Drugi tydzień treningów nie wyszedł już tak fajnie jak pierwszy - głównie przez upały, ale też z powodu sobotniego rodzinnego startu. Coś za coś - zamiast dużego kilometrażu miałem pierwszy w życiu start z córą w wózku biegowym! Naprawdę super było, więc nie ma co żałować.
Ten start to była Piaseczyńska Piątka - organizowana przez niezmordowanych aktywistów z Piaseczna (Renata i Wiesław Paradowscy). Zapisałem dwie starsze córy na biegi dziecięce, sam zapisałem się na bieg główny i dostałem zgodę mailowo na start z wózkiem.
Dziewczynki o 17:00 przebiegły dzielnie swój dystans (200m) w równo minutę. To daje im średnie tempo 5:00/km! Nie tak źle moim zdaniem :)
A ja z najmłodszą Alą w wózku stanąłem zupełnie na końcu na linii startu. Wózek jest dobry do szybkiego biegania, trasa równa - bo początek po stadionie, a potem asfalt cały czas, więc miałem zamiar nie przeszkadzając innym, ale jednak biec dość szybko. Po starcie ruszyłem więc całkowicie po zewnętrznej stronie stadionu i powoli wyprzedzałem. Wybiegliśmy ze stadionu i przed nami były dwa kółka, każde złożone z dwóch pętli. Najpierw mniejsza - z podbiegiem w środku na którym było mi ciężej. Za to zaraz na zbiegu biegło się fajniej bo wózek uciekał :) Potem kurtyna wodna - musiałem manewrować po chodniku żeby mi pociechy nie zmoczyło całej. Druga większa pętelka i tutaj kolegę z pracy minąłem. Przy powrocie drugi raz ta sama kurtyna wodna - znowu kombinowanie jak ją ominąć - udało się. Mała Alicja siedziała w tym czasie super grzecznie - pewnie w szoku że tata tak się gdzieś spieszy :) Wpadliśmy na stadion i drugie okrążenie przed nami. Za każdym razem gdy przebiegałem miałem super doping od moich córek i Żonki, a mijaliśmy stadion trzy razy w środku biegu.
Na drugim okrążeniu odczułem że tempo mi spadło. Nie patrzyłem zupełnie na zegarek, ale czułem że wolniej biegnę - przesadziłem z tempem w pierwszej połowie biegu. Mimo to w sensownym czasie minąłem drugi raz małą pętlę i nie pamiętam żeby mnie ktokolwiek z całym tym biegu wyprzedził (no ale startowałem jako ostatni przecież). Ostatnia pętelka przede mną - ta większa, znowu kurtyna wodna, znowu kluczę bokiem żeby suchą córkę dowieźć - udało się. Duże kółko, jest już ciężko, ale nie wypluwam płuc bo nie biegnę na wynik przecież. Mimo to staram się szybko dobiec - mijam jeszcze parę osób, jeszcze tylko ostatni raz kurtyna wodna i tutaj niestety nie uchroniłem się przed nią, bo nie mogłem bokiem ominąć - jakiś mały chłopczyk bawił się przy tej kurtynie i skakał przez nią. Nie mogłem oczywiście go rozjechać, więc musiałem przez kurtynę przebiec i trochę mi najmłodszą pociechę to wkurzyło że nagle deszcz przez chwilkę padał :) Ostatnia prosta na stadionie i wreszcie upragniona meta - z czasem około 20:35 netto :) !
Impreza była super, gorąco, całą rodzinką się tam wybraliśmy - oby więcej takich fajnych sportowych sobót! No właśnie, fajnie że to w sobotę było, a nie w niedzielę.
Jeszcze podsumowanie tabelkowe tygodnia:
Dzień | Plan | km | Realizacja | km |
---|---|---|---|---|
Poniedziałek | wolne | Udało się zgodnie z planem ;) | ||
Wtorek | BS 2km + SPR 5' + WB2 6km + BS 2km | 10,0 | Wieczorkiem, WB2 wyszło po 4:04/km | 10,9 |
Środa | BS 10km + SPR 10' + R 5x100m/100m | 11,0 | Po drodze do pracy, sam spokojny bieg i potem 10,6km rowerem | 8,7 |
Czwartek | BS 2km + BNP 8km 4:20/km -> 4:00/km + BS 2km | 12,0 | Po drodze do pracy, wyszło te 8km tempem 4:15 (nie BNP) | 12,6 |
Piątek | BS 8km + R 10x100m/100m | 10,0 | Zamiast biegu to po samochód dwa razy do warsztatu | 5,7 |
Sobota | BS 2km + start 5km + BS 2km | 9,0 | Rozgrzewka i start na 5km: 20:36 | 6,3 |
Niedziela | BS 21km | 21,0 | Problemy z czasem i niestety krótko | 11,0 |
Razem | 73,0 | 55,2 |
BS - bieg spokojny
SPR - ćwiczenia
WB2 - druga zakres
BNP - bieg z narastającą prędkością
Jak widać mało tych kilometrów. Był jeszcze raz rower transportowo do pracy (połowa dystansu - około 10km) i było też sporo spacerów z wózkiem - nawet 15km mogłoby tego być. Dwa lata temu w drugim tygodniu tego planu wypadł mi półmaraton w Londynie (terenowy - tutaj relacja). Wtedy też kilometrów było nie za dużo w tym tygodniu, bo 60,5.
Teraz ważne jest dla mnie żeby nie odpuścić - postaram się w tym tygodniu zrealizować plan w 100%. A może nawet więcej niż sto procent, bo w środę mam zamiar wpaść na Warsaw Track Cup :) !