niedziela, 30 maja 2021

Ultra-way Rumia 22km

Wczoraj pobiegłem za moją małżonkę bierg terenowy w Rumii. Akurat zbiegło się z wizytą u rodziny niedaleko, więc udało się załatwić kilka spraw ze jednym wyjazdem. Sportowo było bardzo fajnie, ale po kolei. Zaczęło się od piątku wieczorem gdy wpadłem do biura odebrać pakiet startowy. Ultra-way w Rumii to cały festiwal biegowy który oferuje biegi na dystansach 10, 22, 50, 100 i (!!) 160km. Ten ostatni wygląda fajnie - sporo biegnie się wzdłuż morza a potem Zatoki Gdańskiej. Ale ja spokojnie - miałem przepisany pakiet żony więc 22km. 

Plan był pobiec dość szybko - więc ubrałem sie na krótko, z wyposażenia obowiązkowego przy tak krótkim dystansie był tylko kubek albo inny pojemnik na wodę. Wziąłem więc soft-flaska i jeden żl na drogę i stanąłem na starcie. 


Trochę stanąłem za daleko z tyłu, na filmiku poniżej widać ile osób przede mną było i na początku szybko przesunąłem się na przód stawki. Znalazłem się w pierwszej dziesiątce a nawet dokładnie byłem chyba 5-6 przez pierwsze kilka kilometrów. Troszeczkę za mocno wystartowałem bo zacząłem odczuwać podbiegi. Trasa prowadziła przez Trójmiejski Park Krajobrazowy, więc było ich trochę. Okolica piękna, cicho i ładnie. Stawka biegaczy się rozciągnęła. Trasa była bardzo fajna, dobrze oznaczona - często i wyraźnie, co oczywiście nie przeszkodziło mi dwa razy z niej zboczyć :) ale raz sam się zorientowałem - tam było rozwidlenie tras 10km i 22km, a drugi raz to sam nie wiem - po prostu w drugą stronę pobiegłem i wtedy spadłem z 7 na 10 pozycję bo pociąg trzech osób mnie minął.


Na 14-15km był jedyny punkt odżywczy, złapałem tam kubek (wypiłem i oddałem bo nie wolno śmiecić :) !) i pobiegłem dalej jak kozica. Niestety zacząłem odczuwał w prawej stopie na podbiciu duży dyskomfort. Myślałem że to pęcherz ale po biegu okazało się że powstała rana - chyba to był pęcherz który pękł Próbowałem chronić to miejsce, ale stawianie stopy bardziej na zewnętrznej krawędzi jest strasznie niebezpieczne - raz prawie zwichnąlem kostkę (coś leciutko chrupnęło, ale bez dużego bólu). 

Przez tą ranę na podbiciu ciężko mi się biegło końcówkę. Nawet ucieszyło mnie ogromne podejście na 18km - bo nie dało się biec, a podczas marszu stopa nie bolała. Na górze podbiegu wyprzedziłem jednego biegacza który kompletnie odpadł i maszerował i awansowałem na 9 miejsce. Potem już zbieg - oj na zbiegach kilka razy miałem śmierć w oczach, bywało stromo asalomony które założyłem na ten bieg miały średni bieżnik. Przez to razm sunąłem jak na desce a często wyrzucało mnie na zakrętach :)

Końcówka to jakieś 1,5km w mieście - przycisnąłem i wbiegłem prawie sprintem co mi trochę pokazało że chyba mogłem jeszcze trochę wycisnąć na trasie z siebie.

Zauważyłem że najgorzej mi szło na podbiegach, praktycznie wszyscy którzy mnie wyprzedzili robili to na podbiegach - bardzo zwalniałem wtedy. Na zbiegach natomiast radziłem sobie lepiej niż inni, ale to było mniej niż te straty na podejściach - widać jednak że jak się trenuje na Mazowszu to podbiegi są piętą achillesową :)

Suma sumarum - bardzo fajny bieg i jestem zadowolony z 9 miejsca na 91 osób które ukończyły. Mój czas to 2:02:02 wg mojego zegarka, wg organizatora 3 sekundy więcej (bo startowałem z tyłu stawki). 

Jak by co to polecam ten bieg, fajna organizacja na starcie i mecie i trasa!




niedziela, 23 maja 2021

Warsaw Track Cup i Bieg Firmowy


Pandemia ma swoje minusy, ale ma też i ciekawostki. Na przykład ja wczoraj po raz pierwszy pobiegłem na raz... dwa biegi :) Jeden zupełnie normalny - czyli Warsaw Track Cup a drugi zdalnie: Bieg Firmowy. Akurat tak się złożyło że oba biegi były tego samego, na tym samym dystansie (5000m) i jeden był na żywo a drugi trzeba było pobiec zdalnie, z aplikacją w telefonie.

Warsaw Track Cup biegłem już wiele razy - nadal organizowany jest na stadionie Orła czyli na ulicy Podskarbińskiej w Warszawie )podobno nagrywali tam Misia - sceny z klubu sportowego "Tęcza") i nadal jest to prawie cały dzień różnych dystansów od najkrótszych dla najmłodszych do 5000m dla dorosłych. Ja zapisałem się na 5000m bo chciałem się poprawić od zeszłego tygodnia gdy mieliśmy sprawdzian z kolegami z klubu biegowego MILA i wybiegałem 19:58 na piątkę na stadionie. Wiadomo że w tydzień formy się nie zbuduje, ale tydzień temu zrobiłem duży błąd i pobiegłem dzień wcześniej ciężki trening - interwały progowe 4x1600 plus 4 rytmy 200m. Teraz zrobiłem też akcenty w tygodniu, ale ostatni dwa dni wcześniej a dzień przed zawodami zrobiłem dzień wolnego. Wynik - było dużo lepiej bo 19:33 jest już całkiem janym wynikiem. 

Postaram się za jakiś czas znowu pobiec taki sprawdzian i kontrolować jak (i czy) udaje mi się poprawiać. Muszę też się przyłożyć do obniżenia wagi bo po tej pandemii jeden kilogram cały czas się nie chce ode  nie oderwać :)

Bieg firmowy zaliczyłem przy okazji - to sztafeta 5 osób, każda ma przebieć 5km - udało się nam w firmie zgromadzić piątkę (nawet nie jedną) więc pobiegliśmy w tym trochę rekreacyjnym i charytatywnym biegu. Mieliśmy chyba całkiem dobry wynik drużynowo, ale w sumie nie o wynik tu chodziło.


Przy okazji małe podsumowanie pierwszych dwóch tygodni planu treningowego pod Rostock.

Tydzień 1

Biegałem codziennie, razem wyszło 70km. Bieg długi w niedzielę 17,7km, we wtorek rytmy na stadionie - fajnie wyszły, w piątek interwały progowe też na stadionie no i w sobotę dodatkowy akcent - 5000m które wyszły w 19:58.

Tydzień 2

Zacząłem pomyłkowo od biegu dłuższego 16,6km, we wtorek zaległy z niedzieli akcent 8km TM - wyszło po 4:19/km, w czwartek po Raszynie (córki na basenie a ja czekając biegałem) progowo 6,4km i 4x200m rytmy - też fajnie to wyszło i potem dzień odpoczynku i w sobotę opisany Warsaw Track Cup: 5000m w 19:33 - bardzo fajny postęp. Razem wyszło 65km.

Zacząłem już trzeci tydzień - tym razem spojrzałem w plan i dzisiaj było tylko 8km TM, za to po Lesie Kabackim więc poziom wysiłku większy ze względu na podłoże. Poza tym w tym tygodniu w sobotę możliwe że pobiegnę 22km po lasach koło Rumii bo moja małżonka przepisała swój pakiet na mnie (coś ją boli stopa) - więc pewnie kilometraż wyjdzie mi większy. Planowałem na początku tego planu treningowego robić po 80km - nie wiem czy to mi się uda... zobaczymy.

A na koniec parę zdjęć jeszcze z Warsaw Track Cup.








poniedziałek, 10 maja 2021

Plan na półmaraton Rostock

Mój ostatni maraton dał mi trochę w kość, jak (prawie) zwykle podczas biegu obiecywałem sobie pod koniec że to ostatni raz. Od teraz to półmaratony! Zwykle mi przechodziło krótko po biegu, ale teraz mnie jeszcze trzyma, więc jako następny bieg wybrałem sobie naprawdę półmaraton. Poza tym jeszcze nie do końca wiadomo czy koronawirus pozwoli na organizację dużych imprez, podróże i otwarcie hoteli - a to wszystko jest mi potrzebme skoro uprawiamy całą rodzinę turystykę maratonową. 

Dlatego najbliższy start wybrałem nie za daleko - żeby można było dojechać samochodem. Wybraliśmy weekend gdy starsze córki będą na obozie a my z najmłodszą damy radę dojechać w nie za długim czasie. Akurat udało się że w tym czasie (31 lipca) odbywa się w Rostock'u (chyba po polsku powinno się pisać Roztok bo nazwa miasta jest z czasów gdy mieszkali tam Słowianie) impreza biegowa która objemuje różne biegi, w tym półmaraton.

To miło mi poinformować że mam kolejny cel - pobiec na dobrym poziomie w Roztoku, no chociaż poniżej tych 1,5 godziny! Patrząc na tabele Danielsa i mój ostatni wynik na milę jest to dokładnie czas jaki powinienem uzyskać (Vdot=51). W sobotę próbowałem sobie zrobić test wracając z zakupów rodzinnych do domu biegiem chciałem przebiec 5km "na maksa". Niestety jest dużo pracy przed mną - wg tabel powinienem przebiec 5km teraz w 19:36 a dałem radę tylko 2,5km i to troszkę słabszym tempem, potem odpocząłem w truchcie 4 minuty i znowu 2,5km szybko. Razem te 5km odliczają przerwę zabrały mi 19:50. No ale była przecież przerwa więc było dużo słabiej niż tabele Danielsa sugerują. 

Poczytałem więc mądre biegowe książki które zalegają na moich półkach i wybrałem po namyśle plan biegowy z Danielsa (najnowsze wydanie) i opracowałm 12-tygodniowy plan według jego zaleceń:



Zacząłem dzisiaj od przyjemnego biegu 17,7km po 5:25/km po Lesie Kabackim. Było super - pogoda jak w lato, skończyłem przed 13:00 gdy już tłumy zebrane od strony Ursynowa szykowały się do startu w Wings For Life :)

Jedyne co mnie trochę martwi to że wczoraj po szybkich 5km odczuwałem znouw jak kiedyś przez dłuższy czas - prawe biodro i troszkę kolano. Na szczęście dzisiaj już nie mam prawie tych objawów - muszę to obserwować bo mój najważniejszy cel to nadal "biegać zdrowo"!

No to życzcie mi powodzenia, zobaczymy jak to pójdzie - jestem na razie pełny optymizmu!

niedziela, 2 maja 2021

Mila Konstytucyjna

 

Prawdziwe zawody! Lało jak z cebra od rana co prawda, ale po tej pandemii (mam nadzieję że już możemy tak mówić) nie ma co wybrzydzać - wziąłem kurtkę przeciwdeszczową i pojechałem mimo wszystko na stadion w Piasecznie. W tym roku Kondycja zorganizowała Milę Konstytucyjną właśnie tam ze względu na nadal obowiązujące ograniczenia. Akurat od dzisiaj zostały trochę rozluźnione, ale o ile wiem podwyższono tylko nieznacznie limit osób z 25 do 50 które mogą brać udział w zawodach.

Ja dwa tygodnie temu przebiegłem maraton więc ten pierwszy tydzień był regeneracyjny. Drugi tydzień natomiast też nie miałem jak mocno przycisnąć - na początku tygodnia nie mogłem wyjść pobiegać dwa razy a potem miałem szczepienie przecivko COVID-19 (w czwartek rano) więc mimo że nie miałem kompletnie żadnych objawów ubocznych to dla bezpieczeństwa po szczepieniu zrobiłem ponad dobę odpoczynku od biegania. Zrobiłem więc w czwartek rano krótki bieg spokojny, potem szczepienie i następnego dnia (w piątek) po południu poszedłem i znowu tylko na krótki bieg spokojny. W sobotę też krótko rano przed podróżą do rodziny - w sumie więc kilometraż całego tygodnia wyszedł niezwykle mały: 30km. 

Mimo to plany były światłe - pobiec coś blisko moich poprzednich wyników na milę, a te były w zakresie 5:24-5:39. Miałem tylko podejrzenia że nie będzie to za łatwe bo ostatnio trochę mi słabiej - waga troszkę wyższa, wyniki troszkę słabsze. Ustaliłem więc sobie że biegnę na samopoczucie - bez patrzenia na zegarek. Żeby pobiec 5:22 trzeba by robić kółko w 80s - tak sobie przeliczyłem i planowałem zerkać tylko na duży zegar przy mijaniu linii mety na każdym z 4 okrążeń.

Pogoda była straszna - lało, nie chciałem wyjść z samochodu żeby się rozgrzewać. W końcu się zmusiłem i na 10-15 minut przed startem poszedłem (wcześniej już odebrałem numer startowy). I nagle zdarzył się cud pogodowy - na czas biegu przestało padać i nawet miałem uczucie że jest za ciepło :) a do tej pory było 10-12 stopni więc dodając deszcz było po prostu strasznie zimno.

Stanęliśmy na starcie - nie wiem czemu ustawili osoby szybsze z tyłu, ale się przemieszaliśmy żeby było wygodniej po starcie. Dużo ceregieli nie było i ruszyliśmy. Po starcie byłem gdzieś około 4-5 miejsca, ale na końcu pierwszego wirażu miałem odczucie że biegniemy za wolno więc niedużo myśląc wyprzedziłem wszystkich :) Oczywiście okazało się że za szybko biegłem - po pierwszym kółku miałem 1:17 a powinno być 1:22 (bo 80s kółko plus końcówka 9metrów to około 2s). Na drugim kółku dalej prowadziłem - czułem się już nie tak super, ale jakoś mnie nie wyprzedzali mnie jeszcze. Z tego co pamiętam to drugie kółko było dużo wolniej - coś koło 10s aż. Na trzecim kółku pod koniec mnie wreszcie wyprzedziła trzyosobowa grupka. Było mi już ciężko, ale tempo wydaje mi się utrzymywałem bez zmian.

Wreszcie ostatnie kółko i ten mobilizujący dzwonek - chciałem nie dać się już nikomu wyprzedzić, chociaż bałem się że jak zwykle się to nie uda. Biegłem równo pół okrążenia, cały czas słyszałem tuż za sobą kogoś. Wreszcie na ostatnim wirażu postawnowiłem zacząć finisz, bałem się że nie dociągnę do mety - ścigacz był cały czas za mną. Dałem więc tyle z siebie ile mogłem i... udało się! Dobiegłem jako czwarty i co ciekawe ten ścigacz tuż za mną to Bartek z którym się widzieliśmy przed biegiem i znamy się z biegów (no i uczelni).

Cieszę się że udało mi się dobiec w takim stylu - co prawda za szybko zacząłem, ale ogólnie wynik jak na czas po pandemii jest dobry: 

5:42,60

Super było wreszcie pobiec i wrócić z medalem do kolekcji, oby to już teraz było czymś zupełnie normalnym jak jeszcze 1,5 roku temu :) !






 

niedziela, 18 kwietnia 2021

Maraton Gdańsk wirtualnie


 Nadszedł dzień biegu - co prawda wirtualny, ale miejmy nadzieję że ostatni taki i za kilka tygodnie ruszą imprezy sportowe na świeżym powietrzu. Na razie jednak nie ma wyjścia - musiałem wystartować w biegu wirtualnym. Chociaż nazwa jest moim zdaniem niefortunna, przecież biegnie się naprawdę a nie wirtualnie, powinno się raczej mówić "zdalny" albo jakoś podobnie.

Pierwszy pomysł był aby pobiec na Kępie Potockiej, gdzie odbywa się zwykle Park Run Żoliborz. Lepszy pomysł mi podsunął kolega Tomek - żeby pobiec razem z grupą szybkiebiganie.pl która na Ursynowie zorganizowała maraton dzisiaj. Pętla jest tam mniejsza - 2,4km, za to bardziej płaska. Nie jest idealnie bo sa jedne światła :( ale jest to droga wyjazdowa z osiedla gdzie jeszcze chyba prawie nikt nie mieszka, więc mimo że przebiegałem tam chyba 18 razy to nie było to problemem. 

Grupa jest dobrze zorganizowana - był stolik na picie, stawiło się w sumie około 9 osób. Podzieliliśmy się na dwie grupki - jedni biegli 3:55-4:00/km a my po 4:30/km. W mojej grupie było nas trzech, jeden kolega chciał biec półmaraton tylko. 

No to ruszyliśmy - na początku było trochę za szybko, jak zwykle. Ale staraliśmy się kontrolować tempo i nie było dużo za szybko. Trochę GPS wariował - pokazywał za szybkie tempo. Trasa jes tam atestowana i są nawet oznaczenia co kilometr. Na początku było super - pogoda dopisała, było około 8 stopni, czasami słonecznie, czasami pochmurno. Biegło się bardzo przyjemnie. Na samym początku tętno było wysokie, ale potem się uspokoiło i było nawet sporo niższe niż zwykle u mnie na maratonie (było około 163 a średnieprzy prędkości maratońskiej mam zwykle 172, chociaż musiałbym to sprawdzić dokładnie). 


 Po niecałej godzinie wpadła moja grupa wsparcia - żona i dwie młodsze córki. Pokibicowały mi przez kilka kółek, dostałem picie i ogólne wsparcie :) Wpadł też kolega który przebiegł ze mną dyszkę - dzięki Kazik! 


 A potem zaczęły się schody. Najpierw jeden kolega przyspieszył bo finiszował swój półmaraton. Potem po kółku drugi kolega trochę mi zaczął uciekać - zacząłem już około 22km mieć problemy z utrzymaniem tempa. Wyglądało to bardzo źle niestety. Kolega zszedł z trasy i chyba od około 25km musiałem do końca już walczyć sam z dystansem. Nie poszło mi to za dobrze - tempo zaczeło mocno spadać, 4:45/km potem 5:00/km które broniłem przez jakiś czas. Ale niestety stało się najgorsze - odpadłem już porządnie i ostatnie 10km to już rzędu 6min/km! Cierpiałem i obiecywałem sobie że to już ostatni maraton :) ale walczyłem żeby dobiec i nie mieć tego psychologicznego problemu ze schodzeniem z trasy. Było długo i za nudno żeby to opisywać. Mimo atestacji trasy skończyłem bieg gdy zegarek pokazał 42,2km (pewnie 400m za szybko patrząc na znaczniki), ale nie miałem już siły a maraton wirtualny robi się na gps więc tak zdecydowałem. Pogoda się bardzo poprawiła i od połowy biegu było już za gorąco - polewałem się wodą po głowie żeby się schłodzić.

Miłe było że kilku kolegów poczekało na mnie - skończyli pewnie 30 minut wcześniej. Pogadaliśmy bardzo krótko i zabrałem się do domu. Wynik naprawdę nie zachwyca: 

3:26:41

No trudno, na analizę przyjdzie jeszcze czas - na gorąco wygląda że mimo obniżenia celu z 3:00 na 3:10 to było on zupełnie nierealistyczny. Pewnie gdybym biegł na 3:20 to bym w tym czasie skończył... Poza tym pewnie trochę za mało długich biegów albo takich średnich na zmęczeniu robiłem - jednak ten plan treningowy FIRST jak już wiele razy pisałem nie jest za dobry. 


No to za tydzień Garmin Ultra Race Gdańsk - możliwe że pobiegnę (tylko nocleg trzeba znaleźć, nie wiem jak to z obostrzeniami będzie za tydzień). Sam bieg się nie odbywa, ale można pobiec po trasie samemu i chciałbym tak zrobić. A potem mam nadzieję że rozwiąże się worek z zawodami, za niecały miesiąc mam już termin szczepienia - jak w obecnym tempie będzie to postępować to do wakacji liczę że nam uda opanować na tyle sytuację że biegi masowe będą znowu możliwe. I taką miejmy nadzieję :) !

(mają wysyłać medale, to czekam!)



sobota, 10 kwietnia 2021

Trening bez celu 12,13,14,15/16

Jedziemy z tym koksem, czyli brak celu a ja biegam mimo to :) ! Takie mam generalnie podejście - trzeba robić swoje i patrzeć optymistycznie w przyszłość.
Zanim jednak przejdę do planów - krótkie podsumowanie biegania. Cały plan treningowy na jednym obrazku:

Jak widać w tych ostatnich czterech tygodniach poza 12-tym gdy nie dałem rady zrobić biegu długiego wszystkie treningi zrobiłem, a kilometraż tygodniowy był pomiędzy 70 a 75km. W tym tygodniu specjalnie już ograniczyłem do 50km i jutro zamiast 16km tempem maratońskim mam zaplanowaną dłuższą wycieczkę rowerową.

Wracając do moich planów: miałem dwa maratony na które się zapisałem za tydzień: w Spreewaldzie i Gdańsku. Oczywiście oba nie wypaliły :) Do Niemiec nawet bym nie wjechał zapewne, natomiast w Gdańsku odwołano imprezę. Miałem do wyboru pobiec hybrydowo tam na miejscu - to ciekawa opcja: jest start i meta, są punkty odżywiania, natomiast nie ma wyznaczonej i zabezpieczonej trasy. Nie ma więc jak pobiec tak szybko jak ja bym chciał - nie da się biec po chodnikach w normalnym ruchu ulicznym, poza tym pewnie nawet byśmy nie mieli jak wynająć tam hotelu i zanocować. 

Zamiast tego wybrałem więc wersję wirtualną - zapisałem się więc i za tydzień biegnę w Warszawie Maraton Gdańsk! Udało mi się namówić kolegę (dzięki Tomek) do pomocy i jesteśmy umowieni za tydzień w parku Kępa Potocka. Jest tam atestowana trasa 5km po którejzrobię sobie 8 kółek i jeszcze muszę wymyśleć jak dorobić końcówkę - czy "na zegarek" czy jest tam gdzieś wyznaczona ta końcówka - co jest możliwe bo biegałem tam np. ekiden gdzie też trzeba było dokręcić te 2,195km.

 No to zobaczymy - pierwszy raz w życiu pobiegnę wirtualnie maraton. To jest bardzo trudne żeby tak się zmobilizować samemu, dlatego cieszę się że będę miał wsparcie. Mam teraz tydzień na ostatnie przygotowania, obmyślenie jak się tam nawadniać, odżywiać w takiej formule i jak to pobiec. Myślę na razie że pobiegnę 4:30/km pierwszą połówkę i zobaczę. No fajnie by było mieć coś lepszego, ale boję się że odpadnę, więc myślę że te 4:30/km dające 3:10:00 na mecie jest realistycznym planem którego powienienem się trzymać.

niedziela, 14 marca 2021

Trening bez celu 8,9,10,11/16

Miałem napisać że mamy półmetek, ale jakoś czas zleciał i nie dałem rady się zmobiliozować opisać co tam u mnie słychać z bieganiem. A działo się co nieco: po pierwsze koronawirus nie odpuszcza. Od jutra znowu nam zamykają wszystko w mazowieckiem :( i nie pobiegam sobie już interwałów na bieżni stadionu w Piasecznie. Po drugie chciałbym jednak pobiec maraton na wiosnę więc zapisałem się na zapas na maraton w Gdańsku. Po trzecie przesunięto mi start w Garmin Ultra Race w Gdańsku o trzy tygodnie. Suma sumarum więc wyszło na to że po raz pierwszy chyba w moim biegowym życiu mimo że jest już połowa marca to jeszcze nie wziąłem udziału w żadnym starcie w tym roku! Natomiast zapisany jestem w tej chwili na:

Już za tydzień 37km i według świeżego wpisu na stronie organizatora "wszystko wskazuje na to że zobaczmy się na starcie"!!!

Potem nie wiem - bo w pomorskim są ograniczenia epidemiczne i musiałem odwołać rezerwację dla naszej rodzinki. Więc nie wiem czy to wypali..

W końcu gwóźdź programu do którego się przygotowuję już 11 tygodni: maraton! W Niemczech napisali że jeszcze walczą, półmaraton w sobotę się powinien odbyć, ale maraton w niedzielę - nie wiadomo. Co do Gdańska to nie wygląda za dobrze: albo przenieść można na następny rok albo pobiec w modelu hybrydowym: czyli będzie start, meta, depozyt i punkty odżywcze, ale nie będzie konkretnie wyznaczonej trasy. Słaby to wybór, wolę więc w Niemczech pobiec - tylko nie wiadomo czy to się odbędzie. Czekamy więc i trzymamy kciuki.

A jak tam mi się biegało?

Wersja krótka: przez te cztery tygodnie nie udało mi się zrealizować tylko jednego treningu - biegu długiego z przed tygodnia. Muszę się pożalić że boli mnie prawe biodro a czasami trochę prawo kolano. To się chyba zrobiło po szybkich biegach po Lesie Kabackim - tempo trzymałem za szybkie (jak bym po asfalcie biegł) i musiałem sobie trochę przeciążyć te dwa stawy. Dlatego tydzień temu gdy pogoda nie dopisywała to wyszedłem tylko na krótki bieg spokojny a nie na ten długi i szybki bieg. 

A wersja długa:

Tydzień 8:

Poniedziałek - wolne, wtorek - 2x6x400m, środa - 6,5km spokojnie, czwartek - 5km 4:12 razem 11km, piątek - 6,5km spokojnie, sobota - 9,7km spokojnie (spotkałem łosia bo to nad Zalewem Zegrzyńskim było :) ), niedziela - 29,6km w tym 29km po 4:43/km Razem 72,8km

Tydzień 9:

 Poniedziałek - wolne, wtorek - 8,5 km spokojnie, środa - wolne, czwartek - 2x1600, 2x800 -  na stadionie w Piasecznie, piątek - 8,1km spokojnie, sobota - 9,5km spokojnie, niedziela - 32km po 4:49/km - obiegłem cały Las Kabacki z zapasem Razem: 70km

Tydzień 10:

Poniedziałek - wolne, wtorek - interwały na stadionie w Piasecznie: zapomniałem zegarka ze sobą i biegałem z telefonem! 4x1200m, środa - 7,7km spokojnie, czwartek - 6,4km spokojnie (na urodziny :) ), piątek - 16km tempem maratońskim - próbowałem 4:23, wyszło 4:24/km, sobota - 8km spokojnie, niedziela - tutaj zamiast 24km było tylko 6km tak jak pisałem wyżej. Razem 54km

Tydzień 11:

Poniedziałek - wolne, wtorek - 1000,2000,1000,1000, środa - 7,9km spokojnie, czwartek - 10km tempem maratońskim (zamiast 8km), piątek - 8,1km spokojnie, sobota - 8,1km spokojnie, niedziela - 23,6km spokojnie - odpuściłem trzymanie tempa żeby mi się poprawiło z bolącym biodrem. Razem 70km

No zobaczymy co będzie dalej - w najgorszym wypadku za 5 tygodni zrobię maraton w Gdańsku, ale chciałbym naprawdę coś pobiec "normalnie". Może się uda za tydzień w świętokrzyskiem, trzymajmy kciuki!

ADs