Trochę to trwało ale się udało - wreszcie mogę odfajkować kolejny tydzień przygotowań do maratonu w Wiedniu - już piąty czyli w mojej wirtualnej podróży zajeżdżam na nocleg do Częstochowy. Miasto bardzo mi bliskie bo po mieczu moja rodzina się z tych stron wywodzi i dużo mojej rodziny tu mieszka. Bywałem więc w Częstochowie często, za młodu zwykle co roku.
Najbardziej znana jest Częstochowa z Jasnej Góry. Myślałem czy nie napisać o czymś innym ale raczej byłoby trudno. Miasto jest z jednej strony miejscem corocznych pielgrzymek i jak widać na obrazku powyżej klasztor jest piękny, otoczony zielenią, warto go zobaczyć choćby ze względów turystycznych. Natomiast samo miasto poza klasztorem... no cóż - jest to typowo przemysłowe miasto pasujące moim zdaniem do miast śląskich. Robotnicze dzielnice nie rzucają architekturą na kolana - poniżej widok z klasztoru wzdłuż Alei Najświętszej Maryi Panny.
Mimo to dla mnie osobiście zawsze to będzie specjalne miasto - ze względów rodzinnych i miłych wspomnień z dzieciństwa.
Wracając do mojej podróży "na Wiedeń" z zeszłego tygodnia: tydzień zacząłem z opóźnieniem, bo dopiero w środę. Poniedziałek i wtorek miałem przerwę - coś co nie zdarzyło mi się od 4-dniowej choroby w październiku. W środę próba pobiegnięcia rano do pracy - nieudana, zrobiłem tylko niecałe 10km które zaliczyłem jako bieg dodatkowy. W czwartek był basen i interwały, piątek rower, sobota tempówka, niedziela rower, poniedziałek - nieudana próba długiego wybiegania na siłowni (zrobiłem tylko 12km które zaliczam na kolejny tydzień), wtorek rower z następnego tygodnia a w środę wreszcie udało się długie wybieganie. Pogoda była straszna przez cały dzień - odwilż, pełno wody ze śniegiem i lodem przymarzniętym do chodników. W dodatku deszcz i wiatr. Już chciałem iść na krótki bieg na siłownię ale pod wieczór przestało padać i wiatr osłabł. Zachęcony wyszedłem na długi trening i wpadłem - po godzinie rozpadało się zdrowo, wiatr zaczął mocno wiać. Było ciężko ale udało się zrobić te 29km. Zadane tempo to było 5:12/km (maratońskie +28sek/km). Odskoczyłem dość szybko wirtualnemu partnerowi na 100 metrów ale wtedy już naprawdę wziąłem się w garść i dałem po hamulcach - trzymałem te 100 metrów przewagi do około 24 kilometra. Wtedy miałem odcinek po bardzo złej nawierzchni pod wiatr a deszcz padał najmocniej i straciłem tą przewagę. Ostatnie trzy kilometry były bardzo trudne, w sumie zakończyłem trening ze stratą 32 sekund do planu, to tylko sekunda na kilometr więc w tych warunkach trening można uznać za wykonany nawet ponad normę. Cieszy mnie to że trenuję swoją wytrzymałość - to zawsze w maratonach było moją najsłabszą stroną.
Podsumowanie:
Bieg | Plan | Realizacja |
---|---|---|
Inter- wały | 5x1600m odp. 400m | 24.01.2013 - na siłowni, udało się po zmianie tempa zrobić je wg założeń! |
Tempo | 3km sp. 5km KT (4:16/km) 1,5km sp. | 26.01.2013 - na dworze bo tak przyjemniej, razem 12km. |
Długi | 29km TM+28" (5:12/km) | 30.01.2013 - deszcz, wiatr, odwilż - mało przyjemna druga połowa ale satysfakcja po biegu olbrzymia |
Bieg dodat- kowy | 9,4km | 23.01.2013 - do pracy z dworca i z pracy na dworzec a do mojej wioseczki pociągiem |
Trening | Plan | Realizacja |
---|---|---|
Rower | 10' sp. 30' śr. | 25.01.2013 - 40' 20,1km, rowerek pokazał 667kcal. |
Rower | 5' sp. 5x(5' śr. 1' sp.) 4' sp. | 27.01.2013 - 40' 21,06km, rowerek pokazał 657kcal. |
Basen | 950m | 24.01.2013 - zrobiłem 1000m, czas 32:30, basen 25m |
Razem 60,45km biegu a łączny czas ćwiczeń to 7:02:09. Zrobiłem sobie tabelkę z podsumowaniem moich dotychczasowych tygodni "wiedniowych" i wygląda to tak jak na obrazku poniżej. Niebieski wykres to kilometraż samego biegania a czerwony wykres to łączny czas ćwiczeń aerobowych. Rośnie ostro ale to dlatego to dlatego że zdecydowałem dobić do 60km tygodniowo, teraz myślę że zatrzyma się na tym poziomie o ile (odpukać) żadne choróbsko się nie przypałęta.