poniedziałek, 17 września 2012

Półmaraton Tarczyn 2012


Zaczynam od jabłka bo to był temat przewodni II Półmaratonu w Tarczynie. Stały tam dwa ogromne kosze z których można było się nimi częstować - ja wziąłem trzy sztuki, dla każdej mojej dziewczyny po jednym. 
Na imprezę pojechaliśmy całą rodziną - do Tarczyna mamy tylko 23km. Na miejscu zapisałem starszą córkę - Małgosię na bieg dzieci (były różne kategorie) więc dostała koszulkę (niestety bieg przesunęli na po-starcie i nie pobiegła bo nie miała jak...). Odebrałem pakiet startowy, przebrałem się, odwiedziłem trzy razy toaletę (!) i mieliśmy chwilę dla siebie. Spędziliśmy ten czas na dmuchanych zamkach, basenie z piłeczkami i tego typu atrakcjami dla dzieci. Przed biegiem spotkałem troje Blogaczy: Ewę, Anię i Grześka. Na półmaraton przyjechał mój kolega ze studiów - Marcin z którym biegliśmy sobie razem ze dwa kilometry. Potem troszkę byłem z przodu i dzięki temu przestałem tyle gadać podczas biegu :)
Co do założeń które sobie zrobiłem kilka dni temu to wyszło tak:
- odżywanie przed biegiem - zgodnie z planem, płatki na mleku, ciasteczka - śniadanie 2,5-3 godziny przed biegiem.
- rozgrzewka - też zgodnie z planem, krótka, 3 króciutkie przebieżki a reszta trucht i rozciąganie
- picie i odżywanie podczas biegu - nie kupiłem niestety tych żeli co chciałem, wziąłem więc żelki isostar z kofeiną (50mg na 100g żelków, ja zjadłem w sumie 50g żelków więc kofeiny mniej niż w puszce coli było). Picia ze sobą nie brałem, to co było na trasie starczyło
- taktyka biegu - tutaj najwięcej trzeba opisać bo jak zwykle nie udało mi się powstrzymać euforii startowej i pierwszy kilometr... 4:17 (!) drugi 4:22 ale potem już było dobrze. W sumie pierwsza połówka troszkę szybsza niż druga. Nadal muszę nad tym popracować ale ponieważ ogólny czas wyszedł dużo lepszy niż zakładałem to wyszło dość dobrze - najważniejsze że idzie w dobrym kierunku :)
Moje tempo podczas biegu:


Co do trasy to była bardzo fajna. Mało podbiegów i zbiegów, temperatura dopisała - nie było za słonecznie ani za gorąco. Z drugiej strony nie było chłodno więc kibice też mieli bardzo przyjemne warunki. Trasa w całości po asfalcie, niestety przy częściowym wyłączeniu z ruchu ulic przez co raz z naprzeciwka minął nas TIR ale trasa była odpowiednio zabezpieczona barierkami albo pachołkami. Najfajniejszy odcinek trasy prowadził przez to z czego Tarczyn słynie - sady owocowe (jabłonie). Był też spory odcinek w lesie gdzie było dużo przyjemniej biec.

Biegowo było naprawdę dobrze - nie czułem postępu od wiosny i myślałem że da radę tylko poprawić się nieznacznie a tymczasem okazało się że dałem radę biec około 7 sekund na kilometr szybciej! Najlepsze jest to że biegłem dość równo (były czasami podbiegi i zbiegi więc tempo siłą rzeczy nie było idealnie równe). W dodatku po dobiegnięciu do mety dobrze się czułem. Efekt końcowy to 1:35:54 z którego jestem bardzo zadowolony. Na mecie byłem o dwie pozycje wyżej niż na półmetku więc nie opadłem z sił.

Muszę jeszcze pochwalić organizatorów - podobał mi się ten bieg - polecam go szczególnie biegającym rodzicom. Pociechy miały co robić, okolica startu i mety ładna i spokojna. Widać że gmina dołożyła sporo do organizacji (darmowe atrakcje dla dzieci, jabłka, koszulka techniczna dobrej jakości, kawa dla wszystkich, grochówka i makaron z mięsnym sosem dla zawodników - ale moją porcję zjadły moje córki :) ). Słowem - bardzo przyjemna impreza, nie na darmo Marcin ją polecał rok temu! Z minusów przychodzą mi do głowy tylko dwa: nie był zamknięty ruch pojazdów na trasie i zmieniono program imprezy przez co córka nie mogła pobiec ze mną w biegu przedszkolaków. Plusów było jednak bardzo dużo więc całą imprezę można ocenić bardzo pozytywnie.

I kilka fotek na koniec:


Na starcie z debiutantką blogaczką Ewą (gratulacje przy okazji bo wynik bardzo ładny!). Z drugiej strony aparatu mąż-Wojtek który dopingował ją na trasie i któremu dziękuję za zdjęcia bo oprócz tego z mety są jego autorstwa.

Na trasie - zdjęcie wyszło nie wiem czemu trochę ciemne ale pogoda była piękna.

To chyba około 17 kilometra - już było ciężkawo ale dawałem radę

I najprzyjemniejszy moment - linia mety. 

15 komentarzy:

  1. No Leszek, dałeś czadu! Piękny czas. Nie wiedziałam że przesuneli czas startu dzieci, to trochę (a nawet bardzo)bez sensu bo jak miały startować a następnie zostać wyściskane i ucałowane przez rodziców jesli ci wlaśnie opuszczali Tarczyn na trasie półmaratonu :( No ale resztę potwierdzam, też mi się bardzo podobało. ps. wyślę Ci więcej twoich fotek mailem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, było naprawdę fajnie! Zdjęcia bardzo chętnie przyjmę w każdej ilości! :)

      Usuń
  2. Świetny czas Lechu! Graty!Pozdrówka ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. No i posypały się życiówki nam. Już od dawna mówiłem, że jak przyjdzie jesień, pogoda będzie bardziej łaskawa, to się zacznie bieganie! Gratulacje!

    OdpowiedzUsuń
  4. Leszek, wielkie gratulacja. Czas jak ta lala. Bardzo fajny i ładny. No to już wyższy poziom biegania :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzięki wszystkim! Z tego biegu jestem bardziej zadowolony niż z pierwszej mojej połówki (trasa łatwiejsza to i wynik lepszy wyszedł) :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeszcze raz gratulacje! Jak sprawdzałem wyniki, to schodziły na bieżąco i nie skojarzyłem, że to brutto - fajnie, że jednak udało Ci się przekroczyć plan maksimum :). Zresztą - Tarczyn to miał być mój debiut w połówce, ale w związku ze zmianą planów będzie w tę niedzielę Łowicz. Za to (jeśli pogoda dopisze) z czterolatkiem w wózku biegowym :).

    OdpowiedzUsuń
  7. Gratulacje! Bardzo ładny czas :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Super Bartek - też zawsze chciałem z wózkiem pobiec. Mnie trochę rozłożyło jak zobaczyłem że jeden kolega z synem w wózku dobiegł do mety około 1:25 (czy 1:22 - już nie pamiętam dokładnie). Tak czy siak to wynik jak z księżyca a on biegł z synem w wózku biegowym :-O Powodzenia w Łowiczu!
    Paweł - dzięki!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja też przyłączam się do gratulacji :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Półtorej godziny to w moim przypadku nawet bez wózka nie i jeszcze dość długo nie - oficjalnie nigdy jeszcze połówki nie biegłem, o całym nie wspominając. Ale nigdy nie mów nigdy - może kiedyś z Kony obaj z tarczą wrócimy ;).

    OdpowiedzUsuń
  11. Grzesiek - dzięki. Dla takiego oderwanego siłą od komputera informatyka jak ja to naprawdę duży sukces :)
    Bartek - powodzenia, daj znać jak poszło (może bloga załóż ;) ) - będzie dobrze! A z tym Kona to wielka sprawa, fajnie mieć takie odległe ale w sumie realne marzenie...

    OdpowiedzUsuń
  12. Gratulacje!!!!!!! :) Super!!! Życzę kolejnych sukcesów! :)

    OdpowiedzUsuń
  13. No to daję znać - oficjalny czas w Łowiczu 2:02:26. Jestem zadowolony, w sumie pierwsze (i jedyne) miejsce w kategorii biegaczy z wózkami dziecięcymi ;). Przeziębienie plus porywisty wiatr dały mi popalić, a na to się nałożył nieco zbyt entuzjastyczny start - no i ostatnie pięć km było człapane :).

    OdpowiedzUsuń
  14. No to gratulacje, ja jeszcze nigdy na pudle nie byłem ;) ! Super sprawa z tym bieganiem z wózkiem, jak by mi się kiedyś trzecia pociecha przytrafiła to koniecznie kupuję wózek biegowy :)

    OdpowiedzUsuń

ADs