wtorek, 20 marca 2018

Półmaraton Gocki

Na starcie - to łączna grupa maratonu i półmaratonu. 
Przy prawym filarze w ten zziębnięty w zielonej bluzie to ja :) (fot. Sandry Brdy)

Za trzy tygodnie maraton - wypadałoby się przetestować jak tam z formą. No ale nie za bardzo jest jak - fajna impreza do tego (Półmaraton Warszawski) dopiero za tydzień... w dodatku teraz wypada impreza rodzinna i trzeba pojechać całą rodziną. Ale dla chcącego nic trudnego - udało się w internetach znaleźć że 24km od imprezy rodzinnej organizują w Borach Tucholskich już piąty raz maraton, połówkę i dyszkę! Nazywa się ta impreza Maraton Gocki, w miejscowości Wojtal.
Super, udało się zapisać i byłem w sobotę rano zwarty i gotowy.
Problem niestety że pogoda wcale taka nie była. Nad ranem nawet do -10, wieje jak nie wiem co. Dobrze że chmur nie było i słonecznie bardzo - w sumie gdyby nie ten wiatr to nawet warunki by były naprawdę fajowe! No ale wiatr był, więc przed biegiem ludzie raczej po samochodach się pochowali :)
Pakiet odebrany (czytaj: sam numer startowy w stylu fartuszka) no i szybko rozgrzewka jeszcze i na start! Przy tym wietrze temperatura odczuwalna niższa niż to co termometr pokazywał (około -6 na starcie, -4 na mecie). Limit biegaczy to 100 osób na wszystkie trzy imprezy, w półmaratonie było nas podobno około 45. Szybkie przemówienie burmistrza, potem organizatora (Sandry Brdy - super nazwa, nie?) i ruszamy.

Plan był biec po 4 minuty na km. Ruszyłem w grupce 6 osób, 4 wyrwały się do przodu, 5-tej się trzymałem. Ale kurka za szybko biegną! 3:50/km! No i głupio zrobiłem - trzymałem się tej prędkości. Trochę potem zwolniliśmy, po 2km dałem zmianę temu 5-temu zawodnikowi (wiało!!) i próbowałem biec po 4:00/km. Oddaliłem się od tego mojego towarzysza niedoli tym tempem i beigłem sam przeciwko temu wiatrowi, już na 5-tym miejscu. Sił starczyło niestety tylko na 7km. Tempo siadło do jakichś 4:10/km... no ale wiało tak że jak z boku walnęło to autentycznie z asfaltu na pobocze mnie ściągało.

Na nawrotce miałem całkiem przewagę nad tym 6-tym zawodnikiem, niestety słabłem. W dodatku założyłem buty startowe (adizero boston) a mają raczej wąskie cholewki i z racji mojego krzywego palca (uraz z dzieciństwa) muszę zaklejać tam jedno miejsce plastrem. Nie zakleiłem - zaczął mi rozorywać tego palca obok... No i tak biegłem dziwnie stawiając stopę, walcząc z wiatrem i podbiegami które co chwilę były gdy zbiegaliśmy na mostki nad Wdą albo jej dopływami. Nie za duże, ale mi to się bardzo dało we znaki bo strome.

Powoli ale ten 6-ty zawodnik zaczął mnie doganiać. Po powrocie z dużej agrafki zostało już tylko 2km i tam się wyrównaliśmy. Po małej agrafce został kilometr. Próbowałem na zbiegu (do mostku, a jakże) zaatakować - niby szło dobrze, troszkę się oddaliłem, ale na podbiegu mi tak bezlitośnie uciekł że tylko mogłem na mecie pogratulować :)
Zakończyłem bieg na 6-tym miejscu z czasem 1:27:19. Nie było jednak pełnego dystansu bo wg garmina było 20,85km. Daje to średnie tempo 4:11/km.


Jak by to podsumować? No jest niezbyt, nie wiem na co mnie stać w Hanowerze za trzy tygodnie. Postaram się dać z siebie wszystko, ale muszę jeszcze pomyśleć czy biec na 2:59:59?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

ADs