Biegam i biegam dalej mimo koronawirusowych problemów jakie mają wszyscy organizatorzy biegów. Przez te problemy moje starty w tym roku wyglądają delikatnie mówiąc blado :) Ale plany jeszcze na ten rok jakieś są - opiszę je w następnym wpisie. Trenuję pod maraton ciągle pod plan rozpisywany mi i za jakieś 6 tygodni zapewne mam nadzieję wystartować choć ten jeden raz w tym roku na tym królewskim dystansie.
Tymczasem kończą się wakacje - w sierpniu mieliśmy dwa tygodnie urlopu i wyszły całkiem aktywnie: w pierwszym tygodniu Polanica-Zdrój i prawie 60km a w drugim tygodniu Węgry i... 100km w 6 dni! Ale żeby być uczciwym trzeba przyznać że po prostu z powodu długiej jazdy samochodem w niedzielę długi bieg z pierwszego tygodnia wszedł na drugi tydzień, więc tak naprawdę w oba tygodnie było planowane po około 80 :)
W Polanicy Zdroju popełniliśmy też jedną wycieczkę rowerową - ponad 30km po tych strasznych górkach, w dodatku ja z przyczepką rowerową z naszą najmłodszą.
Oprócz tego dużo chodziliśmy tam po górach i miasteczkach. Dla przykładu Błędne Skały obok Kudowy-Zdroju:
Mama, czekaj!
W sumie przez to treningi mi nie za bardzo wyszły - we wtorek miała być piramidka 1/2/3/2/1km w tempach 3:40/3:45/3:50 a wyszły tempa od 3:40 do 4:02. W czwartek miała być tempówka 12km w tempie pomiędzy 4:10 a 4:15 a wyszło że połowę dałem radę w 4:10 a potem tragedia i średnia wyszła 4:17...
W sobotę natomiast wbiegłem na Gubałówkę i z powrotem :)
Na Węgrzech zacząłem ostro:
Poniedziałek - zaległy bieg długi z niedzieli: 23km po górkach nad Balatonem.
Wtorek - spokojne 10km, ale podbiegi są tam spore.
Środa - spokojne 14,5km (miało być torochę krócej ale zbłądziłem).
Czwartek - miało być tempo 3x3km po 3:55/km, ale nawet wybierając ścieżkę rowerową wzdłuż Balatonu, gdzie człowiek spodziewa się że płasko będzie... no nie było płasko! W dodatku gorąco było i wyszły tempa 4:05, 4:29 i 4:29 (!)
Piątek - spokojne 13,5km z soboty
Sobota - bieg długi z niedzieli (kiedy wracaliśmy do kraju więc bym nie wyrobił się). Razem 26km w tym 4km po 4:40/km i 4km po 4:30/km.
Ten bieg zrobiłem do zamku Szigliget i z powrotem. Najpierw byliśmy tam samochodem całą rodziną:
Razem w te 6 dni wyszło 100km!
Ruiny klasztoru Paulinów - właściwie każdy bieg na Węgrzech był na jakieś wzgórze żeby zwiedzić jakieś stare budowle - zamki, ruiny itp.
A na co dzień... chodziliśmy rano nad Balaton - wygląda na zdjęciu pięknie i było fajnie, tylko woda niestety nie tak czysta jak w Morzu Śródziemnym...
A widok z domu mieliśmy przepiękny - domek był wysoko (ciężko było wjechać samochodem bo stromo i wąsko a po bokach kamienne murki), za to po lewej widok na Balaton a na wprost i w lewo na pola i bazaltowe wzgórza... tutaj zdjęcie z grillowania przed domem z jako-tako widocznym krajobrazem:
Ostatni tydzień byliśmy już w kraju, na szczęście okazało się po powrocie że treningi szybkościowe i tempowe mi wychodzą. We wtorek na stadionie 2x10x200m wyszły średnio po 3:25-3:30/km. W czwartek tempo 14km wyszło po 4:10/km! :) Przed chwilą przybiegłem z biegu długiego - też ładnie wyszedł: 28km po 4:54/km wyszło i nie jestem zajechany.
Co tam jeszcze - waga coś drgnęła w dół. Zawsze ważyłem 79km +/- 1km. A ostatnio zobaczyłem na wadze raz nawet 77,0kg. Nie wiem czy to chwilowe odchylenie czy coś ten trening ostrzejszy zaskutkował - zobaczymy za tydzień, dwa.
No i na koniec - ciekawe jak mi pójdzie w maratonie. Nadal przebiegnięcie go w tempie 4:16/km to dla mnie totalna abstrakcja. Ale już tempo na 3:05 na mecie (czyli 4:23/km) wydaje się osiągalne, chociaż bardzo trudne.
No nic, zobaczymy, na razie wracam do biegania i napiszę niedługo jak tam dokładnie wyklarowały się plany startowe.