Minął już tydzień od Biegu po dynię, ale rozłożyła (no, może nie aż tak dosłownie) mnie po nim choroba, więc opisywać się biorę dopiero teraz, po dwóch tygodniach. W sumie to ostatni wpis był o Biegnij Warszawo, więc muszę dla kompletności wkleić całe trzy tygodnie treningów. Zacznę jednak samym Biegiem po dynię. Biegłem już kolejny raz - podobna mi się ten nasz lokalny bieg - blisko, fajna trasa, zwykle jest piknik rodzinny z dyniami, no naprawdę fajna sprawa. W tym roku z minusów jednak zaznaczyła się pogoda - było zimno i padał deszcz. Mnie w dodatku zaczynało brać podziębienie - sezon grypowy, w domu trójka dzieci to wiadomo że ktoś coś do domu przyniesie ze szkoły czy liceum. Z ciekawszych rzeczy: na starcie i przed nim sporo znajomych spotkaliśmy z Karoliną (biegliśmy oboje) - wszystkich oczywiście pozdrawiam! A ze śmiesznych rzeczy: zapomniałem spodenek sportowych!!! Miałem je założone, zdjąłem potem i zapomniałem przed wyjazdem ich znowu założyć pod dżinsy. Ech był stresik, zorientowałem się gdy chciałem na rozgrzewkę iść - szybko do samochodu, do domu, przebranie, znowu do samochodu i na start. A że mieszkamy blisko (trochę ponad 4 kilometry) to zdążyłem, chociaż na styk raczej. Rozgrzewka była więc symboliczna, za to tętno na pewno było już podniesione :)
Na starcie znowu pogaduchy (ale już bardzo krótko bo ledwo zdążyłem) ze znajomymi i zaraz ruszyliśmy. Najpierw kółko po stadionie - trzymałem się za naszą olimpijką (Ania Jakubczak) która biega trochę szybciej niż ja, jednak miałem swoje plany i nie chciałem przesadzać. A plan minimum był pobiec na poziomie najlepszego biegu w tym sezonie czyli Biegu Ursynowa (19:18), natomiast maksimum to złamać 19 minut. Ustawiłem więc sobie wirtualnego partnera na tempo 3:50 (co daje 19:10) i zaliczanie automatyczne okrążeń co 500 metrów i kontrolowałem tempo zegarkiem.
Na początku było więc trochę za szybko - pierwsze 500m było w tempie 3:39... zreflektowałem się i zwolniłem trochę i dobrym tempem przebiegłem następne dwa kilometry. Na półmetku miałem więc czas 9:24. To by dało 18:50 na mecie, ale po pierwsze dystansu jest zwykle trochę więcej (ten półmetek zmierzyłem zegarkiem) a po drugie - no jak się trochę za szybko zacznie to się takiego dobrego tempa nie utrzyma... i niestety tutaj tak było. Następne dwa kilometry były po 4:07 :( i co prawda ostatnie 500m już się ogarnąłem, ale to nie poprawiło zanadto sytuacji. Jeszcze było 40m więcej (licząc wg zegarka) i suma sumarum skończyłem na 12 pozycji z czasem oficjalnym 19:37 (sam złapałem trochę krótszy bo na starcie stałem nie na pierwszej linii, a czytniki mnie złapały w momencie wystrzału od razu).
Na tej prostej w połowie dystansu wyprzedził mnie kolega lokalny Darek (gratulacje!) który zwykle jest szybszy, więc nie czuję się strasznie załamany ;) który dobiegł w 19:16. Nasza pani trener byla 10-ta z czasem 19:09, więc zajęliśmy kolejne trzy miejsca :)
No nic, patrząc na spokojnie - to był dobry bieg jeśli chodzi o wynik, chociaż poniżej moich możliwości - jednak byłem trochę podziębiony a pogoda nie była idealna - oprócz deszczu był też wiatr który przeszkadzał. W dodatku trzeba szczerze przyznać że zepsułem ten bieg od strony taktyki - za szybki start, tętno poszło w górę i potem spadło przez to że zwolniłem. Więc chcę to poprawić - postaram się jeszcze piątkę (myślę że Park Run na Skaryszaku) gdzieś w tym roku wcisnąć i spróbować te 19 minut złamać!
A co było potem - rozłożyło mnie dosłownie. Na szczęście nie na tyle żeby iść do lekarza, do pracy też mogłem chodzić, ale jednak o bieganiu nie było mowy, trudno było mówić, katar, trochę kaszlu. W dodatku w piątek przed tym biegiem wybrałem się wyjątkowo na gokarty (w pracy organizują czasami). No i tak przywaliłem w bandę w pewnym momencie że przez tydzień bolało. To w sumie może też jakoś na wynik wpłynęło - miałem problemy z zasypianiem przez ponad tydzień (jeszcze teraz trochę to czuję). Nie ma żadnych siniaków ani śladów, ale boli z tyłu pleców gdzieś w środku czasami strasznie, a czasami wcale - nie wiem co to było, na szczęście już przechodzi :)
Z tych dwóch powodów zrobiłem trzy doby odpoczynku i dopiero w środę poszedłem na bieg spokojny i to na siłownię. Chodziłem tam przez cztery dni z rzędu i zrezygnowałem z akcentów (poza jednym) w tym tygodniu. Dopiero dzisiaj - w niedzielę wyszedłem na dwór pobiegać w najcieplejszym momencie dnia. Wcześnie rano co prawda jest nawet tylko dwa czy trzy stopnie na plusie, ale doszło dzisiaj do 14 stopni i zrobiłem długi bieg 27km w krótkim ubranku - i nic nie bolało ani nie było kaszlu.
Dobra to dla porządku jeszcze na koniec spis treningów:
30.09.2024 |
poniedziałek |
wolne |
wolne |
0,00 |
|
1.10.2024 |
wtorek |
BS 10km (200 pompek) 9,38km 200p |
Spokojnie po okolicy z pompkami |
9,38 |
|
2.10.2024 |
środa |
BS 2km BC2 4:30/km 10km 10km @4:21! |
Super wyszło – jeszcze szybciej niż poprzednio: 4:21/km! Tętno średnie 162 też super. Jest już chłodno (wreszcie) a to mi pomaga podczas biegu. Oby w Walencji była taka temperatura |
10,70 |
|
3.10.2024 |
czwartek |
BS 10km (200 pompek) 9,1km 200p |
Spokojnie po okolicy z pompkami |
9,10 |
|
4.10.2024 |
piątek |
basen wolne |
wolne |
0,00 |
|
5.10.2024 |
sobota |
Biegnij Warszawo 10km 39:39! |
Super wyszło!!! Tylko 19 sekund od życiówki, szok |
15,57 |
|
6.10.2024 |
niedziela |
BD 26km 26km @5:14 |
Fajnie wyszło, chociaż chciałem przyspieszyć i się nie dało, więc średnio wyszło 5:14/km |
26,00 |
70,75 |
7.10.2024 |
poniedziałek |
wolne wolne |
wolne |
0,00 |
|
8.10.2024 |
wtorek |
BS 6km WT 4x 2km 4:10/km 4x2km @4:09 13,87km |
Obieg trasy Biegu po Dynię który już w niedzielę :) dwie pętle tam zrobiłem, interwały po 2km wyszły bardzo dobrze – tętno dość niskie: 162! |
13,87 |
|
9.10.2024 |
środa |
BS 10km (200 pompek) SB 10x 140/140m BS 10,03km 200p |
Tych podbiegów to nie robiłem – to by była przesada z akcentami |
10,03 |
|
10.10.2024 |
czwartek |
BS 2km BC2 4:30/km 10km 10km @4:27 |
Rano po drodze do pracy, te 10km na początku ciężko mi było dojść do zakładanego tempa, w końcu przyspieszyłem i średnio wyszło 4:27 przy tętnie 162. Ale wieczorem zmęczenie czułem spore |
14,04 |
|
11.10.2024 |
piątek |
BS 10km (200 pompek) RT 8x 40”/80” wolne |
wolne |
10,06 |
|
12.10.2024 |
sobota |
wolne wolne |
Spokojnie przed zawodami |
8,03 |
|
13.10.2024 |
niedziela |
Bieg po dynię 5km 19:37 |
Na podziębieniu lekkim, co gorsza w deszczu to się zaprawiłem i rozchorowałem potem mocniej. Wynik za słaby, ale w tych warunkach – na moim obecnym poziomie. Miał być potem jeszcze bieg żeby zamiast długiego mieć dwa tego dnia, ale choroba się zaczęła |
5,96 |
61,99 |
14.10.2024 |
poniedziałek |
wolne choroba |
Wolne tak jak zaplanowane, dodatkowo weszła choroba |
0,00 |
|
15.10.2024 |
wtorek |
BS 10km RT 12x 40”/80” choroba |
Zrobiłem wolne z powodu choroby |
0,00 |
|
16.10.2024 |
środa |
BS 6km WT 2x3km 4:10/km WT 2x 2km 4:05/km choroba – BS 10km |
Zamiast akcentu – spokojny bieg na siłowni. Nie lubię, ale w trakcie przeziębienia to jedyne co mogłem zrobić, bo na dwór nie mogłem wyjść. |
10,00 |
|
17.10.2024 |
czwartek |
BS 12km (200 pompek) choroba – WT 2x3km WT 2x2km |
Akcenty z wczoraj, ale na siłowni – wyszło dobrze, było trudno pod koniec |
14,00 |
|
18.10.2024 |
piątek |
basen choroba – BS 10km |
Spokojnie na siłowni 10km |
10,00 |
|
19.10.2024 |
sobota |
BS 10km (200 pompek) SB 2x 6x 140/140m choroba – BS 10km 6x600m |
Na siłowni jeszcze, zrobiłem tam 6x600m @4:00/km na pobudzenie zamiast innych akcentów planowanych na ten tydzień |
10,00 |
|
20.10.2024 |
niedziela |
BD 32km choroba – BD 27km |
Troszkę krócej, ale i tak bardzo dobrze jak na końcówkę choroby bo już wreszcie na dworze – w środku dnia było 14 stopni i słonecznie, bardzo miło się biegło! |
27,00 |
71,00 |