czwartek, 5 września 2013

Warsaw Track Cup 2013 3/4


Od razu pewnie będzie pytanie - był pierwszy odcinek serialu WTC (Warsaw Track Cup) a teraz trzeci? A gdzie brakujący drugi? Niestety drugi jest... brakujący - byłem w tym czasie poza Warszawą i nie dało rady się stawić mimo szczerych chęci. Na szczęście spotkania są cztery więc ominięcie jednego to jeszcze nie tragedia. Ostatecznie jak ktoś się uprze i chce być sklasyfikowanym to może nawet na jednym spotkaniu pobiec sobie komplecik: 1000m, 1500m i 3000m chociaż nie jestem przekonany czy to ma jakikolwiek sens sportowy :)

Czekałem na ten start od dawna - zaczyna on wyczekiwany przez mnie jesienny sezon startów. Każda impreza będzie inna ale ładnie się ułożyły - napięcie (i dystans) będzie rósł: od WTC, przez połówkę w Tarczynie po maraton w Berlinie. Przygotowałem się więc rano porządnie - torbę z triathlonu w Sierakowie zapełniłem ubraniem, butami, elektroniką i bidonem i pojechałem do pracy. Potem się okazało jednak że muszę po pracy wrócić do domu i po dwóch godzinach w domu, gdy dzieci już leżały w łóżkach wymknąłem się na Agrykolę. Start mojej serii miał być o 21:23 - dojechałem wcześniej, odebrałem pakiet, przywitałem ze znajomymi i pobiegłem się rozgrzewać.

Pierwszy raz od jakichś 20 lat (!!) miałem biec na dystansie kilometra. Nie miałem więc pojęcia jak ma wyglądać rozgrzewka ani jakim tempem to biec. Trochę poczytałem, trochę "dobrych rad" dostałem (dzięki Krasus) i wyszło tak:

Rozgrzewka



Rozgrzewkę zrobiłem biegając wokół stadionu po zewnętrznym torze - po wewnętrznych biegali biegacze którzy startowali we wcześniejszych seriach. W sumie wyszło 4,7km - może się wydawać że dużo ale myślę że to był dobry ruch. Było niby chłodnawo ale mimo koszulki na ramiączkach mi nie było zimno i zdjąłem szybko wiatrówkę. Po dwóch kilometrach zrobiłem trochę rozgrzewających ćwiczeń w biegu w tym te najważniejsze moim zdaniem czyli przebieżki. Fajnie to widać na endo (dlatego wrzuciłem ten zrzut ekranu) - 7 tych przebieżek po około 50 metrów, może troszkę dłuższych. Przebieżki robię szybko - tempem startowym czyli tutaj planowałem 3:20/km no ale nie kontrolowałem tego na zegarku. Cyrklowałem tak żeby skończyć rozgrzewką podczas ostatniej serii przed moją i udało się - mam wrażenie że wyszło w sam raz.

Bieg


Ustawiłem się po zewnętrznej. Na starcie było nas aż 15 osób a ja nie lubię się przepychać (z drugiej strony myślałem że w pierwszej połowie się zmieszczę więc nie chciałem się ustawiać jak zwykle - z tyłu). Odczytanie listy, przypomnienie zasad - fajne uczucie gdy bierze się udział w takich zawodach i ma się świadomość że najlepsi na świecie też tak samo startują. Odsunięcie się na 32cm od linii, komenda na podejście do linii i strzał startera.
Wyrwałem ostro do przodu ale nie sprintem. Chciałem żeby mnie nie stratowano a tymczasem ze zdziwieniem zauważyłem że biegnę pierwszy. Dziwne bo planowałem nie zaczynać za ostro więc utrzymywałem tempo na wyczucie które powinienem wytrzymać do końca. Mimo to po 100 metrach nadal byłem pierwszy. Z biegnących ze mną znałem z zawodów tylko dwie osoby: blogaczkę z Ania biega  i biegacza z klubu KB Rebus, z którym widziałem się na Teście Cooper'a na Stadionie Narodowym i na biegu na 5km na Ursynowie. Oba razy był dużo lepszy ode mnie (na Cooperze ok. 50m a na 5km około 30 sekund) więc byłem pewny że zaraz mnie wyprzedzi. Z tym przekonaniem biegłem (w moim odczuciu) równym tempem. Po 200 metrach przebiegaliśmy pierwszy raz przez bramę gdzie była meta. Pamiętam że spiker (świetnie prowadził konferansjerkę) mówił "pamiętajcie każde spojrzenie na zegarek to 0,2 sekundy straty a obejrzenie się za siebie to 0,5 sekundy". No więc trzymałem się tych wytycznych i nie patrzyłem na zegarek ani za siebie. Taktyka zdawała się zdawać egzamin - po 400 metrach przebiegaliśmy obok wciąż zbierającego się z linii startu pana startera. Sytuacja bez zmian. To znaczy dla mnie bo skoro biegłem na przodku to nie miałem pojęcia czy są tam jakieś przetasowania za mną ani czy ktoś się zbliża czy wręcz przeciwnie. Kolejny wiraż i prosta - w sumie już 600 metrów a ja wciąż biegnę pierwszy! W bramie oczywiście dzwoneczek - ostatnie okrążenie. No, teraz to muszą mnie zacząć wyprzedzać! Ale dalej nic, dopiero gdzieś pomiędzy 700 a 800 metrem (ale pewny to już nie jestem bo na takim zmęczeniu ciężko to spamiętać) wyprzedziło mnie od razu trzech. Słyszę jakiś doping - to tego trzeciego ale postanawiam że to mnie też dotyczy. Ostatni łuk - ciągnę za nim i czekam na prostą żeby dać z siebie wszystko. Przypomniało mi się powiedzenie Krasusa o końcówce w trupa - spróbujemy! Wszyscy trzej przede mną też ostro przyciskają, dwaj pierwsi nie zbliżają się do mnie ale ten trzeci... tak, doganiam go. Dałem z siebie wszystko i gdzieś w połowie prostej przegoniłem go a na metę wpadliśmy w takiej kolejności:







Ostatnia osoba nie wystartowała (DNS = Did Not Started) czyli było nas 15 osób w tej serii.

Wnioski

Impreza jak zwykle bardzo mi się spodobała. Atmosfera zawodów, miejsce, czas, organizacja - to wszystko jest bardzo dobrze zrobione i dobrane. Można wczuć się w rolę lekkoatlety-olimpijczyka :)
Co do mojego startu to wnioski mam takie: czas jaki uzyskałem jest strasznie dobry. Według tabelek powinienem pobiec ten kilometr w 3:26 (Vdot Danielsa 50,5) a pobiegłem w 3:13 (Vdot 54,4). Strach patrzeć w tabelaryczne teoretyczne wyniki na innych dystansach :) Oczywiście nie mam żadnego zamiaru się tym sugerować bo to dowodzi tylko jednego: że naprawdę znakomicie pobiegłem co mnie bardzo cieszy. Rozgrzewka była bardzo dobra, taktyka biegu też dobra. Patrząc na wykres tempa widzę że na samym początku było trochę za szybko ale nie tragicznie. Potem niestety tempo powolutku spadało, za to ostatnia prosta była po 2:30/km! Jeśli pominąć ten finish i sam start to wykres tempa jest prawie poziomy - tak jak powinno być. Tętno doszło do 185 - dla mnie to prawie maksimum (raz widziałem tylko więcej o ile pamiętam - 187). Na mecie ze zmęczenia wcisnąłem zły przycisk na garminie a po biegu przez dłuższy czas nie byłem w stanie nic zrobić. Znaczy: zmęczyłem się! Podsumowując - to był bardzo dobry dzień.

7 komentarzy:

  1. Paweł(kb-rebus.pl)Gratuluję , dobry czas.Co planujesz pobiec w ostatnich zawodach ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zostało mi już tylko 1500 bo 3000 biegłem na wiosnę. Na pewno będę się ścigał z Krasusem ze wsi obok :) jak chcesz dołączyć to zapraszam. Ja będę świeżo po maratonie bo 29-go w Berlinie biegnę więc pewnie nie błysnę formą :)

      Usuń
    2. Czas z 1000 m jest niedosyt.Decyduję się jednak na 1500 m, już biegałem(5,03) , ale chcę poprawiać zejść poniżej 5,00.Powodzenia w Berlinie.

      Usuń
  2. Będę obserwować. Szczerze to ten dystans 31 km mnie powalił. Chcę kiedyś to osiągnąć!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomalutku i się uda! Ja zwiększałem sobie dystans wolno i to chyba dobrze bo jak na razie bez większych problemów zdrowotnych się udaje biegać. Człowiek się przyzwyczaja i powoli dystanse przestają tak przerażać. Ja dobrze pamiętam jak 10km to było coś co oznaczało dla mnie ogromny wysiłek w drugiej połowie biegu a teraz kilkanaście kilometrów przebiegnięte spokojnym tempem to żaden wysiłek. Samo przychodzi z czasem.. :)

      Usuń
  3. brawo Leszku :) Gratuluję:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Z największą przyjemnością czyta się takie wpisy! Świetna strategia i dobra jej realizacja, mocny finisz (brawo za pogonienie tego jednego na ostatniej prostej!), niech to będzie dobry prognostyk na Berlin!:)

    OdpowiedzUsuń

ADs