niedziela, 19 marca 2023

Edynburg 2/12

 
Taka piękna wiosna nam się rozgościła! Kupiłem późną jesienią takie elektryczne kółko i jeszcze nie umiem za bardzo jeździć, ale jak widać trochę jest z tą jazdą na kółku jak z jazdą rowerem - tego się nie zapomina. Mimo że nie nauczyłem się do końca jeszcze jesienią, to po wskoczeniu po raz pierwszy po kilku miesiącach całkiem dobrze mi dzisiaj szło. I mimo tego że to było w niedzielę, niedługo po biegu długim w Lesie Kabackim (nogi zmęczone przecież). Ale zanim dojdę do niedzieli to zacznijmy po kolei co się działo w drugim tygodniu treningów pod Edynburg:

Poniedziałek - zgodnie z planem czyli siłownia 3 serie te co zawsze plus rozgrzewka i schłodzenie: 5km
Wtorek - spokojnie w tym 8 rytmów - w Lesie Kabackim
Środa - spokojnie w tym 10 podbiegów - byłem w biurze tego dnia, nie mogłem wyjść za dnia, a smog wieczorem u nas taki straszny że zrobiłem te podbiegi na siłowni wieczorem
Czwartek - tempo 10km @4:35 - musiałem znacznie skrócić rozgrzewkę i schłodzenie, ale sam bieg wyszedł świetnie!
Piątek - basen - udało się z kolegą pójść i akurat super się zgraliśmy bo obaj robimy w pół godziny aż 1000m. Poza tym z rana żona mnie wyciągnęła do lasu (jakkolwiek by to nie brzmiało i zrobiłem trening sobotni w piątek rano)
Sobota - odpoczynek bo ten trening zrobiłem dzień wcześniej, miałem też cały dzień w rozjazdach więc bardzo dobrze mi się to zgrało
Niedziela - gwóźdź programu czyli bieg długi. W planie 20km, ale zrobiłem 22 bo miałem "tyły" z powodu skrócenia czwartkowej rozgrzewki i schłodzenia. 

Podsumowania wyglądają w tym tygodniu tak:

 
 
 
Ogólnie jest bardzo dobrze - motywacja jest wysoka, mam za sobą już dwa tygodnie wykonane w 100% - siłownia, basen, kilometraż i tempa - wszystko zgodnie z planem. Waga średnio 81,0kg - tyle co tydzień wcześniej, ale w kolejnym powinna troszkę spaść bo tu było wahnięcie z racjo soboty w samochodzie.
Z ciekawostek to już drugi raz w lesie spotkałem pewnego posła (w moim wieku) i nawet zagadałem bo pamiętam wiele lat temu widywałem go jak przygotowywał się do triathlonu i widać wrócił do sportu. Zresztą kilka tygodni wcześniej spotkałem innego znanego posła z innej części sceny politycznej i też tam biegał. Jak widać Las Kabacki łączy różne części sceny politycznej :)
Na koniec jeszcze samochwała czyli jak ten bieg długi wyglądał:

Tempo zrobiłem narastające (ostatnia część była też szybko tylko zegarek trochę wariuje w tym lesie jeśli chodzi o tempo).

Na koniec - plany. A są ciekawe bo przecież za tydzień sprawdzian na piątkę w ramach biegu towarzyszącego przy półmaratonie warszawskim (New Balance Bieg Na Piątkę to chyba oficjalna nazwa). Bardzo ważna sprawa bo mam zamiar z tego startu zobaczyć na ile tydzień później biec w półmaratonie w czeskiej Pradze. Na razie mój zegarek twierdzi tak:

ale jak będzie - zobaczymy. Na pewno magia liczb zadziała i będę walczył o złamanie 20 minut!

niedziela, 12 marca 2023

Edynburg 1/12


Taki piękny widok nam zima zafundowała, chyba już na pożegnanie. Wpadłem na pomysł że będę co tydzień opisywał jak mi idzie trenowanie pod Edynburg - plan jest ambitny a mnie takie opisywanie na blogu mocno motywuje. Można powiedzieć że to taka forma prewencji żebym nie wykruszył się z moim postanowieniem wykonania wszystkich 12 tygodni planu. Nie będzie łatwo - jest dość ambitny.

Do rzeczy więc - po pierwsze jaki był plan na każdy dzień i jak to wyszło:
poniedziałek - siłownia - opis poniżej, w tym 5km biegu
wtorek - BS 6km + 6x RT 30"/60" + BS 2km - rytmy - to ten bieg ze zdjęcia, w Lesie Kabackim
środa - BS 8km 8x + SB 100/100m + BS 2km - podbiegi - znowu w Lesie Kabackim
czwartek - BS 4km + 8km BC2 4:35 + BS 2km - po drodze serwisowej przy S79, fajnie wyszło!
piątek - basen czyli jak zwykle 1000m, tym razem 30:18
sobota - BS 8km + 10x RT 30"/60" + BS 2km - znowu kółko w Lesie Kabackim (z ogonkiem)
niedziela - BS 18km - zrobiłem dwie pętle w Lesie Kabackim czyli 20km
Ta siłownia to mój zestaw który jeszcze mi polecił trener Gajdus wiele lat temu. Dokładnie to składa się z rozgrzewki 3km biegu, 3 serie: 10x półprzysiady z gryfem 50kg, 10x wyrzuty w górę sam gryf 20kg z przeskokami, 10x na każdą nogę wstępowanie na ławeczkę i 30x przeskoki z ciężarkami w dłoniach wzdłuż ciała. Na koniec 2km na bieżni w tym połowa spokojnie i połowa szybko (robię 4:00/km). Siłownia zwiększa mi trochę tygodniowy dystans, w następne dni troszkę czasami skróciłem, ale i tak wyszło tygodniowo więcej niż zakładał plan bo 69km zamiast 65km.
Podsumowanie tygodnia w moim pliku i garminie wygląda więc tak:

 
Na razie idzie bardzo dobrze. Waga zaczęła powoli spadać, w tygodniu była średnio na poziomie 81,0kg. Siłownia już drugi tydzień z rzędu, basen drugi raz w ciągu trzech tygodni. Oby mi się udało dotrzymać planu że w każdym tygodniu te dwie dodatkowe rzeczy zmieszczę to powinno znacznie poprawić moją ogólną sprawność - samym bieganiem nie da rady wrócić na trochę wyższy poziom, trzeba zmienić bodźce. Siłownia czuję dużo daje, zresztą pływanie też bo ćwiczyć same nogi to niezbyt pomysł - w wakacje potem wstyd na plażę wyjść bez koszulki ;)
To teraz już za dwa tygodnie mały sprawdzian jak sam początek tego planu na mnie działa - czyli bieg na piątkę w ramach Półmaratonu Warszawskiego. Oj mam plany, zobaczymy czy dam radę te 20 minut złamać, jak nie to trochę się podłamię :) a potem już za tydzień próba sensownego biegu w Pradze w półmaratonie. No i potem najtrudniejszy okres czyli ostatnie 8 tygodni do maratonu w Szkocji!

niedziela, 5 marca 2023

Podsumowanie, park run i plan pod Edynburg

Do maratonu zostało dokładnie 12 tygodni - to już ostatni dzwonek żeby coś się ogarnąć i spróbować tam powalczyć będąc jakoś sensownie przygotowanym. Już od dawna nie miałem jakiegoś sformalizowanego planu biegowego, po prostu zakładałem sobie jakiś stały kilometraż tygodniowy, ilość wyjść w tygodniu i robiłem zwykle trzy akcenty w tygodniu:
- jeden szybkościowy typu interwały na stadionie 5x1000m albo 6x1000m w tempie około wyścigu na dychę
- jeden tempowy typu od kilku do 8km tempem maratońskim albo półmaratońskim
- i oczywiście jeden bieg długi w niedzielę, czasami sobotę - tak od 20 do 25km

A jak to działało? Na pewno nie jest to jedyny czynnik, ale działa to dość średnio - jakiś nie taki tragiczny poziom wytrenowania się tak da utrzymywać. Natomiast postępów nie ma, jest za to powolny regres. Widać to po wynikach maratonów przez ostatnie trzy lata:

Pod Brukselę miałem plan i to był super bieg i wynik, natomiast potem jak widać było słabo, jedynie ostatnie występy w Poznaniu były dla mnie akceptowalne (pod względem stylu, bo wynik jest na papierze nie taki dobry. Natomiast patrząc na mój poziom wytrenowania w tamtym czasie to był bardzo dobry czas).

Patrzę na statystyki mojego biegania i wychodzi mi że po roztrenowaniu jesiennym wróciłem do biegania regularnego - średnio już ponad 62km tygodniowo w lutym wychodzi:


Natomiast waga nie chce wrócić do standardowego zakresu 79kg +/- 1kg. Dochodziła do 83km, teraz powoli zaczęła wreszcie spadać - jest tak w zakresie 81-82 przy czym dzisiaj po biegu długim zobaczyłem wreszcie 79,9kg :) (ale to wypociłem po prostu, więc się nie liczy). Ja zawsze ważę się w tych samych warunkach czyli z samego rana po toalecie, przed śniadaniem no i bez ubrania - żeby to były porównywalne wyniki. 

Wspomniałem w tytule o Park Run - byłem wczoraj żeby się sprawdzić. Rozważałem Park Skaryszewski i Pole Mokotowskie, w końcu wybrałem to drugie bo tam jeszcze Park Run'a nie robiłem i... no chyba źle wybrałem. Co prawda oprawa i ekipa jest super - fajnie było posłuchać przed biegiem pana organizatora a po biegu z nim chwilę pogadać (po angielsku bo człowiek z Filadelfii :) ). Ale sama trasa z powodu remontu oczka wodnego jest trochę zmieniona i przez to kręta i wyszła sporo dłuższa. Więc mimo że biegłem średnio 4:10/km to oficjalny czas mam 21:22. Próbowałem biec po 4:00 ale niestety słabo jest z moją formą, bardzo słabo i odpadłem...:


No to do rzeczy: postanowiłem jak pisałem poprzednio wziąć się za to moje hobby jeszcze raz trochę poważniej - bawi mnie to bieganie więc chciałbym w Pradze i Edynburgu coś powalczyć. Znalazłem w internecie (dokładnie na stronie http://www.szmajchel.naszebieganie.pl/ plan treningowy pod różne czasy w maratonie który wygląda dla mnie całkiem sensownie i pasuje mniej więcej do moich możliwości czasowych (czas na bieganie w tygodniu, długość 12 tygodni). Pozmieniałem co nieco ze względu na moje starty (5km przy okazji Półmaratonu Warszawskiego, półmaraton w Pradze), dodałem moje dodatkowe zajęcia o których też ostatnio pisałem - czyli basem i siłownię i wyszedł całkiem ambitny, ale i interesujący plan:

Bardzo mi się podoba, zaczynamy od jutra siłownią! No to plan wydrukowany, powieszony na lodówce i co gorsza wrzucony tutaj - wycofać się nie da. Zobaczymy teraz co tydzień jak będą wyglądały postępy!


sobota, 4 marca 2023

Półmaraton Wiązowski 2023

No to pierwszy półmaraton tego roku za mną. Plan był żeby pobiec i się sprawdzić przed głównym startem na tym dystansie w tym półroczu - czyli pierwszego kwietnia w Pradze. Tak jak pisałem poprzednio plan był zmieścić się najlepiej w 1:33 a co najmniej w 1:35. Co daje tempo 4:24-4:30/km. Zimno było a w domu częściowo szpital, jak to o tej porze roku, to musiałem sam pojechać tym razem na tą imprezę. Zaparkowałem jak zwykle po drugiej stronie parku, kolega Bartek niestety tylko mi mignął zanim zdążyłem znaleźć miejsce do zaparkowania, podbiegłem sobie do biura zawodów, odebrałem pakiet. Znowu pobiegłem do samochodu bo w pakiecie dali puszkę a nie będę przecież z tym biegał :) z samochodu znowu na linię startu - w sumie razem z późniejszą pętlą tej rozgrzewki wyszło 4,5km! Na starcie jeszcze kolega biegowy Piotr (pozdrawiam) który miał biec podobnym trochę tempem - pogadaliśmy i okazało się że już był start. No to koniec rozrywki, zaczynamy bieg.

Zacząłem więc na czuja, ale patrzyłem na zegarek. Najpierw wychodziło za szybko, ale jakoś tak w granicach akceptowalnych więc tak biegłem. Ku mojemu zdziwieniu nie wiało jakoś strasznie mocno, chociaż jak na Wiązowną przystało - wiało co nieco. Trasa jak co roku ta sama - mała pętelka plus prosta z nawrotką. Oczywiście pofałdowana żeby się nie nudzić. Pierwsza piątka wyszła więc po 4:21/km i to było trochę za szybko. Skoro to pierwszy bieg uliczny w tym roku po przytyciu troszeczkę to nie wiedziałem jaki tempem biec i akceptowałem takie tempo. Oczywiście sam siebie okłamywałem bo zawsze liczę na jakiś cud :) Piłem grzecznie na wodopojach, starałem się trzymać tempo i jakoś to wychodziło. Druga piątka w tempie 4:25/km była całkiem dobra. Wtedy była jak to zwykle w Wiązownie - nawrotka i... zaczynamy pod górkę i pod niezbyt mocny ale jednak pod wiatr. No i w dodatku troszkę za szybko zacząłem, nie tak strasznie dużo, ale tempo trzeciej piątki 4:37/km było najgorsze. Żel wziąłem w połowie dystansu, ale jak widać niewiele to pomogło :) Czwarta piątka jest najważniejsza w połówce - i tutaj mimo starań wyszła tylko minimalnie szybciej niż trzecia: bo po 4:36/km. Końcóweczka natomiast jakoś tak już sensownie bo 4:27/km i na mecie zameldowałem się w 

1:35:03

Jak bym miał dość siły żeby na zegarek spojrzeć i wywnioskować ile mi zostało to bym te trzy sekundy na pewno urwał :) Ale nie ma co narzekać - czas w sumie przecież praktycznie taki jaki był plan minimum. Z drugiej strony noty za styl powinny być niskie - za ten standardowy "odwrócony negative split" jak się śmieje moja droga małżonka. Chociaż ja wolę polskie określenie czyli coś w rodzaju "odwrócony bieg z narastającą prędkością" - prawda że lepiej brzmi?

No dobrze, ale do rzeczy - wiadomo na czym stoimy i nie wiem na ile jest możliwe zbliżenie się do 1:30 w wiosnę. Moim zdaniem nie ma szans w Pradze bo to tylko 5 tygodni od Wiązownej. Ale trzeba popróbować. Na razie po tygodniu są plusy i minusy: z plusów: w poniedziałek poszedłem na trening siłowy ze sztangą - to może mi pomóc myślę. Z minusów: miałem niezłe problemy żołądkowe które mnie na półtorej dnia wyłączyły prawie z aktywności sportowych. Może jutro rano pobiegnę jakiś park run - zobaczymy ile na piątkę mogę teraz mieć i może przed  Pragą powtórzę taki test żeby sprawdzić czy coś się poprawiło. Troszkę waga drgnęła w dół - jakiś kilogram, to może się i czasy troszkę poprawią :) ?





sobota, 25 lutego 2023

Plany na pierwszą połowę 2023

Trochę późnawo z tymi planami, ale warto opisać. A więc szybko: chciałbym w tej pierwszej połowie roku poprawić się sportowo. W sumie nie jest tak źle - daję radę przecież biegać nie tak wolno. Złamanie 20 minut na jesieni na 5km czy wynik poniżej 3:20 w maratonie to są dobre wyniki jak na starszawego informatyka, ale trochę wchodzi mi na ambicję żeby wrócić do jeszcze szybszego biegania. Niestety na razie za dobrze mi to nie wychodzi: po roztrenowaniu nie wróciłem do poprzedniej wagi i tak 3,5kg trzeba by zrzucić. Więc to będzie pierwszy cel, drugi to poprawienie się z wynikami, a trzeci sobie sam wymyśliłem - wprowadzić na stałe do treningów dodatkowe elementy poza bieganiem: trening siłowy lub basen. Oczywiście przede wszystkim celem nadrzędnym jak zawsze zostaje biegać zdrowo (czytaj: nie mieć nigdy kontuzji) i żeby mieć z tego dużo zabawy!

No to tak konkretnie (żeby było mierzalnie) to te trzy cele postawię sobie w ten sposób:
1. dojść do średniej wagi 79kg
2. pobiec w tym roku:
    5km poniżej 19:30
    10km poniżej 40:00
    półmaraton poniżej 1:30
    maraton poniżej 3:15
3. w każdym tygodniu mieć chociaż dwa treningi dodatkowe typu basen albo siłowy

No dobra, a jak tam plany startowe? Zrobiło się tutaj naprawdę tłoczno, bo pierwsza połowa roku jest już wypełniona po brzegi:

Najbliższe starty

Sześć startów na pół roku to całkiem sporo - na razie wystarczy :) Jak widać będę miał szanse już w pierwszej połowie roku wypełnić trzy z czterech celów na czasy na różnych dystansach. Więc tak realnie - postaram się jak najszybciej wykonać punkt pierwszy - czyli stracić te kilka kilo, oby się udało przed Biegiem na piątkę za miesiąc - myślę że tam mogę postarać się pobiec te 19:30 na piątkę. Jutro biegnę Wiązowną - nie jestem niestety w stanie nawet zbliżyć się do 1:30. Plan minimum patrząc na moje tempa na treningach to 1:35 niestety... postaram się zbliżyć do planu maksimum czyli 1:33.
Natomiast już w Pradze to chcę naprawdę złamać te półtorej godziny! No i co do Edynburga to jeszcze nie wiem, próba 3:15 może skończyć się tragicznie. Ale zakładając że udadzą się punkty 1 i 3 (czyli waga i trening uzupełniający) to zaczynam wierzyć w to że jest to możliwe.

poniedziałek, 23 stycznia 2023

Zimowy Półmaraton Gór Stołowych

Pierwszy start sezonu za mną. W sumie to jeszcze nie wrzuciłem na blogu planów na ten rok, ale w sumie ważniejsze dla mnie jest teraz szybko opisać wczorajszy start, więc będzie w takiej kolejności. A ten pierwszy start był w Górach Stołowych. Dojazd z Warszawy - wiadomo, jest nieźle daleko. Na szczęście drogi już mamy całkiem przyzwoite w kraju więc po dwóch kilometrach od wyjechania z domu wjechałem na drogę ekspresową którą z pod Warszawy przedostałem się na autostradę do Łodzi, tam autostradę na południe troszkę i ta prawie nową autostradą do samego Wrocławia. Potem już zwykłymi drogami trzeba było, ale to już krótki odcinek. Droga kodowa więc mojej podróży to S79, S2, A2, A1, S8 - niby 5 godzin w jedną stronę, ale dało się po pracy w piątek zebrać i dojechać na miejsce w sensownym czasie. W okolicach Gór Stołowych wziąłem sobie nocleg, co prawda śniegu było jeszcze wtedy jak na lekarstwo, ale za to w nocy popadało tak, że nad ranem widok z okna pensjonatu był jak z bajki (albo książki o Narnii):

Zebrałem się więc szybko, ale jak to ja - za późno (!) i szybko podjechałem na start. A miałem około 30 minut, problem w tym że napadało śniegu tak dużo że z racji obawy o własne życie musiałem jechać wolno - warunki na drogach zrobiły się straszne. Przez to że wstałem troszkę później, zbierałem się troszkę dłużej a jechałem wolniej dojechałem praktycznie na styk (tak, wiem - mój znak rozpoznawczy). Miałem około 15 minut żeby zaparkować, odebrać pakiet i stawić się na starcie! No i jak zwykle - udało się, chociaż piwo z pakietu startowego zostawiłem w biurze zawodów bo nie miałem czasu zanieść nic do samochodu!
Mimo to w super humorze pojawiłem się na starcie - śnieg wyglądał bajkowo, było zimno więc nie było błota, ale nie było wcześniej opadów, więc nie powinno być lodu na trasie - no słowem wszystko wyglądało super. Jak widać humor też taki miałem:


Nie wspomniałem jeszcze nic o samej imprezie - a był to Zimowy Półmaraton Gór Stołowych, czyli 20,5km biegania wokół Szczelińca gdzie do atrakcji należą oprócz dystansu także:
- trzy strome podejścia (bo podbiegiem tego nie można nazwać, nawet wchodzenie momentami mnie przerastało)
- 1000m przewyższeń w górę i prawie tyle samo w dół
- ostatni odcinek to wejście schodami na Szczeliniec - to już typowo dla masochistów

Trudno jest nastawiać się na jakiś wynik w biegach górskich - czas zależy tak bardzo od pogody, że porównywanie czasów z tej samej trasy przy tej samej imprezie ale różnej pogodzie nie ma sensu. Kilka lat temu był taki lód że kolega mówił że co kilka kroków leżał na tyłku dopóki raczków na buty od znajomego nie dostał. Ja chciałem raczki kupić, ale nie udało mi się - wziąłem buty z gumowymi wypustkami i liczyłem że nie będzie lodu. Co do pozostałych przygotowań - miałem trzy warstwy ale bez kurtki, tylko termiczna podkoszulka z długim rękawem, cienka bluza z długim i grubsza bluza z długim. Poza tym komin, opaska na uszy, dwie pary rękawiczek - jedne trochę wodoodporne, drugie cieniutkie bawełniane. No i plecak z kurtką przeciwwiatrową, bidonem, telefonem i czapką. Plus dwa żele w kieszonkach i to był mój cały ekwipunek. Kijków nigdy nie miałem - nie wyobrażam sobie biegania z kijami w rękach, nawet składanymi, wolę przemęczyć się na podejściach.

Naładowany super energią, bo naprawdę po burych dniach w okolicach Warszawy krajobraz był piękny, ruszyłem w trasę! Na początku musiałem ze dwa razy przystanąć bo taki zator się zrobił, a stanąłem raczej z przodu, ale po chwili już wbiegliśmy w las i trochę było tasowania się. Tak patrzę że na tym pierwszym odcinku sporo osób wyprzedziłem - wiadomo, człowiek świeży to wyprzedza (co będzie później - tym będzie się martwił późniejszy Leszek ;) ). Trasa ładnie dzieliła się na trzy części - bo były dwa punkty odżywcze prawie równo dzielące trasę na trzy. Gdy trasa była raczej równa biegło się super, za to na podejściach było masakrycznie - były naprawdę bardzo strome i przy świeżym śniegu było dość ślisko (ale to nic w porównaniu gdyby był lód, albo chociaż błoto). Momentami prawie zsuwałem się w dół. Co ciekawe pamiętałem tą trasę miejscami bo dwa lata wcześniej wchodziliśmy tam z żoną i najmłodszą córą na pieszo. Ona miała wtedy 4 lata i weszła na samą górę na nogach! A ja taszczyłem pod tą górę wózek biegowy Thule Chariot taki ogromny, dobrze że pusty chociaż, bo na tych kamieniach byłoby chyba niemożliwe wejść z wózkiem z dzieckiem.

No dobra pierwszy wodopój osiągnąłem w niecałą godzinę - zacząłem więc od razu przeliczać ile mógłbym urwać z trzech godzin na mecie. Drugi odcinek był dość podobny w strukturze: za każdym razem jest jedno strome podejście:

Biegło się znakomicie, na połoninie fotografowie robili zdjęcia - mam nadzieję że się odnajdę na nich. W lesie było tak jak pisałem bajkowo - świeży śnieg. Na zbiegach trudno bo czasami było niebezpiecznie przez ostre kamienie i wiele się nie nadrabiało, na podejściach było ciężko - szczególnie na tym drugim odcinku dostałem w kość - długo pod górę było i dużo szedłem (nie tylko ja - wszyscy, nie dało się biec na sporych odcinkach).

Na drugi punkt kontrolny wpadłem w niecałe 1h 50m - to już było fajne, bo liczyłem że sporo urwę z 3 godzin, może nawet 15 minut. Chociaż wiedziałem że liczenie w górach tempa na kilometr to bez sensu - na podejściach można mieć i 15 minut na kilometr, na zbiegach poniżej 5, trudno coś zakładać. Ale ten ostatni odcinek jak widać po profilu był dość równy i tam dużo nadrobiłem - odzyskałem siły (w drugiej części już trochę opadłem z sił). Na tym drugim i trzecim odcinku trochę osób mnie wyprzedziło - z tego wnioskuję że jednak mogłem lepiej rozłożyć siły, albo po prostu - ja biegam na co dzień pod Warszawą po płaskim to w górach siłą rzeczy - odpadam pod koniec.

No i nadszedł finisz, a dokładniej - wejście schodami na Szczeliniec. Masakra, o biegu nie było żadnej mowy. Próbowałem - zaczęły mnie łapać okropne kurcze! Wszedłem więc na samą górę i zameldowałem się tam w czasie 2:43:17

W sumie więc jeśli chodzi o czas to było dość dobrze, 68 miejsce na 446 którzy ukończyli to miejsce około 15%, jak porównuję z moimi czasami na Rzeźniczku w 2019 i 2020 to jednak procentowo dużo słabiej, ale może inny trochę tam jest profil zawodników ;) (ci bardziej ścigacze biegną całego Rzeźnika może).

Podsumowując - bardzo mi się podobało, zadziałało prawie wszystko: super buty mi żona kupiła - czyli Altra które dla moich stóp są bardzo dobre dzięki szerokim noskom - żadnych strat w paznokciach! Nic mnie nie otarło, a było blisko - jeszcze kilka km i byłyby straty :) żadnych pęcherzy na stopach czy ran innego typu. Dwa żele na trasę w zupełności starczyły. Ubranie nie było za grube ani za chude, znowu muszę dodać że dystans był w sam raz bo jeszcze trochę i bym mógł mieć dłonie odmrożone przez kontakt ze śniegiem. Na podejściu po schodach zaczęły mnie kurcze łapać, ale to niewiele zmieniło bo i tak po schodach szedłem. No bardzo fajna i udana impreza. Spytacie więc - czy warto było spędzić 10 godzin w samochodzie  żeby niecałe 3 pobiegać po górach? Naprawdę warto było!



niedziela, 15 stycznia 2023

Podsumowanie 2022

Skończył się rok to warto podsumować żeby sprawdzić czy się udało zrealizować plany, może coś zmienić na przyszłość. I tutaj pierwszy mały problem - nie wpisałem rok temu tak oficjalnie planów na ten rok! No dobra, ale w zakładce "Plany" widać jednak że stoi jak byk:

Plany na 2022 bez zmian: to biegać zdrowo i może trochę się poprawić bo ostatnio coś forma gdzieś ucieka :)

No to jest chociaż trochę wkładu do którego można się odnieść. Zacznijmy od tego żeby biegać zdrowo - czy to się udało? Jak widać po wpisie "Reztrenowanie i fiz" prawie się udało. To znaczy przez cały rok nic mi nie dolegało, ale po maratonie w Poznaniu trochę zacząłem odczuwać prawe biodro. Na szczęście wizyta u fizjo uzmysłowiła mi że to nic wielkiego - ćwiczenia mi pomogły i bardzo (ale to bardzo!) poprawiło mi humor to że nie boję się że to coś z kością (to by było ciężko wyleczyć). Tylko lekkie zapalenie  tkanek miękkich z powodu niesymetrycznej budowy obu stawów biodrowych. Na szczęście więc trochę ćwiczeń i przeszło. Jeszcze nie w 100% ale prawie - biegam już normalnie od jakiegoś czasu (czyli staram się 5 razy w tygodniu).

A jak samo to bieganie wyglądało? Wykres pewnie lepiej pokaże niż opis:


W sumie to do maratonu jesiennego wychodziło średnio 65km tygodniowo - moim zdaniem dobrze jak na średnią. Potem było roztrenowanie i z powodu obawy o biodro powolny powrót do regularnego biegania, więc średnia całoroczna spadła do 60km na tydzień. Natomiast to co mi się spodobało to że zamiast biegania włączyłem wtedy basen - w sumie 11 razy tam zawitałem robiąc zawsze 1000m czyli 40 długości.


Oprócz basenu zacząłem też robić regularnie (dość) pompki, to w sumie mi poprawiło górną część ciała - więc zaliczam na plus. Natomiast nie spodobało mi się jak podczas roztrenowania wzrosła mi waga - ze średnich 79 do 83kg i nie chce spaść wredota. Troszkę się ruszyło - powiedzmy że jest teraz 82kg, ale jeszcze dużo zostało do zrobienia. No chyba że to te mięśnie od pompek i basenu tyle ważą! ;)


Ogólnie patrząc na ćwiczenia w dniach widać dość regularnie - to znowu na plus:


A jak starty mi wypadły: Najkrócej to skopiuję z mojej zakładki "Wyniki" dane za 2022:

2022
2022.10.16 Poznań Maraton 3:19:29
2022.09.18 Bieg Ursynowa 5km 19:45
2022.08.20 Półmaraton Reykjavik 1:31:29 
2022.08.30 Bieg Powstania Warszawskiego 10km 42:30 
2022.06.11 Park Run 5km 19:52 
2022.05.15 Memoriał Rosłona 5000m 19:30
2022.05.03 Bieg Konstytucji 5km 20:01
2022.04.24 Półmaraton Wiedeń 1:35:06
2022.04.03 Paris Marathon 3:39:26
2022.02.27 Półmaraton Wiązowski 1:32:25
2022.01.08 City Trail 5km 20:22

Zadowolony jestem z wyniku na 5km i maratonu w Poznaniu - jak na mój poziom po-pandemiczny to jestem bardzo zaskoczony że potrafiłem powstrzymać nierealne cele typu 3:15 a nawet szybsze i złamać 3:20 w Poznaniu - to było super! Trochę mi żal natomiast połówki na Islandii i bardzo słabej dychy w tym roku...

No nic, podsumowując - nie było źle, poziom sportowy mi się obniżył (latka lecą ;) ), ale podoba mi się że nadal jestem zdrowy, cieszy mnie bieganie a przede wszystkim zapewnia mi poza rozrywką czy odskocznią od siedzenia przy biurku przez osiem godzin także dobre samopoczucie tak na co dzień. Widzę to z każdym kolejnym rokiem patrząc na rówieśników którzy nie ćwiczą nic - komfort życia nie do pozazdroszczenia. A ja dla przykładu wczoraj ponad 18km po lesie, dzisiaj ponad 17km - połowa w deszczu :) i nie żałuję ani chwili z tych biegów!

ADs