niedziela, 11 stycznia 2015

L.A. Marathon 9/18: Zima - nie zima


Niby środek zimy, ale w tym roku tego nie widać prawie. Drewno do kominka schodzi bardzo wolno (to nasze główne źródło ogrzewania domu), śniegu jak na lekarstwo - właściwie tylko raz się przydarzył a temperatura gdy to piszę (sobota wieczór) jest około 10 stopni. Plus dziesięciu stopni tak dla jasności. Z drugiej strony leje i "wieje jak w Kieleckiem" jak to mówią w okolicach rodzinnych mojego Taty (czyli pod Częstochową).
Dobrze, ale zacznijmy jak zawsze od akcentu z Los Angeles. Tym razem: filmiku z maratonu w L.A.

Profesjonalny bo zrobiony przez Los Angeles Times - krótkie migawki i odpowiedzi maratończyków z zeszłego roku z L.A., zrobione tuż po przekroczeniu linii mety.

Typowy filmik zrób-to-sam, ale naprawdę super widoki (ten ocean w tle... i oczywiście wszędobylskie palmy). Czuję się patrząc na takie filmiki jak bym tam już biegł, zaczynam nawet pamiętać jak wygląda trasa: stadion Dodgersów - China Town - Hollywood - Beverly Hills - Westwood - Santa Monica. Acha no i super muzykę gość wybrał (chociaż mógł troszkę więcej potrenować bo skończył maraton w 6:57)

Podobnych filmików jest sporo - mi się podoba je czasami pooglądać (jak ktoś ma czas to polecam - wystarczy wpisać "los angeles marathon" w youtubie). Widać atmosferę - ogólna zwariowana impreza a nie maraton :) Fajne jest to że tylu dopingujących ludzi tam widać, Amerykanie są bardzo bezpośredni - przybijanie piątek, okrzyki, transparenty, pełno zespołów grających albo w inny sposób zabawiający biegaczy. A sami maratończycy jak widać też za główny cel mają dobrą zabawę. Na pewno są i tacy którzy biją się o czas, ale w porównaniu do Europy to tam podchodzi się do maratonu dużo luźniej. Bardziej na zasadzie udowodnienia sobie że się potrafi a nie bicia się o konkretny wynik. Widać to w statystykach - średnie czasy są w USA znacznie wyższe co jest też skutkiem tego że więcej osób tam bierze w nich udział. Chociaż ukończenie maratonu w siedem godzin (prędkość średnia 6km/h czyli marsz) budzi we mnie mocno ambiwalentne uczucia - czy to mądre żeby tak słabo się przygotować i wystartować... No ale nie można im odmówić chęci, siły woli i dobrego humoru - sam też mam zamiar te rzeczy wziąć ze sobą za ocean!

To wróćmy do podsumowania tygodnia.

Dzień Plan Realizacja Komentarz
Pn BS 13km wolne po rekordowym zeszłym tygodniu wolałem odpocząć
Wt 6x800m razem 10,3km ślisko było ale się udało
Śr wolne 13km zaległe z poniedziałku - spokojnie
Cz BT 13km @4:30/km razem 19,1km w piątek po drodze do pracy
Pt BS 11km 9km w czwartek - trochę krócej bo następnego dnia dłużej
So BS 13km ok z rana co mnie uratowało bo lało i wiało potem
Nd BD 24km ok strasznie wiało!


Razem 92km 88,5km


W czwartek i piątek jak zwykle biegam rano - odwożę starszą córkę na 7:30 do szkoły i biegnę do pracy. Ciekawe co o mnie myślą inni rodzice i pani wychowawczyni - zawsze przychodzę w rajtach, jedyny raz widzieli mnie w dżinsach tylko na wywiadówce (i jeszcze na śpiewaniu kolęd bo też było po południu) :)
W tym tygodniu udało mi się strasznie z bieganiem w sobotę i niedzielę - poszedłem rano i to był strzał w dziesiątkę.W sobotę później pogoda się bardzo pogorszyła, a poza tym mogłem pozwiedzać okolice których po zmroku bym nie zobaczył. Dzięki temu znalazłem taką super pętlę na długi bieg:


No to teraz ostatni tydzień z sekcji budowania prędkości (we wtorki interwały) a potem 7 tygodni budowania wytrzymałości - we wtorki będą długie interwały tempowe. No i ostatni tydzień ograniczania kilometrażu i... maraton!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

ADs