Niby sezon się kończy, główny start już mną: Maraton Warszawski, ale jakiś niedosyt pozostaje. Chciałem jak co roku się poprawić na czterech moich głównych dystansach: 5km, 10km, połmaraton i maraton. A jak to wyszło? Tak średnio na jeża:
5km - na Biegu Konstytucji wyszło fajnie i wreszcie złamałem 19 minut: 18:55
10km - ciągle niezbyt, te 39 minut jeszcze na mnie czeka (raz bez atestu złamane - tego nie liczę)
półmaraton - tutaj znowu bardzo dobrze: BMW Półmaraton Praski i superanckie 1:24:59
maraton - porażka na całej linii: na wiosnę w Lipsku kompletna porażka a na jesieni w Warszawie średnia, ale też porażka.
Krótko pisząc: piątka i półmaraton wyszły fajnie, ale dycha i maraton zupełnie nie wyszły. Wypadł mi z moich planów jeden start na dychę w wakacje (przez rodzinne sprawy) - Bieg Powstania Warszawskiego. Mam nadzieję że dychę poprawię pierwszym możliwym startem. Tradycyjnie już spróbuję ostatni raz w tym roku na Biegu Niepodległości. Oprócz tego już jutro (też tradycyjnie) startuję w mojej gminie. Bieg po dynię, bo tak nazywa się ten bieg, to fajna rodzinna impreza. Bieg główny na dystansie 5km a biegi dzieci na dystansach dużo krótszych. Nasze dwie starsze córki chciały wystartować więc są zapisane na 300m :) !
(fot. www.biegpodynie.pl)
Pozostaje jeszcze kwestia maratonu - czy startować i poprawiać? Książki i zdrowy rozsądek mówią: nie powinno się. Trochę mi wstyd, ale jednak nie ma co się kryć - spróbuję! Znalazłem ostatni możliwy termin w tym roku (żeby było blisko - za mała jest jeszcze nasza najmłodsza córka żeby daleko ją ciągać tylko żeby Tata maraton poprawiał) czyli Maraton Toruń 29.10.2017. To tylko pięć tygodni po Maratonie Warszawskim - mało. Mimo to próbuję - zrobiłem sobie tydzień odpoczynku (rower, potem spokojne i krótkie biegi pod koniec tygodnia - razem biegu 28km). Potem już wszedłem powoli na obroty w drugim tygodniu (86km w tym 32km biegu długiego z końcówką 4km w tempie maratońskim). Teraz kończę trzeci i dalej przyciskam (wczoraj 4x4km po 4:00/km na przerwie 1km). Jutro start na 5km, pojutrze ostatni długi (jak najdłuższy) bieg - planuję dystans tygodniowy też około 85-90km. Zostaną wtedy dwa tygodnie - nie będę odpuszczał z intensywnością, ale będę odpuszczał z dystansem. Zauważyłem że oba dobre maratony miały pod koniec intensywne biegi, ale też inne ćwiczenia poza bieganiem (siłownia, podbiegi albo takie z ciężarem swojego ciała).
fot. wikipedia - autor: Karolina Osmańska
W Toruniu zobaczymy - bieg jest na pętli którą się biegnie dwukrotnie. Jeżeli po pierwszej pętli będę czuł tak jak w Warszawie że to nie mój dzień i biegnie się ciężko to odpuszczę i skończę tylko półmaraton (też jest taki dystans, muszę tylko dopytać czy jak się zapisałem na cały maraton to czy mogę w trakcie biegu zmienić decyzję i skończyć tylko połówkę). Nawet jak nie można to po prostu zejdę z trasy żeby nie obciążać organizmu niepotrzebnie. No i zobaczymy, myślę że mam duże szanse na sukces jednak: wszystkie wyniki mam lepsze niż rok temu. Poprawa na dystansie półmaratonu jest wręcz ogromna - ponad półtorej minuty. Urwanie więc trzech minut na maratonie powinno być spokojnie możliwe. Tylko zależy to nie od "silnika" tylko raczej od wytrzymałości materiału. To główny problem u mnie - pod koniec maratonu nie daję rady utrzymać tempa i chyba chodzi o te mięśnie głębokie a nie o to że na za wysokim tętnie biegnę.
Muszę w Toruniu pamiętać o dobrym odżywianiu podczas biegu - małe żele co 30 minut i o bardzo dobrym nastawieniu psychicznym. Ostatnie pół godziny musi boleć i musi być ciężko. Jak to przezwyciężę to będzie sukces.
Podsumowując plan na koniec jesieni się ustalił:
- 14.10.2017 Bieg po dynię 5km
- 29.10.2017 Maraton Toruń
- 11.11.2017 Bieg Niepodległości 10km