Co ma robić biegacz w czasach koronawirusa? Atmosfera jest naprawdę dołująca: miałem biec za tydzień półmaraton w Gdyni - szykowała się piękna impreza, pierwszy raz w Polsce mistrzostwa świata w półmaratonie i to praktycznie w moich rodzinnych stronach. Trzy tygodnie później miałem biec mój główny bieg tego sezonu: maraton w Łodzi. Wszystko zostało odwołane albo przełożone i nie widać za bardzo kiedy wrócimy do normalnego trybu życia.
Zdjęcie z dzisiejszego biegu
Co gorsza nawet trenowanie jest bardzo utrudnione. Na szczęście nie mamy jeszcze jako społeczeństwo wprowadzonej kwarantanny (a są już takie kraje w Europie), ale z racji zdrowego rozsądku nie powinno się biegać w miejscach gdzie są inni ludzie. Na szczęście ja mieszkam w domu na wsi, mogę wybiec z osiedla i po dosłownie kilkuset metrach mam takie widoki jak na zdjęciach. Mogę też wsiąść w moim garażu w samochód i podjechać w dowolne miejsce gdzie nie ma ludzi (czyli do lasu jeżdżę) i tam pobiegać. Skoro pracuję z domu to oszczędzam 90 minut dziennie na dojazdach - mogę ten czas spokojnie wykorzystać na bieganie przed albo po pracy. Ale w sumie nie wiadomo jak trenować - skoro nie wiadomo kiedy by miał być jakiś start to nie ma jak ułożyć planu treningowego. Więc tydzień temu przerwałem cykl treningowy i teraz tylko biegam spokojnie. W dodatku od paru dni miałem lekkie objawy jakiegoś wirusa (bardzo lekkie więc nie przerwałem biegania, tylko ograniczyłem - z 70-80km tygodniowo do 40km w tym tygodniu).
Jest sobota, jutro dołożę dychę i będzie 40km w tym tygodniu
Więc siedzimy całą piątką w domu grzecznie i pracujemy, uczymy się i bawimy się. Dobrze że akurat teraz udało mi się wykończyć strych - śpimy tam teraz codziennie ze starszymi córkami, mają frajdę bo zrobiliśmy tam telewizor z konsolami do grania, łóżka i gwóźdź programu czyli domek dla lalek z większą liczbą pokoji niż ma nasz dom :) !
Trzymajcie się, jeszcze będzie pięknie - niech no tylko się z tym wirusem rozprawimy!