niedziela, 30 września 2018

Półmaraton Kopenhaga

 

Mówi się że jeden obraz wart jest tysiąca słów. No to idąc tym tropem (a wcale nie dlatego że już dwa tygodnie pobiegłem ten półmaraton i mam tyle zajęć że znalezienie pół godziny na opisanie go graniczy z cudem ;) ) mam zamiar zrobić ten wpis bardzo obrazowo.
Krótko więc i na temat: polecieliśmy z dwiema starszymi córkami, moim biegowym kompanem Zbyszkiem, jego żoną i wnuczkiem do Kopenhagi. Ładne miasto, typowo portowe - pogoda była bardzo zmienna i trzeba było co chwilę zakładać albo zdejmować kurtki. Poza tym zapamiętałem ceny - butelka wody 0,5l w małym sklepie: 25 koron (15zł), najtańszy pokój hotelowy 600zł za noc, pojedyńcza porcja lodów 40zł itd :) dobrze że tylko na dwa dni polecieliśmy bo byśmy z torbami poszli :)

Mimo cen to jednak bardzo miło wspominam ten wypad - pozwiedzaliśmy, dzieci na ich park zabaw (Tivoli) poszły, no a my - oczywiście pobiegliśmy półmaraton. Ja przez mój bananowy uraz nie wiedziałem co się na trasie będzie działo. Nie miałem planu w sensie w jakim czasie dobiec bo musiałem obserwować organizm jak znosi wysiłek. Próbowałem najpierw biec tempem 4:15/km. Nie wyszło mi za bardzo na początku - było za szybko bo 4:06/km, ale potem do końca 11km było właśnie tym tempem, jednak tętno wariowało, było w zakresie 180 czyli wyścigu na dychę. No i tą dychę tylko wytrzymałem i padłem... nie dość żę tempo siadło mocno i na ostatnich 10km straciłem 6 minut z okładem, to jeszcze mięśniowo się zaprawiłem tak kompletnie że długo wracałem do siebie. Generalnie ten uraz plus trzytygodniowa przerwa w bieganiu spowodowały że sportowo cofnąłem się do momentu gdy biegałem od około roku dopiero. Właściwie to nawet ciężko to tak określić, bo ja jeszcze nie wyzdrowiałem tak zupełnie, ciągle jakieś pobolewania mam, a wydolnościowo to ciągle jest bardzo słabo.

Za tydzień maraton w Chicago - mój cel na ten rok, który niestety stał się teraz celem "aby dobiec". Z jednej strony szkoda, z drugiej - najważniejsze w moim bieganiu jest żeby być zdrowym i mieć z tego radość. A te dwa cele da się osiągnąć nawet obecnie. Po prostu nie będę biegł na wynik, postaram się dobiec równo (będę biegł na tętno) a poza tym planujemy z małżonką mieć super zabawę w zwiedzanie za Wielką Wodą :) !

























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

ADs