Tydzień świąteczny więc temat wpisu też będzie świąteczny. Przy okazji też i "los-angelski" oczywiście - zgodnie z tradycją. No więc co można robić w Los Angeles podczas Świąt Bożego Narodzenia? Niestety z polskich tradycji za wiele nie uświadczymy. Śniegu na pewno nie będzie, za wiele duchowości również (chociaż ta duchowość Świąt to przecież ma być w nas a nie w imprezach organizowanych przez miasto, nie?). A co można tam spotkać? Z ciekawych rzeczy: bieg bożonarodzeniowy czyli christmasrun.com. Jak widać na zdjęciu powyżej (źródło: serwis christmasrun.com) możemy pobiec między palmami. To już jest pewna atrakcja.
Można też obejrzeć "Hollywood Christmas Parade" - ten zwyczaj organizowania parad to już straszny kicz, ale trudno - Amerykanie to lubią :) Dla uwielbiających niskie temperatury - można się ratować lodowiskiem. Acha, jak lubicie parady to jest jeszcze "Christmas Boat Parades" :) tak samo fajne jak ta po ulicach, tylko platformy nie są na kółkach a na łódkach.
Z naszych tradycji to jest podobno kolędowanie, ale nie takie od drzwi do drzwi jak to u nas drzewiej bywało, tylko na placach, w centrach handlowych itp. No i trzeba uważać bo to nie są nasze kolędy tylko jakieś anglosaskie "carols" a po drugie można też napotkać ludzi śpiewających "Hanukkah songs". Zresztą podobnie jest ze światełkami - są świąteczne, ale nie wszystkie bożonarodzeniowe :)
A jak wyglądały święta w Polsce? Spędziliśmy je u rodziny i to dość daleko, więc bieganie było dość utrudnione z racji dwóch podróży nad morze i z powrotem no i samego przebywania "w gościach". Mimo to udało się (prawie) idealnie:
Dzień | Plan | Realizacja | Komentarz | |||
Pn | BS 10km | wolne | Przeniesione na środę | |||
Wt | piramidka | 14,03km | Po drodze po ostatnie prezenty, z plecaczkiem na plecach i oczywiście zaliczoną wywrotką - było strasznie ślisko. Tempo średnie ~4:00/km | |||
Śr | wolne | 10km | Zaległe z poniedziałku i niestety na siłowni | |||
Cz | BT 11km | @4:30/km razem 19km | Rozgrzewka z żoną: 8km spokojnie i potem tempo 11km | |||
Pt | BS 11km | 8km | Trochę mniej bo dzień wcześniej było za dużo | |||
So | BS 13km | 10km | Znowu trochę mniej bo była "nadróbka" w czwartek | |||
Nd | BD 23km | w poniedziałek @4:53/km |
Podróż powrotna do domu - zabrakło czasu na długi bieg | |||
Razem | 87km | 84,05km |
Piramidka oznacza interwały w następującej kolejności: 400m, 800m, 1200m, 1600m, 1200m, 800m, 400m. Przerwy między nimi to 400m a tempo jak zwykle około 3:50/km.
W sumie jestem zadowolony z tego tygodnia. Najbardziej mnie martwi to że przed biegiem długim był jeden dzień odpoczynku - sensem tego planu treningowego jest żeby biegać te biegi na zmęczonych nogach, no ale czasami po prostu się nie da - tak jak to było w niedzielę. Trochę szkoda skróconego treningu w sobotę, ale za to był to piękny bieg - po ośnieżonych lasach przy Koszalinie - wyglądało jak bym biegał po Narnii. Chwilami ośnieżone gałęzie zwisały na poziomie pasa i trzeba było się pod nimi zmieścić. W dodatku straszne tam są górki więc te 10km było cięższym treningiem niż spokojne 13km po mazowieckich płaskościach :)
Bardzo udany to był tydzień - wreszcie nadeszła zima. Było lepienie bałwana, były śnieżne aniołki i jeżdżenie na sankach. Był też pierwszy długi bieg w "okropecnym" mrozie. Niby tylko -6 stopni, ale odczucie miałem że było zimniej. Ciekawe jak będzie w następnym tygodniu. Dzień wolny w każdym razie z tego tego tygodnia już wykorzystałem :)
Na koniec trochę zimowych tematów:
W sumie jestem zadowolony z tego tygodnia. Najbardziej mnie martwi to że przed biegiem długim był jeden dzień odpoczynku - sensem tego planu treningowego jest żeby biegać te biegi na zmęczonych nogach, no ale czasami po prostu się nie da - tak jak to było w niedzielę. Trochę szkoda skróconego treningu w sobotę, ale za to był to piękny bieg - po ośnieżonych lasach przy Koszalinie - wyglądało jak bym biegał po Narnii. Chwilami ośnieżone gałęzie zwisały na poziomie pasa i trzeba było się pod nimi zmieścić. W dodatku straszne tam są górki więc te 10km było cięższym treningiem niż spokojne 13km po mazowieckich płaskościach :)
Bardzo udany to był tydzień - wreszcie nadeszła zima. Było lepienie bałwana, były śnieżne aniołki i jeżdżenie na sankach. Był też pierwszy długi bieg w "okropecnym" mrozie. Niby tylko -6 stopni, ale odczucie miałem że było zimniej. Ciekawe jak będzie w następnym tygodniu. Dzień wolny w każdym razie z tego tego tygodnia już wykorzystałem :)
Na koniec trochę zimowych tematów:
Pierwszy bieg w tym planie który można nazwać "długi". Warto też dodać "zimny" :)