Drugi tydzień był trudniejszy, pogoda się niby poprawiła przez tą odwilż - wszystko stopniało - ale wiatr i mocny deszcz nie ułatwiały biegania. Jak poprzednio niestety zacząłem od całkowitego odpoczynku w poniedziałek. We wtorek nakręcony filmikiem z takiego samego treningu kolegi który biega w Manchesterze Matt "Run the Planet" zrobiłem taki właśnie trening - zamiast rytmów 30-sekundowych były to aż 800-metrowe "rytmy" ;) i wyszły całkiem dobrze, mimo że musiałem po asfalcie biegać zamiast na stadionie. To było jeszcze przed odwilżą i cały stadion w Nowej Iwicznej był skuty lodem, nie było widać gdzie jest bieżnia nawet. W środę była ta odwilż z mocnym deszczem i wiatrem, przez co nie dałem rady wyjść na bieganie. Odbiłem sobie to w czwartek bo zaczynało już być słabo z treningiem w tym tygodniu. Udało się wyjść na siłownię (rzadko tam biegam, ale szczerze przyznam - raz na jakiś czas mi się podoba pobiegać bieżni mechanicznej). Takie szybkie treningi na siłowni są dość trudne dla mnie - dlatego że bardziej się pocę. Udało się zrobić bez wejścia w jakiś straszny poziom zmęczenia. Natomiast następnego dnia zrobiłem spokojny bieg, bez akcentu.
W sobotę umówiłem się z kolegą (dzięki Damian!) i pobiegaliśmy po lesie spokojnie. To znaczy dla niego to było spokojnie, ja po swoim trochę urywanym oddechu czułem że jest trochę szybko. Wyszło średnio 5:22/km co niby nie wygląda bardzo szybko, ale w lesie odwilż więc biegło się niezbyt łatwo po miękkim prawie-błotku.
W niedzielę natomiast dorzuciłem do zmęczenia dużo, bo zrobiłem 24km narastająco po asfalcie. Podzieliłem sobie na segmenty po 4km, zacząłem spokojnie (ale wyszło troszkę poniżej 5min/km) i co 4km przyspieszałem troszkę, tak żeby końcówkę robić planowanym (najwolniejszym planowanym) tempem maratońskim czyli 4:44/km. Zmęczyło mnie to poważnie i nie dałem rady tej końcówki tak szybko - było 4:48/km ostatnie 4km. Średnio z całości 4:54/km - całkiem przyzwoicie!