niedziela, 10 lutego 2019

Wiedeń 8/16 - półmetek


Tym razem raport od razu na gorąco. Jestem dokładnie na półmetku przygotowań do Wiednia. Sam nie wiem czy dobrze czy nie idzie, boję się że za mało będzie długich biegów i kilometrów tak w ogóle żeby myśleć o tych trzech godzinach. Poniżej podsumowanie tygodni - oczywiście tylko te ostatnie 8 wlicza się do planu treningowego, a właściwie to 7 bo pierwszy tydzień był rozbiegowy.


Jeden tydzień był słabszy z racji podziębienia, jeśli go wyjąć ze statystyk to średnio robię prawie 74km tygodniowo - nieźle. Biegów długich (powyżej 25km) zrobiłem na razie trzy sztuki:
- 29km po 4:37/km 20.01.2019
- 32km po 4:40/km 28.01.2019
- 29km po 4:37/km 10.02.2019
Jeden wypadł przez podziębienie a drugi po prostu nie dałem rady (na bieżni elektrycznej - zrobiłem 20km wtedy).
Co do innych biegów to są one bardzo szybkie, nie zawsze daję radę. Pociesza że jak się dobrze przygotuję to daję radę, ale jak coś nie wypali to nie ma szans.

Co zostało? Trzy długie kobyły po 32km, dwa razy po 4:35/km a raz po.... 4:25/km! Poza tym co tydzień wiadomo - interwały w tempie Strusia Pędziwiatra i tempówki - też trudne, tempa przypominają mi wyścigi na tych dystansach! Na przykład teraz mam zrobić 6,5km po 4:02/km... a w zeszłym tygodniu miało być 5km po 3:52/km!

To plan będzie prosty: przyłożyć się, zostało niewiele - z tych 8 tygodni to ostatni już jest zawsze mniej męczący, czyli właściwie 7 ostatnich tygodni i oby to w Wiedniu zaprocentowało!

No dobra, ale jak się biegało w tym tygodniu? Po pierwsze słabo ilościowo - tylko 4 treningi, ale postarałem się nadorbić chociaż dystansem i wyszło 68,73km - nieźle.

Plan był:
Interwały: 2x(6x400m (3:22/km) p. 90”) p. 2’30"
Tempo: BS 3km, KT (3:52/km) 5km, BS 1,5km
Długi: TM+19” (4:35/km( 29km

Wyszło:
Poniedziałek - odpoczynek po wczorajszym długim i szybkim biegu.
Wtorek - próba tempówki na bieżni elektrycznej, nie dałem rady, wyszło 2,5+1,5+1 z przerwami po 500m. Tempo było 3:52 podczas około połowy, druga połowa po 4:00/km.
Środa - odpoczynek (też przejazd z Wisły do Warszawy).
Czwartek - interwały na bieżni elektrycznej bo nie dało rady na zewnątrz tak szybkiego biegu w zimę zrobić. Na szczęście wyszły zgodnie z planem!
Piątek - odpoczynek znowu, nie mam dość czasu jednak na to bieganie...
Sobota - próba nadrabiania: najpierw samemu 14,4km po 4:54/km a potem z córkami na rowerach (ja biegiem) - razem wyszło 20,3km.
Niedziela - gwóźdź programu czyli bieg długi. Bałem się go, ale wyszło dobrze, choć nie idealnie. Ciepło dość było - nawet do +10 stopni, wziąłem żel i trochę picia i pobiegłem. Do 26km szło dobrze, ale sama końcówka pod wiatr mnie sponiewierała, nie dałem rady i trochę odpadłem: 4:53, 4:41, 4:55 i średnia wyszła 4:37 zamiast 4:35. Niby niewiele, ale trochę psuje mi pełne zadowolenie z treningu.
No nic, za tydzień mam tym samym tempem zrobić 32km to się odkuję ;)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

ADs