sobota, 21 marca 2020

Bieganie w czasach zarazy



Co ma robić biegacz w czasach koronawirusa? Atmosfera jest naprawdę dołująca: miałem biec za tydzień półmaraton w Gdyni - szykowała się piękna impreza, pierwszy raz w Polsce mistrzostwa świata w półmaratonie i to praktycznie w moich rodzinnych stronach. Trzy tygodnie później miałem biec mój główny bieg tego sezonu: maraton w Łodzi. Wszystko zostało odwołane albo przełożone i nie widać za bardzo kiedy wrócimy do normalnego trybu życia.


Zdjęcie z dzisiejszego biegu

Co gorsza nawet trenowanie jest bardzo utrudnione. Na szczęście nie mamy jeszcze jako społeczeństwo wprowadzonej kwarantanny (a są już takie kraje w Europie), ale z racji zdrowego rozsądku nie powinno się biegać w miejscach gdzie są inni ludzie. Na szczęście ja mieszkam w domu na wsi, mogę wybiec z osiedla i po dosłownie kilkuset metrach mam takie widoki jak na zdjęciach. Mogę też wsiąść w moim garażu w samochód i podjechać w dowolne miejsce gdzie nie ma ludzi (czyli do lasu jeżdżę) i tam pobiegać. Skoro pracuję z domu to oszczędzam 90 minut dziennie na dojazdach - mogę ten czas spokojnie wykorzystać na bieganie przed albo po pracy. Ale w sumie nie wiadomo jak trenować - skoro nie wiadomo kiedy by miał być jakiś start to nie ma jak ułożyć planu treningowego. Więc tydzień temu przerwałem cykl treningowy i teraz tylko biegam spokojnie. W dodatku od paru dni miałem lekkie objawy jakiegoś wirusa (bardzo lekkie więc nie przerwałem biegania, tylko ograniczyłem - z 70-80km tygodniowo do 40km w tym tygodniu).

 Jest sobota, jutro dołożę dychę i będzie 40km w tym tygodniu

Więc siedzimy całą piątką w domu grzecznie i pracujemy, uczymy się i bawimy się. Dobrze że akurat teraz udało mi się wykończyć strych - śpimy tam teraz codziennie ze starszymi córkami, mają frajdę bo zrobiliśmy tam telewizor z konsolami do grania, łóżka i gwóźdź programu czyli domek dla lalek z większą liczbą pokoji niż ma nasz dom :) !


Trzymajcie się, jeszcze będzie pięknie - niech no tylko się z tym wirusem rozprawimy!

niedziela, 8 marca 2020

Memoriał Tomasza Hopfera w Powsinie

 
W sobotę całkiem miło spędziliśmy parę godzin: w Parku Kultury w Powsinie. Okazało się że jest tam organizowany Memoriał Tomasza Hopfera. Były różne kategorie biegów i udało się nam obsadzić aż trzy biegi! Nasza średnia Agatka i najstarsza Małgosia pobiegły 600m i 1000m, a ja zapisałem się na 5km.
Co ciekawe biegi były darmowe, ale dobrze zorganizowane. Impreza nie była duża, ale może dzięki temu nie została odwołana z obawy przed koronawirusem ;)
W każdym razie było fajnie - dziewczynki przebiegły (Agatka całkiem szybko, Małgosia nie jest tak sportowa, ale jestem bardzo zadowolony że przebiegła cały kilometr w terenie), a potem ja wybiegłem na pięć kółek po których Małgosia zrobi swój kilometr. Pętla miała całkiem strony podbieg przed metą. Przed startem pogadaliśmy z osobami z naszego wioskowego klubu biegowego (M.I.L.A. czyli Masters Iwiczna Life Athletics :) ), było też trochę chłopaków na starcie z mojej uczelni (Wojskowa Akademia Techniczna). Jak sobie pomyślałem że oni mogli się urodzić później niż ja ją skończyłem to byłem pewny że nie będę miał z nimi szans :)
Po starcie ruszyłem dość ostro, chociaż ograniczałem się żeby nie zwolnić potem za mocno. Nie patrzyłem na zegarek, ale patrząc teraz na wyniki widzę że pierwszy km był bardzo szybki, a potem tempo mocno spadło. Dystans miał być 5km, zegarek mi zarejestrował 4,29 - widać po śladzie gps że przekłamał - zaniżył, ale i tak na pewno nie było całych 5km... Udało mi się wyprzedzić sporo osób (w tym jednego studenta z mojej uczelni ;) ), chyba tylko dwa razy ktoś natomiast mnie wyprzedził i co najważniejsze: nikt mnie nie zdublował! :))) A było to całkiem przecież możliwe bo na płaskim gdy ja robić 4km w 16 minut to najlepsi mogliby już kończyć piąty kilometr...
Zmęczyliśmy się zdrowo, najmłodsza wybawiła się na placu zabaw i bardzo fajnie kibicowała - bardzo mi się ta sobota podobała!








ADs