poniedziałek, 13 lutego 2012

10 tydzień do maratonu czyli choróbsko ale się nie dajemy

Kolejny tydzień ale pierwszy w trakcie którego trochę chorowałem. Jednego dnia byłem naprawdę słaby i z tego powodu dałem sobie jeden więcej dzień odpoczynku. Był to też pierwszy tydzień w którym wszystkie treningi zrobiłem na bieżni elektrycznej. Nie jest to za fajne ale jestem wdzięczny mojej firmie że mi wykupuje abonament który daje mi wejścia na siłownie, baseny itp. Dzięki temu spróbowałem (no bo za darmo, to nie ma co się szczypać) i mimo że wolę na świeżym powietrzu to jednak cieszę się z tej możliwości. Jak ktoś jest chory i nie może przy prawie -20 stopniach biegać to bieżnia jest jedyną możliwością żeby jednak trening zrobić.
Z drugiej strony może i lepiej byłoby po prostu nie biegać i szybciej się wyleczyć? Mi się wydaje że bieganie poprawia moje samopoczucie więc wolę o ile czuję się na siłach biegać w trakcie zdrowienia.

A teraz biegi:

Bieg nr 1: rozgrzewka, 6x800m 4:40/km 1:30 odpoczynku między interwałami, schłodzenie. Na bieżni nie ma miejsca na przyspieszenie "bo się lepiej czuję" i to mi służy :) te interwały były naprawdę ciężkie. Niby lekkie ubranie więc łatwiej biegać ale brak ruchu powietrza jest zabójczy - dużo gorzej człowiek się chłodzi bez wiaterku więc pocenie się jest mocniejsze i trudniej biegać. Udało mi się jednak przebiec zgodnie z planem chociaż po biegu miałem problemy z wejściem po schodach do szatni :) Razem 9,8km w 50 minut.

Bieg nr 2: 13km w tym: 1,5km rozgrzewki, 10km DT czyli 5:05/km, 1,5km schłodzenia. Wyszło 14km w tym: 2km 5:45/km, 10,5km 4:58/km, 1,5km 5:45/km. Rozgrzewkę wydłużyłem o pół kilometra, część główną biegłem z narastającą prędkością zaczynając od zadanej ok. 5:05/km. Średnia wyszło więc poniżej 5 minut na kilometr. Tu też ciężko się biegło i znowu obstawiam że to ten brak chłodzenia.

Bieg nr 3: 21km TM + 9s/km czyli 5:29/km. Udało mi się zrealizować ten trening wieczorem mimo napiętego programu dnia i znowu chciałem zrobić prędkość narastającą. Zacząłem od prędkości z planu: 11km/h czyli 5:27/km, po 11km zwiększyłem do 12km/h czyli 5:00/km i planowałem ostatnie 5km podwyższyć do 13km/h ale nie dałem rady i nawet nie próbowałem. Nawet musiałem na ostatnie dwa kilometry wrócić do 11km/h bo nie chciałem zostać wystrzelony do tyłu jak z procy albo jak na tym obrazku :)


Końcówka biegu była strasznie ciężka - było mi gorąco przez brak wiatru a po drugie chyba choroba jeszcze powoduje że jestem słabszy. Czas jaki uzyskałem to 1:51:08s na 21km a na jesieni udało mi się biegając po Lesie Kabackim zrobić dystans półmaratonu w 1:45:00.

W sumie tydzień zaliczam do udanych - mimo choróbska udało się zrobić wszystkie trzy treningi
Skróty:
DT - Długie Tempo (LT - Long Tempo) 5:05/km
TM - Tempo Maratońskie (MP - Marathon Pace) 5:20/km

6 komentarzy:

  1. Półnaraton na bieżni?!Szacun! Mnie 2x w życiu spotkała ta watpliwa przyjemnośc - długi bieg na taśmie - i masatra. Nigdy więcej! A czas - o conajmniej 15 min gorszy nix w naturze.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nudno jest ale inaczej musiałbym cały tydzień wykreślić z biegowego życiorysu...
    Pocieszające to co piszesz o czasie - może na Półmaratonie Warszawskim uda się jednak fajny czas wykręcić skoro na taśmie jest wolniej... mi wyszło 1:51 a chcę złamać 1:45 - już tylko troszkę ponad miesiąc :)

    Acha a zajrzyj kilka postów wcześniej, do 11 tygodnia, tam raz zaliczyłem 32km na taśmie :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. 1:45 mówisz dziś, czyli pewnie rzeczywiście zaatakujesz okolice 1:40:) Podobnie jak ja. Zawalczymy więc o to, kto będzie lepszy w aglomeracji Nowoiwiczniańsko-mysiadlańskiej!;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytasz w moich myślach :) dokładnie tak planuję ale trochę się hamuję bo nie wiem czy wytrzymam 4:44/km... 5:00/km to wiem że wytrzymam bo już na treningu się udało. Czyli 1:45 to mój cel a ile się uda urwać to zobaczymy za 5 tygodni :))

    OdpowiedzUsuń
  5. Bieg to jednak bieg - adrenalina, inni zawodnicy itd. Na pewno dasz radę!:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ech nie wiem, wczoraj zrobiłem test - jeszcze lekki kaszel mam więc na bieżni elektrycznej biegłem w tempie 4:45/km - wyszło ok 12,5km i nie padałem na twarz ale raczej nie dałbym rady... no ale na bieżni brak wiatru i się przegrzewam, może się uda, chyba spróbuję! :)

    OdpowiedzUsuń

ADs