sobota, 7 maja 2022

Bieg Konstytucji 2022


Ten długi majowy week-end to mieliśmy całkiem na sportowo - najpierw Żonka przebiegła półmaraton Grudziądz-Rulewo, a potem ja Bieg Konstytucji w Warszawie. Patrzę teraz na moją historię startów w Warszawie i dla ciekawości ją tutaj wkleję:

2012 rok: 22:00
2015 rok: 19:19
2017 rok: 18:55
2018 rok: 19:53
2019 rok: 19:23

Jak widać to impreza na której chyba bywam najczęściej :) ale nie bez powodu: fajnie zrobiona, blisko, ważna okazja - same plusy. W tym roku czuję że powoli zaczynam wracać do żywych, może to złudzenie, ale będę się go trzymał. 

Postanowiłem sobie tym razem że pobiegnę zupełnie na wyczucie, przestawiłem się więc mentalnie w tryb "nie patrzę na zegarek", nie obróciłem tylko zegarka żeby był z drugiej strony ręki bo ma on czujnik tętna więc musi od góry dotykać nadgarstka. Z racji wyjazdu do Grudziądza nie miałem odebranego wcześniej pakietu, podjechałem więc na start około godziny wcześniej co było dobrym pomysłem bo zaparkowałem bez problemu niedaleko od startu a w dodatku na starcie spotkałem się z kolegą z którym szliśmy na start półmaratonu w Wiedniu kilka tygodni wcześniej. Niezły zbieg okoliczności. No i dobrze potwierdzić swoje odczucia odnośnie Wiednia - też miał kolega zdanie że było duszno i biegło się bardzo źle.
Dobra, odebrałem pakiet i poszedłem na rozgrzewkę: porządna bo wyszło 5 kilometrów w tym trucht 2km, potem ćwiczenia w biegu: krok dostawny, przeplatanka, skipy A i C, przebieżki i wyszło 5km. Wtedy na start do odpowiedniej strefy, odśpiewanie hymnu (czemu niektórzy łazili w trakcie jak hymn grali - nie wiem do tej pory). No i cóż - start!
Ruszyłem na samopoczucie i jak widzę statystykach oczywiście było trochę za szybko, ale nie patrzyłem na zegarek, tylko biegłem mniej więcej na wyczucie. Piszę "mniej więcej" bo jednak miałem w zasięgu wzroku zająców na czas 20 minut. Ja chciałem mieć trochę poniżej 20 minut, ale nie kontrolowałem tempa więc to tylko było myślenie życzeniowe. W praktyce na początku zacząłem doganiać zająców. Było ich dwóch - minąłem tego drugiego, potem wyprzedziłem tego pierwszego. Przy okazji - wielkie podziękowania dla niego bo świetnie prowadził. Krzyczał, zagrzewał co chwilę do biegu i było to niegłupio zrobione: na podbiegu przypominanie o postawie, pracy rąk - no bardzo fajnie to prowadził.
Właśnie - podbieg. Zaraz jak wyprzedziłem pierwszą grupkę biegnącą na 20 minut zaczął się podbieg ulicą Książęcą. Niby jest na początku, ale biegłem przecież tempem poniżej 4min/km więc to musiało dać w kość. Było ciężko i widzę że zwolniłem, ale (też dzięki dopingowanu przez zająca na 20 minut) udało się wbiec w jednym kawałku. Na górze miało być uspokojenie i to się też udało. Najpierw wróciłem do tempa poniżej 4:00 ale widzę teraz że końcówka tej długiej prostej zaczęła być problemem. Ale nic, mocny skręt w lewo i zbieg Agrykolą! Tutaj wiadomo - nie było trudno utrzymać dobre tempo. 3:45/min wchodziło bez problemu przez ponad 500m. Tylko wtedy nastąpiło to co musiało nastąpić: koniec zbiegu a do mety grubo ponad kilometr! No i tutaj widzę że tempo mi spadło, minęły mnie obie grupy zająców na 20 minut (ale na starcie też były przede mną przecież) a ja dałem radę tylko na ostatnie 250m zmobilizować się, za to średnie tempo tego odcinka to było 3:45/km więc nie ma wstydu.

Na mecie zatrzymałem zegarek i zobaczyłem:

Czyli bardzo fajnie jak na mój gust. Wiem że mogłoby być trochę lepiej, szczególnie ten podbieg pod Książęcą przecież sporo mnie kosztował. Nie tylko strata czasu na samym podbiegu, ale też zmęczenie które potem się przełożyło na wolniejsze tempo pod koniec.

No to z takim podbudowaniem patrzę optymistycznie na następny start: też piątka, tylko 5000m a nie 5km - czyli będę biegł na stadionie z okazji Memoriału Rosłona w Piasecznie. Spróbuję tam zejść poniżej 20 minut - może się uda nawet pół minuty, w końcu ten podbieg chyba tyle mi zabrał?

Acha, a pod koniec maja widzimy się na dyszce Piotrkowską w Łodzi!

Ładny medal dali w tym roku, już wisi u mnie w garażu na ścianie :)


Widać pierwszy pik - to podbieg Książęcą i drugi pik - to zmęczenie przy obieganiu ulicą Kawalerii, gdzie zresztą pracowałem ładnych parę lat :)

Widać podbieg a na czerwonym - że się nie obijałem (tętno wysokie)

Rozbicie na odcinki 250m

Kolor trasy pokazuje tempo, widać te niebieskie gdzie było najwolniej



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

ADs