(fot. Warsaw Track Cup)
Tym razem zaczynam od razu od tabelki!
Dzień | Plan | km | Realizacja | km |
---|---|---|---|---|
Poniedziałek | wolne | Znowu zgodnie z planem! | ||
Wtorek | BS 12km + SPR 20' | 12,0 | Spokojnie wieczorem | 12,0 |
Środa | BS 6km + SPR 5' + PDB 10x150m/150m + BS 1km | 10,0 | Warsaw Track Cup 3000m + dojazdy rowerem 39,7km | 8,7 |
Czwartek | BNP 12km 5:00-4:00/km | 12,0 | Spokojny - zamieniony z piątkiem | 10,5 |
Piątek | BS 10km + SPR 5' + R 10x100m/100m | 12,0 | BPN z czwartku, fajnie wyszło: 4:53-4:50-4:18-4:17-4:13-4:14 4:08-4:08-4:06-4:04-4:04-3:58 | 12,0 |
Sobota | BS 8km + SPR 20' | 8,0 | Spokojne 8km | 9,0 |
Niedziela | BS 16km + SPR 5' + R 5x100m/100m | 17,0 | Kombinowane i w dodatku w strugach deszczu wyszły te kilometry | 16,5 |
Razem | 71,0 | 68,7 |
BS - bieg spokojny
SPR - ćwiczenia
PDB - podbiegi
BNP - bieg z narastającą prędkością
WB2 - drugi zakres
W środę do pracy rowerem, potem rowerem na Skrę i tam 5,5km rozgrzewki a potem start: 3000m na bieżni. Strasznie szybko zacząłem i przez ponad kilometr byłem pierwszy. Ten pierwszy km wyszedł w 3:30, ale na początku to leciałem tempem @3:20. Drugi wyszedł już lepiej, bo 3:40 a ostatni 3:43 (czasy trochę na oko - z endomondo). Razem 10:53. W sumie to dobry wynik - według kalkulator Danielsa idealnie na 3 godziny w maratonie :) i prawie idealnie pasuje do mojej świeżej życiówki na 5km. Jedyne co źle zrobiłem to za szybki start - gdybym zaczął tempem 3:40 to może by się dało pobiec następne szybciej trochę i w sumie urwać może nawet 10 sekund...
W czwartek rano miał być BNP, ale po wieczornym biegu w środę i prawie 40km rowerem byłem zbyt zmęczony - zamieniłem więc z piątkiem i zrobiłem bieg spokojny.
Ten narastający bieg zrobiłem w piątek i wyszedł dobrze, chociaż nie jest mi łatwo robić takie treningi. Bieganie około 4:00/km gdy ma się już w nogach około godziny biegu to nie jest taka prosta sprawa...
W sobotę spokojnie, a w niedzielę cały dzień upał aż pod koniec zrobiła się burza. Ja z rana prawie cztery godziny chodziłem z wózkiem - mały rozbójnik spał z tego 2,5 godziny bo w połowie obudziła się i przez ponad godzinę zajmowała się patrzeniem albo wręcz marudzeniem. W nogach więc już 10km chodzenia, potem na odpust rowerami z dwiema córkami (najstarszą i najmłodszą) a na koniec dnia bieg długi :-O! W dodatku w strugach deszczu - tylko się bałem żeby pioruny nie zaczęły też bić, ale na szczęście gdzieś daleko waliły. Biegło się fajnie (tak sobie teraz wspominam :) w trakcie biegu to było jednak wyzwanie..)
No to teraz jeszcze 16 tygodni wytrzymać, treningi będą się robiły coraz trudniejsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz