niedziela, 3 października 2021

Biegnij Warszawo 2021

 
Pobiegliśmy dzisiaj Biegnij Warszawo z żonką. Ja w sumie za tydzień mam najważniejszy start czyli jesienny maraton w Monachium, ale kiedyś taki start na dychę tydzień przed maratonem dobrze u mnie zadziałał. Zdecydowałem się więc na próbę powtórzenia tego ćwiczenia i zapisałem się. 
Pogoda była super - niby chłodno z rana, ale w środku dnia urosło sporo, było też bardzo słonecznie. Biegnij Warszawo w tym roku było jakoś dużo mniej popularne - może to data: rok akademicki zaczyna się dopiero w poniedziałek z tego co się orientuję, może to jeszcze jakiś wpływ koronawirusa - nie wiem. Wydawało mi się po numerach startowych że było nas mniej niż 3tys. i mało się pomyliłem w wynikach jest 3.050 biegaczy na liście startowej a wystartowało i dobiegło 2.465.
Ja chciałem się sprawdzić - z aktualnych moich wyników wynikało że powinienem złamać 41 minut. Założyłem więc że na coś takiego spróbuję pobiec, chociaż miałem też plan aby nie patrzeć w ogóle na zegarek i biec na samopoczucie. Podjechaliśmy się samochodem na start, przyzwyczajeni do dzikich tłumów (potrafiło pobiec chyba 10tys w przeszłosci) zaparkowaliśmy kawałek od startu i poszliśmy na start. Toaleta, depozyt, buzi i rozdzieliliśmy się na rozgrzewkę. Ja zrobiłem coś między 2,5 a 3 km, w tym trucht, potem próba ćwiczeń i trochę przebieżek. Z tymi ćwiczeniami to jest źle - nie mogłem za bardzo robić przeplatanki czy kroku dostawnego - mam coś chyba przeciążone w okolicach pachwin. Po ostatnim usg i rengtenie wyszło że nic poważnego, ale powinienem dać odpocząć i dostałem na wszelki wypadek skierowanie na fizjoterapię. Próbuję się umówić, ale miejsce mi nie pasuje, muszę to po maratonie ogarnąć.
Samopoczucie nie było za dobre - zegarek pokazał kondycję na -7 :) czyli się ze mną zgodził. No nic, nie można poddać się przecież bez walki. Ustawiłem się z przodu stawki bo na tym biegu przeciskanie się przez tłum ludzi jest bardzo trudne i pobiegliśmy. 
Start był w Łazienkach obok Agrykoli, alejką Hopfera. Piękne miejsce, przyjemnie się tu biega, ale nie pod wynik - po szutrze przyczepność nie jest za duża. Starałem się biec bez patrzenia na zegarek, ale to nie zdało egzaminu: nie czułem się mocny i nie czułem jakoś tego tempa które byłbym w stanie dowieźć do mety. Dużyk problemem był oczywiście podbieg Belwederską - to jest ta sama różnica poziomów co slynna Agrykola tylko po trochę mniejszym nachyleniu. Mimo to po pierwszym kółku czas był bardzo dobry (ja złapałem chyba 20:15 a w wynikach oficjalnych widzę 20:26). Jednak drugie kółko mnie zmasakrowało, a dokładnie to ten podbieg Belwederską. Tempo spadło do 4:40/km, straciłem tam więcej niż pół minuty niestety.

Jak widać pary w nogach starczyło tylko na pierwsze kółko (20:26) bo na drugim wyszło 21:36, to jest 70 sekund wolniej - czyli aż 14sek/km wolniej, to jest przepaść. 

Mimo to nie jestem jakoś bardzo niezadowolony. Biorąc pod uwagę tą Belewederską myślę na moim poziomie ta trasa zjadała około minuty (bo dwa podbiegi). Jeżeli to uwzględnić to wynik na płaskim poniżej 41 minut byłby możliwy.

Patrząc na kalkulator Danielsa daje to wynik nawet poniżej 3:10 w maratonie, biorąc pod uwagę że ten kalkulator dla amatorów jest zbyt optymistyczny (i to jak mi się biega na tempach około maratońskich) myślę że spróbuję w Monachium pobiec na 3:15. To będzie spore wyzwanie, ale w sumie o to mi chodziło: bez takich wyzwań jakoś bieganie mniej frajdy mi sprawia (ale i tak sprawia :) ).

To za pięć dni będę już w Bawarii, trzymajcie kciuki!





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

ADs