sobota, 22 lutego 2014

Bieg Wedla


Porównując do zeszłego roku tegoroczny Bieg Wedla miał dużo łaskawszą pogodę. Było po prostu wiosennie! Temperatura około 8 stopni a przy późniejszych biegach może nawet wyższa. Właściwie to chyba pierwszy w tym roku mój start. Była niby Falenica, ale traktowałem ją jako trening podbiegów. Dzisiaj miałem możliwość zobaczenia czy po roztrenowaniu wróciłem już całkowicie do poprzedniej formy.
Jednak zaczęło się od nawet ważniejszego, czyli krzewienia ruchu wśród rodziny. Najpierw o 11 pobiegł w biegu na dystansie 1,85km (czyli jedno kółko po Parku Skaryszewskim) mój chrześniak. Rok temu poszło mu bardzo dobrze, w tym roku uzyskał bardzo podobny czas i znowu był w pierwszej dziesiątce, gratulacje!
Drugi etap to moje pociechy. Założyliśmy specjalne czapki od babci (ręczna robota - bardzo fajne, nie?) i poszliśmy na start. Młodsza córa niestety zbuntowała się i zdjęła czapę - dobrze że kaptur założyła i po chwili ruszyliśmy na 250-cio metrową trasę. Starsza wyrwała tak że biegła w czołówce, potem oczywiście troszkę zwolniła i biegliśmy razem za ręce, ale nie holowałem jej żeby było szybciej - nie o to chodziło przecież. Dobiegła o własnych siłach i odebrała medal, torbę ze słodyczami i dyplom. Młodsza córeczka ma dopiero trzy lata, ale była chyba nawet jeszcze bardziej dzielna. Miała biec z mamą, ale uparcie krzyczała "ja siama!" i rzeczywiście dobiegła całą trasę sama!
Muszę przyznać że te pakiety słodyczy dla dzieci były bardzo obfite: torcik wedlowski, dwie czekolady i masa cukierków czekoladowych. Szkoda tylko że nie było choć małej buteleczki wody, za to można było dostać do picia... pitną czekoladę :)
Ostatnie wskazówki trenera przed startem

Zasłużona konsumpcja na mecie

Na końcu przyszła kolej na mnie i szwagra: trzy kółka czyli 5,43km. Zrobiliśmy szybko rozgrzewkę - około kilometra truchtu z kilkoma przebieżkami z prędkością mniej więcej startową, może trochę szybciej. Zawsze tak robię przed biegami do 10km, w sumie nawet przed półmaratonem. Ciekawy byłem jak mi pójdzie - ostatni mój dobry wynik w biegu około 5km był w wakacje: 19:45 w Biegu Ursynowa. Wtedy moją życiówkę zrobiłem biegnąc średnio po 3:57/km, ustaliłem więc sobie że zaczynam około 4:00/km i zobaczymy co z tego wyjdzie na trzecim kółku. Przed biegiem pogadałem chwilę z Grześkiem - mówił o około 20 minutach na mecie (ja celowałem w jakieś 21:45 przeliczając z 4 minut na kilometr) więc sobie zakodowałem żeby nie wyprzedzać - mi coś takiego pomaga często na trasie ostudzić zapał w przypadku za szybkiego zaczęcia biegu. Wystartowaliśmy z kilkuminutowym opóźnieniem i... wiadomo - biegniemy. Stawka się jak zwykle dość szybko rozciągnęła. Co dziwne jakoś nie przesadzałem z tempem i trzymałem się troszkę poniżej 4 minut na ka-em. Pierwszy kilometr wyszedł w 3:54 i czułem się dobrze. Potem był koniec pierwszego okrążenia (miały po około 1,7km) - z ciekawszych rzeczy dowiedziałem się że dwie dziewczyny przede mną były na 2. i 3. pozycji. Biegło mi się dobrze więc utrzymywałem to troszkę szybsze od planowanego tempo - drugi kilometr wyszedł w 3:55. Chyba na trzecim kilometrze dogoniłem Grześka więc po raz kolejny sprawdziłem gremlina - pokazywał że wcale nie wariuję z tempem. Nawet okazało się że troszkę zwolniłem i kilometr zakończyłem w niecałe 4:00. Czwarty kilometr to rozpoczęcie ostatniego kółka - wyszedł najwolniej czyli w 4:01 co byłoby dla mnie dobrym tempem nawet średnim. Mniej więcej wtedy poczułem że mam jeszcze dużo sił i trochę przyspieszyłem. Piąty kilometr wyszedł więc w 4:00 a długi finisz (ponad 400 metrów) wyszedł w tempie 3:39/km! W sumie po startowych przetasowaniach ładnych parę osób wyprzedziłem a naliczyłem że mnie minęły chyba tylko dwie osoby. Patrząc na tempa kilometrów i moje samopoczucie myślę że ten bieg był bardzo ładnie pobiegnięty. Tak na czwórkę z plusem, więcej bym dał gdyby nie dwie rzeczy - jednak kilometry nr 3, 4 i 5 były troszeczkę wolniejsze od pierwszych dwóch i końcówki a po drugie po biegu nie czułem się wypruty z czego wnioskuję że pobiegłem trochę za wolno. Mimo wszystko jednak średnie tempo jest dla mnie bardzo dobre: 3:55,7/km i pokazuje że po pierwsze gdyby je przeliczyć na 5km to byłaby życiówka w granicach 19:39 (ale to takie gdybanie) a po drugie że teraz wreszcie mogę oficjalnie obwołać że roztrenowanie to już wspomnienie i po raz pierwszy biegam szybciej niż przed nim.
To starczy może tego słowotoku i kilka zdjęć z tego wiosennego biegu:

Tuż za metą

W prawej ręce góra słodyczy!

Sportowa reprezentacja

Jak widać 17-te miejsce a 15-te w kategorii czyli 2 dziewczyny były przede mną. Z czego można wywnioskować że jedną wyprzedziłem z tych dwóch co biegły przede mną na drugim kółku :)

4 komentarze:

  1. idziesz jak burza, niczym przecinak, jak błyskawica :)
    Bardzo ładnie, robisz bardzo duże postępy. Zazdroszczę wytrwałości :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! Dopiero wróciłem do tego co było na koniec września... ale dobrze jest, teraz muszę tylko zwalczyć nagły nawrót kaszlu wczoraj i dzisiaj :(

      Usuń
  2. A co ty się tak tymi dziewczynami przejmujesz? Zdarzają się szybkie ;-) ps. czapki po bandzie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie że są i bardzo dobrze! :) no a czapki super, dzięki czapce poznałem od razu na materiale na TVP Warszawa gdzie moja ślubna stała przy mecie :))

      Usuń

ADs