niedziela, 7 lutego 2021

Trening bez celu 6/16


 

No to udało się dotrwać do tygodnia gdzie będzie chyba łatwiej, przynajmniej na papierze ma być niej kilometrów. Ale jeszcze najpierw trzeba opisać jak poszło w tym ostatnim trudnym tygodniu. Trudny był po pierwsze z racji zaplanowanych treningów (w tym 32km nie za wolno), ale też pogoda nie rozpieszcza. Zrobiło się naprawdę zimno, śniej niestety stopniał w większości, za to lód na chodnikach często nie uprzątnięty. Zacznijmy od raportu:
Poniedziałek - wolne, skoro dzień wcześniej prawie 30km.
Wtorek - i znowu wolne mi wyszło bo pogoda była tak zła że nie dałem rady wyjść.
Środa - interwały już musiały być. W planie 2x1200 i 4x800 - to naprawdę sporo bo 5,6km w tempach 3:44-3:50. Udało się z dokładnością do sekundy, a jak pisałem wcześniej - warunki na dworze były ciężkie. Razem 9,8km.
Czwartek - zwykle robię odstęp jednego dnia między akcentami, ale chciałem mieć możliwość zrobienia długiego biegu w sobotę, więc zrobiłem tutaj tempówkę: 8km po 4:22 - wyszło zgodnie z planem. Jedno co dobre, to że nie przyspieszam - już sie nauczyłem że nie można przesadzać. Razem 10km.
Piątek - spokojnie przez pola żeby zamówić sushi z dowozem do domu na obiad dla wszystkich. Fajnie było dopóki nie trzeba było przebiec przez budowaną trasę S79 - miejscami roztopił się lód i nieźle się blotem ubrudziłem. Razem 8,7km.
Sobota - oj zimno się zrobiło, nie chciałem długiego biegu w takich warunkach robić to tylko do piekarni (trochę naokoło oczywiście) i wyszło 11,2km.
Niedziela - najważniejsze długie wybieganie. Planowo miało być 32km. Pobiegłem do Lasu Kabackiego i tam się kręciłem  i kręciłem i kręciłem a potem stamtąd wróciłem do domu. Dobiegnięcie to jeszcze po dobrym podłożu, ale w lesie - masakra. Cała szerokość ścieżki równo pokryta lodem, wygrzmociłem się trzy razy. Po drugim nie miałem siły przez chwilę zacząć biec, a po trzecim dosłownie sunąłem na czworakach po tym lodzie przez dobry kawałek :-) W takich warunkach próba utrzymania tempa które sobie założyłem (4:51/km - wyliczone jak tydzień temu) była trochę niemądra. Pary starczyło na około 21km, potem nie było dużo wolniej bo średnia z całości wyszła 4:57, ale jednak tempo jak widać spadłop. Tylko licząc to jakie były warunki w lesie to uznaję że obciążenie tym biegiem było co najmniej takie jak było w założeniach :) Razem 30,3km.
Cały tydzień: 70km.

Podsumowując - gdyby nie wypadł wtorek to pewnie udałoby się dobić do 80km które sobie założyłem. Teraz będzie spokojniejszy tydzień - długie wybieganie tylko 21km, już na to czekam :) Poza tym rozważam zapisanie się na wszelki wypadek na maraton w Gdańsku w tym samym terminie co mój obecny kierunek czyli maraton pod znakiem ogórka koło Szprewy. Wydaje mi się że ten zagraniczny się jednak nie odbędzie bo sytuacja epidemiologiczna w Niemczech jest nie za dobra. 

To dam znać za tydzień, na razie odpoczywam grzecznie - po tym dzisiejszym "wybieganku" bardzo tego potrzebuję :) (zwracam uwagę na temperaturę - strasznie zimno było).




 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

ADs