wtorek, 22 maja 2018

Memoriał Sławomira Rosłona - 5000m


Czym się różni 5km od 5000m? Jak zapytamy fizyka albo matematyka to powiedzą że to to samo, ale zapytajcie biegacza :) Biegacz od razu powie że 5km to zawody biegane po ulicy a 5000m na stadionie. 
Fajnie jest czasami pobiec na stadionie - to dobrze wpływa na prędkość - na ćwiczenie tej prędkości. Gdy dowiedziałem się że pod bokiem - w Piasecznie będzie taka możliwość to szybko się zapisałem. Z okazji pierwszej rocznicy śmierci trenera który zbudował lekką atletykę w Piasecznie - Sławomira Rosłona odbył się w ostatnią niedzielę memoriał jego imienia. 
Zawody zrobiono z niezłym rozmachem: stadion w Piasecznie jest naprawdę fajny, zaproszono całkiem mocne towarzystwo (w tym z zagranicy) i miło było popatrzeć na te zawody. Podjechaliśmy we trójkę (tylko z najmłodszą córką) odebrać numer startowy dla mnie i trochę pokibicować, niestety na krótko z racji wieku najmłodszej pociechy. Ja zapisałem się na jedyny dystans na który dopuszczono amatorów: 5000m. Startowaliśmy na koniec, zaraz po 20:00.
Wcześniej była seria 5000m zawodowców - mocno się ścigali Emil Dobrowolski, Yared Shegumo i Kamil Jastrzębski. Yared niby trochę odpadł od tej dwójki, ale tak się spiął na finiszu że skończył drugi za Emilem :) Czasy mieli 14:24-14:26.
Lokalna "nadzieja białych" czyli Krzysztof Wasiewicz był niedługo przed metą czwarty, ale jednak na samym końcu wyprzedził go Piotr Mielewczyk (obaj 15:07). A siódmy było "Nagor" znany z pisania do czasopisma "Bieganie" (15:30), ze znanych mi jeszcze na 11-tym miejscu Piotr Cypryański 16:10 - z nim możliwe że uda się zorganizować u nas w pracy sesję treningową :)
Jeszcze muszę się wytłumaczyć z kibicowania Piotrowi Mielewczykowi ("korporunner"), mimo że ścigał się z naszą lokalną gwiazdą z Piaseczna (Krzysztofem Wasiewiczem). Po prostu ten Piotr Mielewczyk jest jak ja z Lęborka i nawet chodziliśmy do liceum w tym samym budynku (chociaż ja do ogólniaka a on do ekonomika i w oczywiście ładnych kilka lat później ;) ).

Dobra, ale jak poszedł mi bieg - zrobiłem najpierw całkiem całkiem rozgrzewkę: 5 kilometrów po terenach zalesionych wokół stadionu, trochę było zamieszania bo myślałem że startuję w drugiej serii amatorów, a startowałem w pierwszej! Dobrze że mi się udało dowiedzieć na czas o tym i tylko nie zrobiłem przebieżek tyle co chciałem przed startem... ale ustawiłem się na starcie, była też tam wychowanka tego trenera - nasza olimpijka z Nowej Iwicznej - Anna Jakubczak. Przy okazji okazało się że wychowanką tego samego trenera jest np. mama przedszkolaka który z naszą środkową córką był w przedszkolu. Trochę tych wychowanków ten trener tu ma.
No to teraz sam bieg: pogoda była idealna, w ciągu dnia było gorąco, ale my startowaliśmy tuż po zachodzie słońca. Jeszcze było jasno, ale nie było już gorąco. Krótki instruktaż i... start! Wszystko profesjonalnie jak dla zawodowców, tylko my to oczywiście amatorzy. Wyrwałem jak głupi, od razu chyba piąty byłem, ale nie trzymałem tego tempa. Plan był żeby biec 22-23 sekundy każde 100 metrów. Ale nie miałem jak tego kontrolować bo nie wiedziałem gdzie dokładnie te setki się kończą. Zaczęliśmy po przeciwległej stronie mety - bo 5000m to 12 okrążeń po 400m i jeszcze pół okrążenia: 200m. Więc kontrolowałem tempo co 200m - na mecie a potem tam gdzie startowaliśmy. 

Oczywiście zacząłem za szybko - po 200m było 41s zamiast 45-46. Starałem się nie przesadzać, ale tempo spadało powoli. Pierwszy km wyszedł w około 3:35, to tempo na 17:25 :) a moja życiówka to 18:55. Wiadomo było że padnę przy tym tempie. Starałem się nie cisnąć aż tak bardzo, ale nie wychodziło to zwalnianie. Stawka była stabilna, tylko na pierwszym km mnie wyprzedziło ze 3 osoby i biegłem jako 8-my. Drugi km wyszedł w 3:43 i to już było dobre tempo, troszkę jeszcze za szybkie, ale poczułem że powinienem dać radę tym tempem dobiec (nie wiem jak i skąd). Wyprzedziło mnie jakichś dwóch zawodników w zielonych koszulkach, ale odgryzłem się za jakiś kilometr czy półtora i wyprzedziłem ich. Trzeci km w 3:45 - super tempo. Gdyby to udało się utrzymać to rekord był w kieszeni! 
W pewnym momencie zacząłem liczyć w głowie że utrzymując nawet 4:00/km będzie życiówka! A tempo 4:00/km wydawało mi się spokojnie do utrzymania. Podbudowany prułem więc dalej: czwarty kilometr w 3:47 - trochę już wolniej, ale nadal to tempo idealnie mojej życiówki. Na ostatnim km udało się nie odpaść, chociaż był najwolniejszy: 3:49, momentami spadło tempo do 3:51, ale sam finisz był po 3:35!
A na mecie zobaczyłem na zegarku:

18:38

Dokładnie w oficjalnych wynikach mam 18:38,84.

Super mi wyszedł ten bieg - wreszcie w tym roku zobaczyłem że jednak nie jest tak źle: mam rekord! 
Dzięki transmisji na żywo rodzinka mogła mnie oglądać w domu (najmłodsza już spała o tej porze) i fajnie było mieć ich wsparcie, to naprawdę pomaga i muszę za to tutaj podziękować!
Miałem plan wrzucić parę zdjęć z samej imprezy, ale niestety youtube zablokował tą transmisję :( w tle słychać było muzykę i youtube wykrył to automatycznie i zablokował cały film... szkoda bo można było sobie wcześniej obejrzeć jak się biegło albo innych zawodników.

Podsumowując: super było, wielkie podziękowania dla Piaseczyńskiej Kondycji która to zorganizowała, szczególnie dla głowy całej operacji: Wiesława Paradowskiego i oby udało się za rok znowu taki memoriał zorganizować!





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

ADs