niedziela, 31 stycznia 2016

Półmaraton towarzyski Turek-Poroże

 

Urlop to świetna okazja aby nadrobić zaległości blogowe :) a więc nadrabiamy! Na pierwszy ogień: pierwszy w mojej biegowej "karierze" półmaraton towarzyski. Zaproszony przez kolegę nie mogłem odmówić i oczywiście nie żałuję. Zaczynając od tego że miałem możliwość przenocowania z całą rodziną u organizatora biegu (czyli właśnie u kolegi Zbyszka z którym latamy po świecie żeby biegać). Warto dodać że sam bieg był świetnym przeżyciem: całą grupą, bez ścigania się ale za to z rozmowami podczas biegu. Biegliśmy przez piękne okolice, kilka razy widzieliśmy w oddali zmykające z ogromną prędkością przed nami zwierzaki (nie jestem ekspertem, chyba sarny, chociaż dość duże to było - może jelenie, poza tym o ile pamiętam też raz lis się trafił). Bardzo fajne były odcinki przez las:


A na mecie czekało na nas ognisko z kiełbaskami, chlebem, napojami i zabawą przy ogniu. Impreza się rozrasta - były nawet medale, taśma na mecie, punkty zabezpieczenia po drodze (mobilne :) ) przy których kilka razy zatrzymywaliśmy się żeby coś wypić albo przegryźć kawałek czekolady.

Ogólnie piękna sprawa - bardzo dziękuję Wielkiemu Organizatorowi czyli Zbyszkowi Zającowi. Oby się impreza rozrastała i za rok może przekroczymy równą setkę uczestników :)

Impreza była inauguracją Klubu Biegowego Maraton Turek - w którym Zbyszek pełni rolę wiceprezesa i jednego z pomysłodawców. Strona klubu: https://www.facebook.com/KB.Maraton.Turek/

Na koniec trochę zdjęć:

Przed startem - rynek w Turku

Najfajniejsze odcinki biegu - przez las

Jeden z postojów, w tle mobilny punkt odżywiania :)

Organizator wbiega pierwszy na metę

Dekoracja na mecie

Wszyscy są zwycięzcami

A to ja w objęciach Wielkiego Organizatora :)

No i na koniec reklama klubu :)

wtorek, 5 stycznia 2016

Rotterdam 3,4/18: koniec rozgrzewki, początek zimy


To tym razem trochę o historii Holandii. Tereny te w porównaniu z naszymi były wcześniej zamieszkane (no bo lodowce u nas dłużej trzymały a tam Golfsztrom ogrzał te tereny i robi to do dzisiaj - zimy są tam znacznie łagodniejsze niż u nas). Więc ludzie mieszkali nawet około 200 tysięcy lat temu (znaleziono narzędzia z tego okresu), najstarsze szczątki ludzkie to wg wikipedii 30 tysięcy lat temu i były to ludy spokrewnione z dzisiejszymi Baskami. Potem byli Celtowie a potem Germanie czyli podobnie jak u nas. Sami Holendrzy też są z ludów germańskich i mówią językiem z rodziny języków germańskich. Jak ktoś mówi po angielsku i niemiecku to na pewno zauważy że holenderski jest czymś pośrednim między nimi.
Wracając do historii - po okresie panowania Rzymian za czasów których założono kilka miast które istnieją do dzisiaj przyszły czasy nowych państewek, właściwie hrabstw i dopiero w XV wieku zostały zjednoczone przez Burgundów a następnie przeszły te tereny pod panowanie Habsburgów. Tylko nie jak my o tym myślimy tych austriackich tylko linii hiszpańskiej. I choć to dziwnie wygląda to niepodległość Holandia uzyskała w XVI wieku od Hiszpanii właśnie. Było trochę wojen o to, w końcu w XVII wieku Hiszpania się pogodziła z niepodległością Holandii, co jednak wojen nie skończyło, tym razem o kolonie. 
Holandia rozkwitała dzięki handlowi zagranicznemu - to temat na oddzielny wpis. To właśnie tam powstały podwaliny pod nowoczesną bankowość, korporacje itp. 
W XVIII wieku jednak potęga Holandii przyblakła - wojny z Hiszpanią, Francję i Anglią, utraty kolonii, zapaść gospodarcza. W okresie napoleońskim (początek XIX wieku) Holandia została nawet włączona do Francji. Po Napoleonie udało się odzyskać niepodległość, ale już bez południowych części które nazwały się Belgią. Wiek XX to najpierw dwie wojny światowe gdzie Holandia oba razy chciała być neutralna, ale agresor nie za bardzo na to się zgodził. Potem rezygnacja z neutralności i dołączenie do NATO i udział w tworzeniu Unii Europejskiej od samego początku.

To teraz co tam pobiegałem w te dwa tygodnie. Plan był taki żeby już bez żadnych wymówek wejść na 100% mocy. W sensie kilometrażu i prędkości i dobrze to szło poza ostatnim dniem :) a więc po kolei, najpierw wizualnie:


A teraz słowno-muzycznie: pierwszy tydzień był świąteczny. Wtorek 18-tka - wyszła 17-tka, środa 21km a wyszło 15km ale w czwartek (Wigilia) plan 8km a było 11km. Piątek to tempówka 6km (razem 14km) i było nieźle, tempo średnie 4:14/km a odcinek był po lekkich pagórkach obok Lęborka a nawet po drodze gruntowej. W sobotę zamiast planowanych 8km było 10km żeby nadrobić straty z pierwszych dwóch dni a w niedzielę piękna wycieczka biegowa po lasach wokół Lęborka. Kolega z liceum pokazał mi tereny po jakich sobie biega - naprawdę jest czego zazdrościć! Wokół Warszawy to pola, asfaltowe drogi a lasu jak na lekarstwo. A tam Narnia (chociaż wtedy jeszcze śniegu nie było, nie wiem jak teraz). Teren był ciężki, zrobiłem więc w sumie tylko 22,5km zamiast 24km, ale efekt treningowy był co najmniej taki sam - przez te górki na które wbiegaliśmy. Razem wyszło 89,5km zamiast 93 - już prawie, prawie.
Drugi tydzień miał być już zupełnie bez żadnych taryf ulgowych. Wtorek to 14km z przebieżkami - zgodnie z planem, środa to 23km - było 20km bo czasowo jednak ciężko w dniu roboczym zrobić bieg długi. Czwartek to 11km zamiast 8km żeby nadgonić a w piątek udało się zgodnie z planem 18km! Sobota też zgodnie z planem - ostrożnie tylko 8km bo w niedzielę miało być 29km. No i dochodzimy do punktu kulminacyjnego: na dworze -14 stopni, żona namawia żebym biegał na siłowni i pewnie ma rację bo zapalenie płuc czy "choroba zawodowa norweskich narciarek biegowych" to nic fajnego. Nieważne ile motywujących memów na facebook'u wrzucą koledzy który w taką pogodę biegają... Więc wybrałem się wieczorem na siłownię i... po pierwsze nudy straszne i nie dałem rady - chciałem skrócić do 21km, ale rozmiary porażki się powiększyły bo... siłownię w niedzielę zamykają o 20:00! Więc zdążyłem tylko 18km zamiast 29km. W sumie cały tydzień to 89km zamiast 100km.

Może to i dobrze że tak powoli wchodzę z kilometrażu rzędu 40-50km (gdy był ten okres z lekką chorobą) na 100km, poza tym trudno mi pogodzić aż tyle biegania z pracą i rodziną, ale od teraz będzie lepiej - żonka już może od tego tygodnia prowadzić samochód (po małej rekonwalescencji)  to możemy wrócić do naszej tradycji: ja odprowadzam starszą córę do szkoły a potem biegnę do pracy, a ona mnie samochodem dogania :) 

No to zobaczymy jak ten tydzień wyjdzie!

piątek, 1 stycznia 2016

Podsumowanie roku 2015


Wszyscy podsumowują i dobrze robią. Takie spojrzenie wstecz pozwala choć trochę bardziej obiektywniej niż zwykle sprawdzić ile z naszych celów udało się zrealizować. Czy jesteśmy na dobrej drodze i czy coś trzeba może zmienić?

Żeby powiedzieć czy coś się udało to wypadałoby najpierw wiedzieć jakie były plany. No a ja patrzę w historię moich wpisów i jakoś planów na 2015 tam nie widzę. są wpisy na plany na poszczególne imprezy, na części sezonu, ale nie ma takiego jednego wpisu z planem na cały rok. Może dlatego że moim najważniejszym celem jest przecież zdrowie i zabawa? Ten najważniejszy cel udało mi się zrealizować w 100% - wymienię więc w punktach co z tego mijającego roku jest dla mnie najważniejsze:

1. biegać zdrowo - tutaj pełny sukces: żadnej kontuzji, żadnego wypalenia - poza jednym tygodniem gdy jakieś małe choróbsko nie pozwoliło to biegałem dużo. Poniżej dwa zrzuty z endo - w podziale na lata i na miesiące:


Kilometraż się powoli stabilizuje - nie wiem czy chcę żeby jeszcze rósł bo jednak bieganie to tylko hobby i nie chciałbym żeby rodzina, praca czy inne moje aktywności na tym straciły. ponad 3.800km to naprawdę sporo.


Widać regularność - maraton na wiosnę i na jesień i plany pod nie przygotowujące. Grudzień jest już takim właśnie okresem - oczywiście pod wiosenny Rotterdam  :)

2. podróże - trochę tego było, chronologicznie: maraton w Los Angeles, półmaraton w Wiedniu, maraton w Gdańsku, półmaraton w Londynie, maraton w Poznaniu i półmaraton w Lozannie. Najbardziej spodobały mi się oczywiście te wyjazdy gdzie byłem z całą rodziną - stąd zdjęcie na samej górze (to akurat z Wiednia) i chciałbym żeby takich było więcej w 2016.

3. wyniki - im dłużej biegam tym trudniej o ich poprawę, jednak wyszło całkiem ładnie:

Dystans20142015
5kmPark Run 5km - 19:37Bieg Konstytucji 5km - 19:19
10kmBieg Niepodległości 10km - 40:02Energetyczna Dycha Kozienice 10km - 39:20
PółmaratonPółmaraton Grudziądz - 1:32:09Półmaraton Wiedeń - 1:28:54
Maraton Frankfurt Marathon - 3:19:53Poznań Marathon - 3:08:28

Czerwony kolor oznacza aktualną życiówkę - jak widać udało się je poprawić na wszystkich "podstawowych" (w sensie: dla mnie) dystansach! :) 
Piątka z Park Run była dla mnie nie do końca pewna, mimo atestu to jednak garmin zwykle mierzy trochę więcej a tutaj było 4,91km... No ale w tym roku już było tak jak powinno: Bieg Konstytucji bez zegarka (mój eksperyment zegarkowy) i super wynik. Choć na jesieni jestem pewny że pobiłbym ten wynik gdybym wystartował gdzieś.
Wynik z dychy jest super dobry, jednak tu znowu nie  mam pewności co do dystansu. Atest był, garmin zmierzył dokładnie 10km - może jestem przewrażliwiony, jednak to że zwycięzca biegu (nieznany Ukrainiec) miał 29:49... a nasza czołówka ma powyżej 30 minut - no dobra, ale może kontrola antydopingowa w Polsce i na Ukrainie też nie jest porównywalna i to może tłumaczyć taki wynik?
Połówka to wielki sukces - piękne miasto, piękny bieg i polecam wszystkim Wiedeń na wiosnę.
Maraton to też wielki postęp - 11,5 minuty na tym poziomie to coś wielkiego. Napawa optymizmem przez próbą łamania wiadomo czego w 2016 roku :)

4. inne - żeby nie rozpisywać się za długo to tu wrzucę całą resztę ważnych dla mnie biegowo rzeczy z 2015 roku (chronologicznie):
- bieganie podczas ferii zimowych po Wiśle - super śniegowe trasy, za miesiąc znowu tam zawitamy całą rodzinką!
- bieganie po Santa Monica i Los Angeles - zasługuje na ponowne wspomnienie - pierwsza moja wizyta poza Europą i całkowicie biegowa była to podróż
- bieganie podczas wakacji w Grecji (tydzień 1., tydzień 2.) - to jest przeżycie, zupełnie inny świat - nie pobiegasz o wschodzie słońca to możesz odpuścić ten dzień biegowy :)
- Wyzwanie Runner's World - super przygoda, pierwszy raz ktoś układał plan treningowy dla mnie, pierwszy też raz miałem taką opiekę podczas całej imprezy jak bym był prawie VIP'em ;)
- Nike Speed Street - fajna impreza sponsorska
- nowy sprzęt do rejestracji biegów - wreszcie tai co sam zgrywa treningi, ale o tym jeszcze będzie co nieco później jak testów trochę więcej zrobię (zegarek nie jest super nowy: Garmin 920xt)

I to by było na tyle jak mawiał klasyk :) na koniec kilka zdjęć z tego roku które pojawiły się w zeszłym (już) roku na moim blogu:













ADs