wtorek, 26 grudnia 2023

Canons Park Run

 


Wychodzimy sobie z Żoną na poranny bieg spokojny do parku, a tutaj jakieś zgrupowanie biegaczy się tworzy i wszyscy idą w jednym kierunku. Co prawda jesteśmy w Anglii, tuż przed 9:00 rano i jesteśmy w parku, ale jest poniedziałek - więc nie spodziewałem się że będzie tutaj Park Run. A jednak okazało się że tak - jest przecież pierwszy dzień Świąt Bożego Narodzenia i z tej okazji odbywa się taki specjalny Park Run! No to szybka decyzja - ja pobiegnę. Mam w nogach 1,5km dobiegu do parku plus kilometr po parku na miejsce startu i już nie mam czasu na nic więcej bo zaraz start. Dopytałem lokalsa o to jaki to bieg (od niego się dowiedziałem tych szczegółów o których napisałem wcześniej), odśpiewali jakąś piosenkę świąteczną na temat Park Run i po chwili pogadanki poszliśmy na start. Frekwencja była spora - prawie 300 biegaczy i biegaczek, ja chciałem pobiec na 20 minut więc ustawiłem się na przodzie.

Po chwili ruszyliśmy - trasa to trzy pętle po parku Canons Park. Pogoda była niezbyt świąteczna - tak na oko dwanaście stopni i z powodu wcześniejszych deszczy miejscami było sporo błota i kałuże na całą szerokość trasy. Część zawodników biegła środkiem - niezłe fontanny się robiły, część (w tym ja) próbowała omijać bokiem, niestety błoto było tak śliskie że trzeba było uważać żeby się nie wywrócić i trochę traciłem równowagę w tych miejscach. Pierwsza połowa trasy była po alejce w części parku gdzie była trawa, a druga połowa okrążenia wśród drzew, po podłożu mocno gruntowym i pod górkę. Siłą rzeczy tam tempo spadało, w pierwszej połowie okrążenia udawało się biec poniżej 4:00/km, ale przez to błoto, kałuże, grunt i podbieg tempo spadło w drugiej połowie okrążenia. Było ich w sumie trzy, każde po niecałe 1,7km. Po starcie byłem gdzieś około chyba 14 miejsca, ale nie utrzymałem tego tempa poniżej 4min/km i kilka osób mnie niestety wyprzedziło.

Karolina mi dopingowała na dwóch okrążeniach - po biegu mieliśmy się na mecie spotkać. Wpadłem w końcu na metę z czasem 21:15, co nie było tak złe. W końcu to było z marszu, bez rozgrzewki, z treningu i wszystkie te dodatkowe utrudnienia o których wcześniej pisałem trzeba wziąć pod uwagę. 

Wynik dał mi 17 miejsce na 291 biegaczy. Był tylko jeden problem - nie spodziewałem się tego biegu a w Park Run konieczny jest kod paskowy żeby być sklasyfikowanym. Ja ten kod paskowy mam zawsze w portfelu, ale portfel został w domu - 2,5km od miejsca startu. Pogadałem na mecie, pobiegłem szybko do domu (najpierw musiałem Żonkę odnaleźć - zrobiłem prawie całe, czwarte już kółko żeby ją dorwać) i jak dobiegliśmy do domu to szybko wziąłem kod paskowy i biegiem wróciłem na miejsce startu. Zdążyłem jeszcze przed zamknięciem linii mety :) Dzięki temu zostałem sklasyfikowany:


Fajny początek tych Świąt Bożego Narodzenia. A co lepsze - mam zamiar jeszcze dwa razy tam zawitać, bo w sobotę jest standardowy Park Run a potem we wtorek edycja noworoczna :) !

Korzystając z wyprzedaży kupiłem sobie tutaj Asicsy Gel Pulse 13 - za jakieś 42 funty czuli 210 złotych, lubię buty w takich cenach. Ale szkoda mi będzie tych butów na te dwie edycje Park Run, tak jest takie błoto że nic by nie zostało z czystości tej białej pianki na podeszwie.



piątek, 15 grudnia 2023

Lokalna legenda stravy


Biegacze zwykle lubią rywalizację. Pewnie dlatego "lokalne legendy" stravy mi też się podobają. Sprawa nie jest nowa, istnieje od co najmniej paru lat, ale dopiero teraz pomyślałem że coś o tym napiszę. Jak ktoś nie wie o co chodzi to kilka słów opisu: na stravie można tworzyć segmenty (wystarczy się przebiec, a potem w aplikacji przez przeglądarkę zaznaczyć początek i koniec tego segmentu). Strava potem automatycznie będzie wszystkie nowe biegi (nasze, ale też wszystkich innych biegaczy) będzie sprawdzać i wykrywać czy ten segment się przebiegło (ile razy, jak szybko itp). Można też ręcznie przeliczyć swoje stare biegi. 

Zabawa jest fajna bo można sprawdzić statystyki segmentu - ile razy i kto przebiegł, jakie mieli czasy i można się ścigać :) fajnie jest na przykład na wakacjach - zwykle biegam wtedy w miejscach gdzie inni turyści biegają i udaje mi się czasem stać "lokalną legendą". A co to właściwie znaczy? To znaczy po prostu że przez ostatnie 90 dni przebiegło się najwięcej razy tą trasą. Jak widzicie na zrzucie ekranu na samej górze - akurat w tym tygodniu zostałem wreszcie legendą na mojej ulubionej trasie w Lesie Kabackim - to jest ta wyznaczona w lesie trasa 10km, tylko zaczynając i kończąc w Kierszku (a nie oficjalnie - od Moczydłowskiej). Pamiętam że do tej pory był tam ktoś kto miał 15 biegów w ostatnich 90 dniach. Ale chyba się część przeterminowała, bo ja mam teraz też 15 biegów, a zostałem właśnie lokalną legendą :)

Można też obejrzeć statystyki każdego segmentu, poniżej dla tego konkretnego segmentu:



Jak widać wygrywa nasz słynny piaseczyński Krzysztof Wasiewicz oraz Dominika Stelmach. Raczej z nimi nie będę konkurować - przebiec 10km w lesie w czasie 34 minut nie mieści mi się w głowie (zresztą po asfalcie i nawet ze stromej góry też mi się nie mieści w głowie :-) ). 
Dobra, jutro mam zamiar podnieść mój licznik o 1, a w niedzielę o 2 - będzie 18, zobaczymy czy mnie ktoś dogoni!

P.S. A dzisiaj dostałem maila ze stravy że na innym odcinku (który jest częścią tej pętli powyżej) nikt inny jak właśnie Dominika Stelmach skradła mi tytuł lokalnej legendy. Ta zniewaga nie ujdzie płazem - zobaczymy czy po weekendzie uda mi się odzyskać tytuł (przebiegnę ten odcinek przecież trzy razy!).



ADs