Dzisiaj już piątek a zeszły tydzień wciąż nie podsumowany - to z racji nadmiaru czasu ;) jestem na wakacjach z rodziną i zajmujemy się wszystkim poza siedzeniem przed komputerem. Ale obecny tydzień podsumuję następnym razem - był całkiem nadzwyczajny, teraz zajmę się poprzednim, który był typowy. Najpierw jednak jak zwykle jakaś historyjka związana z Los Angeles.
Tym razem opiszę trochę dokładniej jak wyglądają statystyki i wyniki w tym maratonie. Z tego też wyniknie trochę ciekawych wniosków które odróżniają przeciętne podejście do tej dyscypliny wśród Europejczyków i Amerykanów.
Zacznijmy od ilości zawodników którzy ukończyli ten bieg: było to 21,5 tysiąca biegaczy co daje piąty pod tym względem największy maraton. Palmę pierwszeństwa dzierży od dawna Nowy Jork (ok. 50 tys.), potem jest Boston (ok 40 tys.) i Chicago (ok 30 tys.). Następnie są cztery maratony około 20 tysięcy, wśród nich L.A. które jest albo 4-tym albo 5-tym największym maratonem pod tym względem. Ten maraton wyróżnia się na tle innych bardzo ciekawą trasą (dla której wiele osób z USA przyjeżdża tam pobiec), poza tym ma ciekawy program przygotowywania do biegu maratońskiego młodzieży uczącej się (widać ich na filmikach - wszyscy mieli w zeszłym roku jednakowe seledynowe koszulki) - to też będzie wyraźnie widać w statystykach.
Na obrazku widocznym na samej górze jest podsumowanie zeszłorocznego maratonu w Los Angeles. Jest troszkę więcej mężczyzn niż kobiet (u nas zwykle ta różnica jest dużo większa). Średni czas to 5:26 a mediana to 5:20 - to dużo, dla porównania mediana z ostatniego Maratonu Warszawskiego to... 4:02. Dla przypomnienia - mediana to wartość poniżej (i powyżej) której znajduje się połowa wyników. Czyli w L.A. połowa zawodników przybiegła z czasem powyżej 5:20 a w Warszawie z czasem powyżej 4:02. To pokazuje myślę dobrze inne podejście w USA do maratonu - bardziej na zasadzie pokazania że da się niż na przygotowaniu się. Ważniejsze jest dotarcie do mety niż forma w jakiej się ten maraton kończy.
Zobaczmy jaki jest rozkład wieku - to będzie ciekawe:
Wszystko by było sensowne - górka dla mężczyzn 30-34 lat, ale są dwa dziwne odchylenia: pik dla kategorii najmłodszej - do 19 lat: 1982 chłopaków i 1640 dziewczyn. Druga dziwna sprawa to górka dla kobiet jest szybciej: przy kategorii 25-29 lat. Tej drugiej rzeczy nie umiem rozszyfrować - może to i u nas jest normalne, ale nie jestem ekspertem od tego w jakim wieku kobiety decydują się na maraton. Natomiast ta pierwsza "dziwota" jest dla mnie jasna. To ten program "Students run LA" o którym wspominałem. Zaczęło się w 1987 roku od 6 uczniów i jednego nauczyciela o nazwisku Harry Shiabazan. Program tak dobrze "załapał" że obecnie 500 nauczycieli i 3.000 uczniów bierze w nim udział (czyli zamiast ok. 3,5 tysiąca w tej najmłodszej kategorii było by tam 0,5 tysiąca i wykres powyżej byłby taki jak na większości innych duży maratonów). Do tej pory ponad 50 tysięcy uczniów wzięło udział w programie SRLA - to jeden z wyróżników maratonu w L.A.
Jeszcze jeden wykres - tym razem pokazujący w jakim czasie biegacze kończą L.A. Marathon:
Trochę źle dobrali opisy na osi czasu - to są dolne zakresy przedziałów godzinowych. Podam je więc tutaj: do 3 godzin: 126 osób (105+11), 3-4 godziny: 2.363 (1.897+466), 4-5 godzin: 6.071 (3.885+2.186), 5-6 godzin: 6.239 (3.515+2.724), 6-7 godzin: 2.059 (1.233+826) potem jeszcze są wyniki aż do ponad 10 godzin - maraton ten można ukończyć w dowolnym czasie, ale powyżej 6,5 godziny organizatorzy nie gwarantują medalu ani umieszczenia w wynikach a uczestnicy muszą korzystać z chodników i stosować się do przepisów ruchu drogowego bo ulice zostaną już otwarte dla samochodów.
Jak widać poniżej 3 godzin pobiegło 0,6% biegaczy a poniżej 4 godzin 11,6%. Znalazłem też podobne dane dla 2012 roku na stronie runnersgoal gdzie porównano wiele maratonów z USA. Wynika dla L.A. były prawie identyczne w 2014 roku (0,7% dla poniżej 3 godzin i 15% dla poniżej 4 godzin).
Źródła danych: mtecresults, runnersgoal.
Z tego wszystkiego wynika że jeżeli zrealizuję mój plan 3:15-3:10 to na mecie może być jeszcze dość pusto :) oby chociaż kibiców już trochę było ;) a na serio to podbudowuje mnie to że może mi się uda skończyć zanim słońce zacznie mocno prażyć - to w zeszłym roku był duży problem.
No to teraz szybko jak minął sportowo zeszły tydzień. Był to pierwszy tydzień drugiej części planu Hansonów. Skończyłem już część z interwałami budującymi szybkość i rozpocząłem tą w której interwały są wolniejsze, ale za to dłuższe i mają dwukrotnie większą całkowitą długość.
Dzień | Plan | Realizacja | Komentarz | |||
Pn | BS 13km | 13,2km | Spokojnie - 5:28/km | |||
Wt | 6x1600m | 14,64/km | Tempa podkręcone: 4:04, 3:59, 3:59, 3:59, 4:00, 3:52 - za szybko | |||
Śr | wolne | wolne | - | |||
Cz | BT 13km | 20,53km | Po drodze do pracy - tempa 4:30 było 15km | |||
Pt | BS 11km | 11km | Spokojnie - 5:20/km | |||
So | BS 13km | 12,92km | Spokojnie - 5:21/km | |||
Nd | BD 26km | 26km | W Beskidach - opis poniżej | |||
Razem | 98km | 98,29km |
W niedzielę wybiegliśmy z Wisły gdzie spędzamy ferie i pobiegliśmy w stronę Ustronia bulwarami przy Wiśle - bardzo miłe miejsce do biegania (jedyny zgrzyt to jeden most nad Wisłą gdzie trzeba obok samochodów przebiegać przez most). Zrobiliśmy najpierw 6km razem spokojnie, potem przyspieszyłem do planowanego 4:55/km. No ale w Ustroniu spotkałem Maćka z którym potruchtaliśmy 3-4 kilometry i tempo mi spadło. W drodze powrotnej do Wisły przycisnąłem i dogoniłem wirtualnego partnera ustawionego na 4:55/km (więc ostatnie 20km wyszły w tym tempie). Jak sobie teraz myślę to nie było za mądre bo powrót z Ustronia do Wisły to około 100 metrów w pionie (!) a podłoże było trudne do biegania - albo ubity, śliski śnieg albo kopny śnieg.
W sumie tydzień był bardzo udany, ale nie zapeszam bo obecny, który niedługo się skończy ma duże szanse być jeszcze lepszy :) A już za 44 dni okaże się na ile ten plan mnie przygotował!