niedziela, 8 grudnia 2019

Maraton Bruksela - analiza


Na końcu wpisu odnośnie mojego dwudziestego maratonu obiecałem analizę - dlaczego właściwie było tak dobrze? Można się było zdziwić - zawsze przecież ostatnie kilka, a najczęściej nawet więcej ostatnich kilometrów miałem typową ścianę, czyli zwolnienie tempa do prawie 6 minut na kilometr.

Tym razem jednak było inaczej. Nie chcę się powtarzać, ale to było naprawdę piękne przeżycie: biec końcowe kilometry i czuć że się nie odpadnie aż do mety.
Zacznijmy więc od przygotowań - co takiego zmieniłem? Tym razem (jak zwykle zresztą) przygotowywałem się sam, ale użyłem planu treningowego który przygotował mi kiedyś dawno temu profesjonalny trener a dokładnie Grzegorz Gajdus (miałem szczęście wygrać konkurs zorganizowany przez pokonamgranice.pl i to była nagroda).


A co ten plan zawierał? Po pierwsze siłownia raz w tygodniu w pierwszej części planu z ćwiczeniami siłowymi ze sztangą albo ciężarkami. Po drugie dużo "wytrzymałości tempowej długiej" czyli wiele powtórzeń od 200m do 1000m na szybkich prędkościach (rzędu 3:40/km), trochę tempówek (BC2) czyli biegów rzędu 12km w drugim zakresie, trochę podbiegów no i biegi długi rzędu 30km gdzie końcówki były biegane szybciej niż zakładane tempo maratońskie.
Plan musiałem oczywiście zmienić żeby pasował do innych startów kontrolnych, poza tym chciałem biec 3:10 (więc tempo 4:30/km) to tempa trochę obniżyłem.
A wyszło z tego przecież poniżej 3:07 więc lepiej niż zakładałem!



A co poza tym było też ważne? Oczywiście sam trening jest najważniejszy i myślę że to on zadziałał, ale gdyby nie drugi element to nic by z tego nie wyszło. A tym drugim elementem było dostosowanie tempa do moich możliwości. Do tej pory zawsze ślepo próbowałem biec na tempo które nie wynikało wcale z aktualnego mojego poziomu, a raczej z moich aspiracji.Ta poprawka z 3:00 na 3:10 spowodowała znaczne spowolnienie zakładanego tempa: z 4:16/km na 4:30/km. Przy tak wysokich prędkościach (dla mnie) te 14 sekund na kilometr to ogromna różnica. To spowodowało że nie zagotowałem się w pierwszej połowie maratonu i nie odcięło mnie w końcówce.


Ostatni czynnik który mi przychodzi do głowy to temperatura i pogoda. Było zimno i były przejściowe opady. Nie było ich za dużo - tylko na początku biegu, więc nie przemokłem. Dzięki temu z jednej strony nie przegrzałem się (co często mi się zdarzało) a z drugiej strony nie przemarzłem bo nie opadłem z sił więc nie zwolniłem i maszyna cały czas miała ogrzewanie od środka :)
No i reasumując dzięki tym trzem rzeczom:
1) trening
2) realistyczny cel
3) pogoda
udało mi się wbiec na metę w tak dobrym stanie:



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

ADs