wtorek, 20 stycznia 2015

L.A. Marathon 10/18: Logistyka



Jak pewnie wszyscy wiedzą im dalej jedziemy biegać tym trudniej z logistyką. A co dopiero gdzieś kompletnie po drugiej stronie kuli ziemskiej? No ale od czego są blogi internetowe! Już spieszę z pomocą. A więc co należy zrobić żeby pobiec maraton w Los Angeles? (Część punktów jest opcjonalna - moja lista będzie jak najpełniejsza).

1. Fotograf
Zaczynamy od wizyty o fotografa i prosimy o dwa rodzaje zdjęć: do paszportu i do wizy amerykańskiej. Oba rodzaje mają ścisłe reguły i oba są różne - i formaty i rozmiary i nawet nośnik (do wizy wystarczy elektroniczna wersja).

2. Urząd miasta
Jak nie mamy paszportu to składamy tam wniosek osobiście. Za około dwa tygodnie również osobiście paszport odbieramy.
3. Wiza
Składamy wniosek o wizę turystyczną (B2) - internetowo z domu, ale musimy mieć już paszport. Robimy przelew elektronicznie lub płacimy kartą i wybieramy sobie termin rozmowy - ja czekałem dwa dni robocze tylko. Wizyta to formalność - po kilkunastu minutach otrzymujemy informację że przyznano nam wizę (co nie jest formalnie prawdą - wizy udziela urzędnik na lotnisku w USA) a paszport z wklejoną wizą przyjdzie kurierem za kolejne 2-3 dni robocze. Razem w tydzień można się wyrobić.

4. Bilet lotniczy
Teoretycznie pewnie można i statkiem, no ale wiadomo że nikt nie ma tyle czasu :) Bilety lepiej kupić trochę wcześniej - około dwóch miesięcy myślę wystarczy, potem mogą być droższe. Najtańsze są loty oferowane przez rosyjskie linie, ale te od razu odrzuciłem z racji braku zaufania do poziomu usług (za dużo katastrof) a po drugie nie będę wspierał państwa które napada na swoich sąsiadów regularnie co kilka lat i zabiera ich terytorium (cała Czeczenia, dwie prowincje Gruzji a teraz Krym i próbują wschodnią Ukrainę). Cywilizowanymi liniami nie jest dużo drożej (o 15%) a nie będę się bał że pilot wpuści swoje dzieci do kabiny żeby się samolotem pobawiły jak to było w 1994 roku
Operacja zakupu jest oczywiście całkowicie internetowa - ja skorzystałem z pośrednika flighttix.pl, jest podobnych wiele i co ciekawe oferują lepsze ceny niż bezpośrednio w liniach lotniczych. Poza tym mają lepszy interfejs w przypadku skomplikowanych lotów i umożliwiają porównanie pod różnymi kierunkami połączeń (np. godzina powrotu, czas podróży w jedną stronę).
Czas potrzebny tutaj to kilka godzin, ale jeśli zależy nam na cenie to warto pogrzebać i poszukać okazji. No tylko że wtedy już nie kontrolujemy wszystkich parametrów - promocje ograniczają wybór.

5. Hotel
Tutaj również wygrali dla mnie pośrednicy. Skorzystałem z booking.com - łatwy wybór na mapie hotelu, co umożliwiło znalezienie hotelu blisko startu (stadionu Dodgers'ów) a jednocześnie taniego i sensownego w sensie standardu. Trzeba pamiętać że maraton w L.A. nie jest biegany po pętli. Więc musimy wybierać - albo śpimy blisko startu albo blisko mety (albo daleko od obu punktów :) ). Ja wybrałem opcję blisko startu - bo start i tak jest wcześnie. Dodatkowo musimy wcześniej przyjść na start i wcześniej coś zjeść, przygotować się itd. Jak jeszcze do tego dodamy pokonanie około 35km rano na start to wyjdzie że trzeba wstać w środku nocy jak na Rzeźnika :) Niby maraton zapewnia komunikację, ale i tak trzeba by dużo wcześniej wstać żeby z niej skorzystać.

6. Komunikacja
Nie ma co liczyć na komunikację miejską w L.A. Tak jak pisałem - mimo 4 milionów ludzi mają aż 9 linii wszystkiego: metra, tramwajów i szybkich autobusów. Tam po prostu wszyscy jeżdżą wszędzie samochodami. U nas organizatorzy proszą i błagają żeby komunikacją miejską na start dojeżdżać - tam wręcz przeciwnie: na starcie organizują 20 tysięcy miejsc w parkingach podziemnych :) jak tu ich nie lubić, nawet na maraton proszą żeby samochodem przyjechać :) 
Dlatego najlepiej wynająć samochód na czas pobytu. Koszt jest naprawdę niewielki - rzędu 120 złotych za dobę. Zwróci się z nawiązką bo nie będziemy męczyć nóg zwiedzaniem - zrobimy to po amerykańsku - z samochodu :)

7. Finanse
Warto zadbać o to żeby nie stracić pieniędzy na wymianie. Na razie moje poszukiwania dały odpowiedź taką: zakładam konto dolarowe w banku do którego dają kartę płatniczą rozliczaną w dolarach. Ja założę takie w mBanku, są też takie w innych bankach. Najbardziej podoba mi się to że nie ma prowizji za wypłatę za granicą w dolarach ani za płacenie tą kartą. Nic też się nie przelicza i nic nie tracimy na wymianie kursowej - bo wszystko rozlicza się w dolarach. A skąd wziąć dolary? Ja używam kantorów internetowych (można też użyć banku np. Alior jeśli boimy się o to że kantor internetowy nie jest bankiem i może upaść a my tracimy środki bo nie jest objęty Bankowym Funduszem Gwarancyjnym). Czyli krótko mówiąc: przelewamy do kantoru złotówki, oni nam przelewają na konto dolarowe dolary. Szybko (trwa kilkanaście minut) i tanio - bo kursy są lepsze niż w prawdziwych kantorach no i o niebo lepsze niż płacąc za granicą kartą rozliczaną w złotówkach. Poza tym jak zabraknie dolarów to można nawet będąc w USA przez internet "doładować" to konto za złotówki po korzystnym kursie.

8. Internet i telefon
Bez internetu - wiadomo, jak bez ręki. Warto przed wyjazdem zorientować się więc czy nasz telefon, tablet i komputer będą działać za Wielką Wodą. Nowe telefony powinny działać, ale warto pamiętać że w USA jest inny standard sieci komórkowych (inna częstotliwość nawet) więc warto sprawdzić u naszego operatora. Poza tym warto albo wykupić pakiet żeby tam z torbami pójść za rozmowy, albo na miejscu kupić kartę SIM u lokalnego operatora. Z internetem to samo - w hotelach już teraz są darmowe sieci WiFi, ale poza ich zasięgiem warto mieć kontakt ze światem - i również wykupić przed wyjazdem pakiet albo starter z możliwością transferu danych. 
Warto też pamiętać że skoro w hotelu mamy WiFi to za darmo możemy rozmawiać za pomocą komunikatorów typu skype.
Dużo tego wyszło dzisiaj i nie jestem pewny czy lista jest pełna - pewnie coś jeszcze mi później przyjdzie do głowy. Na razie jednak podsumujmy ostatni tydzień:

Dzień Plan Realizacja Komentarz
Pn BS 10km wolne Przeniesione tradycyjnie na środę
Wt 3x1600m @3:45/km Bardzo dobrze wyszło - tempo jak na mnie bardzo szybkie
Śr wolne 10km Spokojnie wieczorkiem, jak tylko córki poszły spać
Cz BT 13km BS 10km Zamiana z piątkiem - więc spokojnie po Polu Mokotowskim
Pt BS 10km 17km 5km dobiegu do Lasu Kabackiego i tam poszalałem, super wyszło
So BS 16km 15,5km W pięknych okolicach Lęborka (jezioro Osowskie)
Nd BS 16km 16,1km Na starych śmieciach w Warszawie - trochę za szybko wyszło


Razem 80km 78,76km

Najciekawszy bieg był w sobotę - byliśmy u moich rodziców (tata skończył 75 lat!) i rano wyrwaliśmy się z żonką żeby pobiegać. Podjechaliśmy jak zwykle nad jezioro Osowskie gdzie za młodu jeździliśmy z tatą i braćmi łowić ryby, ale tym razem oczywiście po to aby pobiegać. Zostawiliśmy samochód przy stromym zjeździe z drogi na Popowo i Linię i pobiegliśmy w kierunku jeziora. Minęliśmy je i dopiero mają około 5km na liczniku zawróciliśmy. Potem przy samochodzie nastąpił podział ról - ona wróciła w sposób zmechanizowany a ja.. biegiem :) Świetnie się biegło - trasa z tego miejsca do Lęborka cały czas opada w dół. Jak byliśmy dziećmi to robiliśmy tam zawody z bratem kto dalej dojedzie bez pedałowania - przy dobrych wiatrach (czytaj: dobrym rowerze) można było dojechać aż do granic Lęborka czyli jakieś ponad 2 kilometry. Dla mnie to był też świetny trening w warunkach podobnych do tych które będą w Los Angeles - tam będzie cały czas zbieg. Tutaj było tylko około 5-6km (razem wyszło ok. 15,5km) ale jako że nie miałem zegarka (zapomniałem!) to wyszło za szybko i czułem ten bieg mocno potem w ciągu dnia.

No to muszę jeszcze oficjalnie ogłosić koniec pierwszej części planu treningowego, która miała wyrobić szybkość. Nie zmierzyłem na razie postępów, ale czuję że są. We wtorek robiłem długie interwały: 3x1600m i średnie tempo wyszło 3:45/km. To bardzo szybko jak na mnie - widać że jest dobrze. Jeżeli się uda to chciałbym się jakoś przetestować na ile się poprawiłem.

Teraz zaczynam tą drugą część planu, z dłuższymi biegami i innymi interwałami - dużo dłuższymi, ale trochę wolniejszymi (nazywają to u Hansonów interwały wytrzymałościowe w odróżnieniu od tych krótszych i szybszych które nazywają... szybkościowymi :) ). Ciekawe - zostało niecałe dwa miesiące do dnia kiedy się okaże czy można biegać często ale krótsze dystanse i porządnie się przygotować do maratonu..

1 komentarz:

  1. Słodka Celestio! Łatwiej przygotować się biegowo, niż logistyczne ;-)

    OdpowiedzUsuń

ADs