piątek, 13 grudnia 2013

Roma 1/16: dorzucamy pĄpki i brzÓszki


Przepraszam purystów językowych za ten tytuł - na usprawiedliwienie dodam że tak właśnie trzeba pisać "pompki i brzuszki" żeby odróżnić się od naszych przeciwników. A o co chodzi? Tak jak poprzednio: o wieczną chwałę i kontrolę nad światem. Tylko zaczynamy na razie od tego żeby zrobić więcej ćwiczeń niż drużyna przeciwników. My to znaczy Blogacze i znajomi kontra Obozy Biegowe i ich znajomi (już ich nie lubimy, prawda?!). Poprzednio robiliśmy tylko pompki i trzeba było w ten sposób wirtualnie wejść na Mount Everest, teraz robimy na zmianę pompki i brzuszki, ale dystans zacniejszy bo drałujemy dookoła świata! Po szczegóły odsyłam do Krasusa, żeby się nie powtarzać - zachęcam do zapisania się. Wiem po sobie że taka rywalizacji bardzo pomaga w zmotywowaniu się!

Wracając do głównego tematu - pierwszy cały tydzień planu na Rzym za mną. Co prawda jest już piątek i to późny wieczór, więc za dwa dni mogę zacząć podsumowywać nawet i drugi tydzień, ale chcę zachować podział na tygodnie. Zacznijmy więc jak to mówią w KMN: "od pierwszego po kolei, taki mam na to sposób".

3.XII.2013 wtorek
Pierwszy bieg planu :) od razu wysokie C: do pracy biegiem. Żeby nie zwiększyć za szybko kilometrażu po treningu pod 10km nie przebiegłem całych około 21km, tylko trochę ponad 13km w tym 3x1600m. Mialy być po 3:58/km wyszły słabiej, około 4:10/km. Wcześnie rano niezbyt mi wychodzą treningi szybkościowe.

5.XII.2013 czwartek
Interwały we wtorek, tempówki w czwartek - bardzo lubię ten układ z planu FIRST, można powiedzieć że na nim się wychowałem :) Znowu do pracy biegiem, znowu niecała trasa - czyli z pomocą Metra Warszawskiego. Tym razem dwie stacje dalej pobiegłem i wyszło 14,5km w tym 3km KT. KT czyli krótkie tempo - planowo 4:16/km, wyszło 4:14/km. Już było lepiej!

7.XII.2013 sobota
Podbiegi - pogoda była o ile pamiętacie pod psem bo ten słynny mocny wiatr wtedy atakował więc poszedłem na siłownię. Miało być 10x100m, ale bieżnia tak długo się ustawia (podnosi i rozpędza) że wychodziło tego 50m! Więc system był tak: 200m podbiegu 5% przy 16km/h czyli 3:45/km, potem 200m spokojnego biegu albo marszu. Najpierw 3km rozgrzewki, potem 10x200m podbieg (efektywnie 150m) przerwy 200m bieg albo marsz i 3km schłodzenia. Wyszło więc razem 10km.

8.XII.2013 niedziela
No i pierwszy długi bieg, choć to słowo długi to raczej w cudzysłowie powinno być z racji że było to tylko 21km. Za to tempo słuszne: 5:03/km (maratońskie plus 19 sek/km). Nie było bardzo łatwo, aż dziwne bo za 8 tygodni mam tym tempem zrobić aż 32km! Mimo to czekam na te treningi - czuję że to będzie wyzwanie, lubię takie biegi!

Razem więc było około 58km w czterech treningach. Zaczyna się ciekawie, oby tak dalej. Gdy piszę to mam za sobą już dwa treningi z drugiego tygodnia, a jutro... Falenica!

1 komentarz:

  1. O, mam tak samo - wczesny poranek to nie moja pora na treningi szybkościowe :)

    OdpowiedzUsuń

ADs