środa, 3 października 2012

Maratońskie rozliczenia 2012


W tym roku dla mnie to już koniec biegania maratonów. Przebiegłem ich trzy - niektórzy powiedzą aż trzy, inni że tylko trzy, w każdym razie dla mnie - to dużo. A skoro sezon maratonów już się zakończył to czas na podsumowania. Zacznę więc od danych:

DataMiejsceCelMinimumCzasMiejsceKateg.
2012.04.15Paryż3:45dobiec 3:59:0315487/329806316/11375
2012.06.17Lębork3:403:453:49:32105/21920/30
2012.09.30Warszawa3:303:403:39:181250/6796307/1372

Jak widać za każdym razem nie udało mi się zrealizować celu - kłania się mierzenie sił na zamiary ale też kłania się to że my-amatorzy zwykle przeceniamy swoje siły. Dodatkowo dochodzi jeszcze wyjątkowość maratonu: jeden bieg na który pracuje się przez pół roku a który może popsuć wszystko, nawet drobnostka. Gorszy dzień (niewyspanie, kłopoty w pracy czy w domu), gorsze ciśnienie jak ktoś na to reaguje, warunki atmosferyczne - temperatura czy deszcz, problemy z żołądkiem, zła taktyka biegu czyli zwykle za szybki start, choroba (nawet lekka może zupełnie zmienić wynik), w końcu taka głupota jak zapomnienie o zaklejeniu wrażliwych miejsc plastrami (na szczęście nie każdy na to jest czuły). Są dziesiątki rzeczy o których trzeba pamiętać i o nie zadbać ale przede wszystkim trzeba rzetelnie pracować przez ładnych parę miesięcy żeby móc potem w ten jeden dzień triumfować. Dlatego właśnie ja najbardziej cenię maraton ze wszystkich biegów - bo tak wiele trzeba przygotowań i starań a maraton niczego nie wybacza.

Jak teraz patrzę na moje maratony? Jakoś tak:
Paryż - najważniejszy bo pierwszy maraton w moim życiu. Choroba tuż przed pokrzyżowała moje plany więc to że nie dobiegłem w założonym czasie nie jest dla mnie minusem. Liczy się to że biegłem i ani razu nie maszerowałem nawet. Piękny maraton w pięknym miejscu który zaliczam do udanych.
Lębork - zaledwie dwa miesiące po debiucie. Wyzdrowiałem więc liczyłem że złamię nawet 3:40. Podbiegi i zbiegi mnie jednak pokonały - dużo maszerowałem pod koniec. Niby poprawa o 10 minut ale nie jestem zadowolony z mojego wyniku - powinienem był zacząć dużo wolniej i wziąć pod uwagę że przy tych przewyższeniach będę potrzebował dużych rezerw sił pod koniec.
Warszawa - zdrowy i po drugim planie treningowym chciałem łamać 3:30. Tym razem po prostu zabrakło sił, nie było problemów ani z chorobą ani z podbiegami. Za szybko zacząłem i opadłem z sił. Mimo to znowu poprawiłem się o 10 minut i zrealizowałem plan minimum - to cieszy i w sumie też zaliczam ten maraton do udanych.

W ramach usprawiedliwienia się muszę dodać że te moje rzucanie się z motyką na słońce nie było całkowicie nieuzasadnione. Już w marcu przebiegłem półmaraton w 1:38:18 co wg mądrych głów daje szanse na maraton poniżej 3:30. Dawałem też radę z długimi wybieganiami w planie treningowym, ale jak widać za krótko jeszcze biegałem żeby mieć odpowiednią wytrzymałość.

Na koniec ciekawa statystyka: jakim tempem biegłem i na ile kilometrów starczyło sił:

DataBiegTempoWytrzymałemStrata
2012.04.15Paris Marathon5:20/km29km 12:12
2012.06.17Maraton Lębork4:58/km27km19:20
2012.09.30Maraton Warszawski4:58/km33km9:01

Kolumna "Strata" oznacza łączny czas który traciłem na kilometrach kiedy opadłem z sił. Każdy z moich maratonów wyglądał bardzo podobnie: zaczynałem niby swoim zakładanym tempem ale tak naprawdę zaczynałem za szybko. Niby tak średnio to kilka, może nawet około dziesięciu sekund na kilometr ale bywały takie kilometry że tempo było prawie 20 sekund szybsze od zakładanego. Potem przychodził kryzys (w Lęborku szybciej z racji podbiegów) i od tego miejsca następowało tracenie czasu do zakładanego celu.


Na koniec będzie optymistycznie: w Warszawie było już prawie dobrze! Wytrzymałem 33km ale po kryzysie na 38k (6:36/km) byłem w stanie przyspieszyć do około 5:45/km. Gdyby nie kurcze to byłoby jeszcze lepiej. Mam dużo przemyśleń co zmienić i tym się zajmę w zimę - dokładnie w Boże Narodzenie rozpocznę bowiem nowy plan treningowy - pod maraton w Wiedniu! A do tego czasu... tak jak zapowiadałem poprzednio - będzie Nowe Otwarcie, ale o tym w kolejnym wpisie :)

Wiedniu - nadchodzę!





2 komentarze:

  1. Leszku, a jak trenujesz do Bożego Narodzenia? Zrobiłem plan treningowy pod maraton i teraz nie wiem co z sobą zrobić:) Plany do półmaratonów i maratonów wiosennych dopiero pod koniec grudnia się zaczynają. Teraz mógłbym niby pobiegać jakieś dyszki, ale pełnych planów też nie przerobię. Trudny orzech do zgryzienia.

    OdpowiedzUsuń
  2. W poniedziałek to opiszę dokładnie - tak bardzo ogólnie tylko napiszę że zrobię krótszy plan - dwunastotygodniowy (zacznę od drugiego tygodnia bo zostało tylko 11 tygodni). Wrzuciłem przed chwilą parę słów o moich planach a w poniedziałek wrzucę szczegółowy plan treningowy z rozpiską treningów.

    OdpowiedzUsuń

ADs