niedziela, 25 marca 2018

Półmaraton Warszawski rodzinnnie



Przebiegliśmy dzisiaj rodzinnie Półmaraton Warszawski. Pierwszy raz nasza najmłodsza córa tak miała tak długo siedzieć w wózku biegowym. Trochę się tego bałem bo do tej pory biegaliśmy tylko razem w wózku treningowo zeszłej jesieni no i raz w Piaseczyńskiej Piątce, ale tam to było tylko 20 i pół minuty :)
Odebraliśmy więc pakiety w sobotę całą wesołą piątką (to było wyzwanie logistyczne) a dzisiaj pobiegliśmy. Córkom starszym jakoś zorganizowaliśmy czas a najmłodsza pojechała z nami. Ja ustawiłam się na samym końcu, Żonka gdzieś w połowie zielonej strefy. Po starcie było niezbyt wygodnie - inny kolega wózkarz biegł środkiem i krzyczał "środek wolny!" a ja jak za karetką pogotowia biegłem za nim :) Potem się jednak rozdzieliliśmy i przedzierałem się dalej sam, żeby dogonić małżonkę. Fajnie to widać po czasach kilometrów, dw pierwsze to mega tłok: 5:42 i 5:34 a potem kolejne pięć to już mniejszy tłok: 4:44, 4:44, 4:46, 4:34, 4:35, ale nadal było ciężko i nawet raz zajechałem (niespecjalnie) drogę biegaczce, chociaż biegacze w słuchawkach na uszach zabiegli mi wiele razy... generalnie w takim tłoku to nie jest za fajne biegać z wózkiem.
Natomiast nasza mała Alicja miała inne zdanie - podobało jej się, ani razu nie kwęknęła, a tak w ogóle to zasnęła i spała chyba więcej niż połowę biegu :) opaliła się bo słonecznie było!

Po siedmiu kilometrach dogoniłem moją Karolinę i od tej pory biegliśmy już razem. No i fajnie było - podawałem wodę, nie gadałem za dużo żeby jej nie denerwować :) Było jej ciężko, ale w sumie naprawdę fajnie poszło. Ja się też zmęczyłem bo poprzedniego dnia zrobiłem 18km planowanym za dwa tygodnie w Hanowerze tempem maratońskim czyli 4:15/km. Razem z dzisiejszą rozgrzewką i połówką to w dwa dni zrobiłem 41km!

Pogoda była super, organizacja też. Jedno czego mi brakowało to więcej kibiców - było ich jak na lekarstwo... a taka fajna i impreza i pogoda. Fajnie mieć w Warszawie taki bieg!




wtorek, 20 marca 2018

Półmaraton Gocki

Na starcie - to łączna grupa maratonu i półmaratonu. 
Przy prawym filarze w ten zziębnięty w zielonej bluzie to ja :) (fot. Sandry Brdy)

Za trzy tygodnie maraton - wypadałoby się przetestować jak tam z formą. No ale nie za bardzo jest jak - fajna impreza do tego (Półmaraton Warszawski) dopiero za tydzień... w dodatku teraz wypada impreza rodzinna i trzeba pojechać całą rodziną. Ale dla chcącego nic trudnego - udało się w internetach znaleźć że 24km od imprezy rodzinnej organizują w Borach Tucholskich już piąty raz maraton, połówkę i dyszkę! Nazywa się ta impreza Maraton Gocki, w miejscowości Wojtal.
Super, udało się zapisać i byłem w sobotę rano zwarty i gotowy.
Problem niestety że pogoda wcale taka nie była. Nad ranem nawet do -10, wieje jak nie wiem co. Dobrze że chmur nie było i słonecznie bardzo - w sumie gdyby nie ten wiatr to nawet warunki by były naprawdę fajowe! No ale wiatr był, więc przed biegiem ludzie raczej po samochodach się pochowali :)
Pakiet odebrany (czytaj: sam numer startowy w stylu fartuszka) no i szybko rozgrzewka jeszcze i na start! Przy tym wietrze temperatura odczuwalna niższa niż to co termometr pokazywał (około -6 na starcie, -4 na mecie). Limit biegaczy to 100 osób na wszystkie trzy imprezy, w półmaratonie było nas podobno około 45. Szybkie przemówienie burmistrza, potem organizatora (Sandry Brdy - super nazwa, nie?) i ruszamy.

Plan był biec po 4 minuty na km. Ruszyłem w grupce 6 osób, 4 wyrwały się do przodu, 5-tej się trzymałem. Ale kurka za szybko biegną! 3:50/km! No i głupio zrobiłem - trzymałem się tej prędkości. Trochę potem zwolniliśmy, po 2km dałem zmianę temu 5-temu zawodnikowi (wiało!!) i próbowałem biec po 4:00/km. Oddaliłem się od tego mojego towarzysza niedoli tym tempem i beigłem sam przeciwko temu wiatrowi, już na 5-tym miejscu. Sił starczyło niestety tylko na 7km. Tempo siadło do jakichś 4:10/km... no ale wiało tak że jak z boku walnęło to autentycznie z asfaltu na pobocze mnie ściągało.

Na nawrotce miałem całkiem przewagę nad tym 6-tym zawodnikiem, niestety słabłem. W dodatku założyłem buty startowe (adizero boston) a mają raczej wąskie cholewki i z racji mojego krzywego palca (uraz z dzieciństwa) muszę zaklejać tam jedno miejsce plastrem. Nie zakleiłem - zaczął mi rozorywać tego palca obok... No i tak biegłem dziwnie stawiając stopę, walcząc z wiatrem i podbiegami które co chwilę były gdy zbiegaliśmy na mostki nad Wdą albo jej dopływami. Nie za duże, ale mi to się bardzo dało we znaki bo strome.

Powoli ale ten 6-ty zawodnik zaczął mnie doganiać. Po powrocie z dużej agrafki zostało już tylko 2km i tam się wyrównaliśmy. Po małej agrafce został kilometr. Próbowałem na zbiegu (do mostku, a jakże) zaatakować - niby szło dobrze, troszkę się oddaliłem, ale na podbiegu mi tak bezlitośnie uciekł że tylko mogłem na mecie pogratulować :)
Zakończyłem bieg na 6-tym miejscu z czasem 1:27:19. Nie było jednak pełnego dystansu bo wg garmina było 20,85km. Daje to średnie tempo 4:11/km.


Jak by to podsumować? No jest niezbyt, nie wiem na co mnie stać w Hanowerze za trzy tygodnie. Postaram się dać z siebie wszystko, ale muszę jeszcze pomyśleć czy biec na 2:59:59?


czwartek, 8 marca 2018

Nie sądź biegacza po wyglądzie


Wybraliśmy się na week-end do Paryża na półmaraton (czyli "Semi de Paris" jak to mówią w skrócie Francuziki). Właściwie to ja robiłem za niańkę a biegła moja Połowica, ale oczywiście nie zmarnowałem okazji żeby też wyjść pobiegać. Więc wychodzę sobie w sobotę wieczorem z hotelu pobiegać i w windzie widzę innego biegacza. Ja miałem w planach 18km tempem maratońskim - czyli jak dla mnie straszna kobyła: trudny trening, ubrałem się więc na krótko, nastawiłem bojowo i kierowałem się na lasek Viscennes przy którym się zatrzymaliśmy. 

Biegacz w windzie za to ubrany grubiej, klikał coś w telefonie - wyglądało że pewnie endomondo zaraz uruchomi i potruchta powolutku rozbieganie przez półmaratonem który miał być następnego dnia. Zamieniliśmy parę słów, ale było to trudne bo prawie po angielsku nie mówił, no w sumie to dość często w kraju serów. Wybiegliśmy razem do parku coś tam rozmawiając. Spróbowałem się wytłumaczyć że ja teraz muszę szybko pobiec (bo jednak 4:16/km to wg moich standardów szybko, a wyglądało że on będzie po 6:00/km biegał). Usprawiedliwiłem się i pobiegłem. Sam bieg wyszedł całkiem dobrze: odliczając rozgrzewkę i schłodzenie wyszło poniżej 4:18/km średnio - no a w lasku biegać musiałem czasami po błotku, czasami pod wiatr a też i równo wcale nie było.

Zadowolony po 80 minutach wracam do hotelu, za jakiś czas idąc po gorącą wodę na noc na mleko dla najmłodszej widzę że mój biegowy kompan dopiero wrócił - dziwne, ale może wstąpił do sklepu w drodze powrotnej? Jeszcze nie dało mi to do myślenia :)

Następnego dnia odprowadziliśmy całą rodzinką naszego biegowego delegata na start (pogoda pod psem - lało, zmokliśmy strasznie, więc po starcie poszliśmy szybko do hotelu).


Dotarliśmy po chwili bo trzeba było do samochodu dojść, a tu z hotelu wychodzi już mój biegowy kompan wykąpany, spakowany i najwyraźniej wraca już z hotelu do domu! Pytam go czy już skończył? A on łamaną angielszczyzną mi tłumaczy że tak, miał godzinę i sześć minut i miał dziewiąty czas. Marszczę brwi i patrzę na niego czy coś mu się nie pomyliło - może dwie godziny i sześć minut? Może chodzi o jego osobisty dziewiąty najlepszy czas w historii jego startów? Ale upewniam się - mówi że miał 1:06, no to zrobiłem oczy jak talerze i pogratulowałem mu.

Potem sprawdzamy z Żonką wyniki i zdjęcia - no i okazuje się że to naprawdę gość co nabiegał 1:06:47 - widać go na zdjęciach. Wyprzedził pierwszą kobietę - po nazwisku sądzę że z Kenii, był lepszy od Geoffrey'a Rono z Kenii (chyba literówka i powinno być Ronoh - ten zając Kipsanga).


Słowem - powiedziałem gościowi co biega połówkę w 1:06 że wiesz, ja to muszę iść szybko pobiegać bo myślałem że on będzie powolutku truchtał :)

Trochę śmieszne, w naszym hobby często nie widać po człowieku że on biega strasznie szybko. Jak to pisał Daniels w swojej książce zresztą i to prawda - te uwarunkowania do biegania na bardzo wysokim poziomie nie za bardzo się uzewnętrzniają - bo chodzi o proporcje włókien mięśniowych, miejsce przyczepu mięśni do kości, ilość czy wielkość mitochondriów w komórkach - tego nie widać. Oczywiście do pewnego poziomu widać (jak ktoś waży 20kg więcej niż by wynikało z jego wzrostu i zalecanego BMI to biegaczem super nie jest na pewno), ale jak ktoś jest szczupły i na oko wygląda zdrowo to może biegać półmaraton w 1:06 a może w 2:30 :)

ADs