No wreszcie jakieś dobre wieści z realizacji mojego planu :) W tym tygodniu było naprawdę porządnie: 6 dni biegowych, długie wybieganie, kilometraż bardzo wysoki (jak na mnie). Chyba nie mam do czego się przyczepić, dziwne.
To zacznijmy od tabelki żeby się pochwalić:
Dzień | Plan | km | Realizacja | km |
Poniedziałek | wolne |
| Udało się znakomicie | 0,0 |
Wtorek | BS 2km + SPR 5' + WB2 2x5km @4:15-4:10/km p. 8' + BS 1km | 14,4 | Rano, WB2 zrobiłem tempem maratońskim | 14,4 |
Środa | BS 8km + SPR 5' + R 10x100m/100m + BS 1km | 10,9 | Wieczorem spokojnie | 11,0 |
Czwartek | BS 16km + SPR 5' + R 5x100m/100m | 16,9 | Rano do pracy | 18,5 |
Piątek | BS 3km + SPR 5' + WB3 6-8x1km @3:50/km p. 3' + BS 2km | 13,5 | Zrobiłem 8 interwałów, ładnie wyszły | 12,7 |
Sobota | BS 10km + SPR 5' + R10x100m/100m | 11,9 | Z wózkiem biegowym więc bez rytmów | 11,8 |
Niedziela | BS 26km bardzo spokojnie w urozmaiconym terenie | 26 | Nie było w terenie, za to bardzo sensowne tempo 4:58/km | 26,0 |
Razem |
| 93,6 |
| 94,4 |
BS - bieg spokojny
SPR - ćwiczenia
WB2 - drugi zakres
BNP - bieg z narastającą prędkością
POD - podbiegi
Jeżeli się już musiałbym do czegoś przyczepić to po pierwsze: nie robiłem tych ćwiczeń sprawnościowych, bo te trochę wymachów i skipów to za mało. Po drugie - praktycznie nie rozciągam się po bieganiu i zaczynam odczuwać z tego powodu trochę problemów (stare te moje kości już :) ).
We wtorek zrobiłem dwa razy po 5km tempem maratońskim - pierwsza piątka to było tętno około 160, ale przy drugiej doszło do 170. Chyba trochę za dużo - na jesieni miałem średnie 167 na maratonie...
W piątek interwały na stadioniku - najpierw 7 na bieżni a ósmy po drodze do domu (spieszyłem się). Średnia z tym siedmiu wyszła 3:40/km - nieźle. Ostatni wolniej, ale chodniki, zakręty itd.
W sobotę nie zrobiłem rytmów, no ale trudno z dziećmi to robić. Najmłodszą miałem w wózku biegowym, a przez pierwsze 5km jechała ze mną na rowerze moja średnia córka. Niezła, nie dawałem rady za nią nadążyć!!!
No a niedziela to już fajnie - długi bieg pod wieczór. Właściwie to byłoby fajnie gdyby nie to że pobiegłem jakąś godzinę po uroczystym obiedzie z okazji naszej 18-tej rocznicy ślubu (jadłem ćwierć kaczki na obiad :) ). Kaczka chciała wyfrunąć na wolność, ale jej nie pozwoliłem i dobiegłem całe 26km. Choć pit-stop'y były dwa, ale kaczka miała tylko możliwość wyfrunięcia w kierunku dolnym.
Co teraz? Ostatni tydzień w Polsce przed wakacjami, tydzień przewiduje "tylko" 80km w sześciu wyjściach. Potem wylot i bieganie w 35 stopniach (ehh, trzeba będzie wcześnie rano wstawać). No a ze startów: zapisałem się na trzy biegi:
- Bieg Powstania Warszawskiego (widzieliście trasę??? Podbieg pod Karową???)
- Półmaraton Praski (no wreszcie nie w piekarniku tylko początek września i wieczorem)
- Business Run - charytatywny, z pracy - dzień po półmaratonie więc pewnie nie poszaleję
Acha, należy się jeszcze wyjaśnienie - nie napisałem nic o Biegu Konstancińskim. Bardzo żałuję, ale jak się jest taką gapą (delikatnie mówiąc) żeby zapisać się na bieg w dniu kiedy córka ma chrzciny... jak widać trochę już nie ogarniam niektórych rzeczy :) Bardzo żałuję bo podobno impreza była bardzo fajna, a pakiety startowe bardzo bogate. Za rok mam nadzieję że się już uda :)