W poniedziałek wróciliśmy do kraju, a we wtorek już ten główny start. Trochę ponarzekać muszę - waga mi troszkę urosła (no tylko do 78kg, ale patrząc na moje zapiski to rok wcześniej było półtora kilo mniej obywatela). Forma też troszkę się obniżyła i ostatnio ciężko było 20 minut na piątkę złamać. Biorąc to pod uwagę plan na bieg był taki żeby biec z wirtualnym partnerem nastawionym na tempo 4:05/km. To powinno dać wynik około 41 minut (mógł być potrzebny szybszy finisz do tego bo tempo z zegarka jest zawsze zawyżone względem tempa liczonego według atestu trasy). Podjechaliśmy samochodem razem na start, oczywiście problem z zaparkowaniem był, jak zwykle... ale przy budynku gdzie kiedyś razem pracowaliśmy udało się zaparkować. Pogoda była dość dziwna - niby około 7 stopni, ale pochmurno i co jakiś czas mżyło. Na szczęście na czas biegu było okienko bez opadów, zostawiłem więc dłuższe ubranie w samochodzie i "na krótko" wybrałem się na bieg.
Biegaczy było mnóstwo, kibiców też. Rodziny z dziećmi (szkoda że nasze trzy pociechy się nie wybrały). Bardzo lubię ten bieg, jego oprawę i atmosferę. Rozdzieliliśmy się (biegliśmy z różnych stref startowych) i ja po całkiem dobrej rozgrzewce (4km) z ćwiczeniami i krótkimi przebieżkami ustawiłem się na starcie. Wszedłem między zająców na czasy 40:00 i 42:30, w strefie odśpiewaliśmy hymn i zaraz ruszyliśmy. Ja specjalnie do strefy startowej wchodzę na krótko przed startem - żeby po rozgrzewce organizm nie wystygł. Ruszyliśmy więc w trasę. Był doping, dobra trasa i pogoda - było super.
Mój plan działał dobrze, chociaż szczerze przyznam że już na początku biegu miałem odczucie że tempo jest za szybkie do utrzymania przez całe 10km... ale zwalczyłem to uczucie w sobie bo nie było za mocne ;) Okrążenia łapały się same co 1km, oznaczenia kilometrowe były chwilkę dalej niż mój zegarek pokazywał (czyli w porządku - tak powinno być). Tempo było w porządku. Pierwszy podbieg na wiadukt w alei Jana Pawła II zrobiłem wzorowo, czyli troszkę przyspieszyłem i na zbiegu też - dzięki temu nie straciłem na nim nic. Potem minęliśmy czołówkę biegu, która już wracał po nawrotce. Mieli tylko minutę przewagi w momencie mojego startu, więc blisko przed nawrotką ich widziałem. Pierwsza grupka chyba 4 zawodników, potem sprawdziłem że głównie zagranicznych, potem trójka i większa grupka w której pierwszy był Krzysiek Wasiewicz z klubu biegacza Kondycja z Piaseczna, więc powiedzmy sąsiad :) Udało mu się dowieźć tą 7-mą pozycję do mety zresztą.
Tymczasem u mnie też się zaczynała druga połowa - na nawrotce było jeszcze dobrze z tempem. Szósty kilometr jeszcze też - 24:36 to dokładnie 4:06/km czyli tak jak planowałem. Niestety to już było troszkę wolniejsze tempo tak naprawdę bo biegłem przecież na 4:05/km. Trzy kolejne kilometry były za wolne - był tam oczywiście drugi raz wbieg na wiadukt, który swoje zabiera. Ale i tak średnie tempo z tych kilometrów to 4:16/km i to już spore spowolnienie. Dziesiąty kilometr wyszedł szybciej niż planowane średnie tempo - w 4:03 i na mecie zameldowałem się z czasem:
41:34
Tempa kilometrów do porównania za rok:
Mimo średniego wyniku po biegu byłem zadowolony. Chodzi mi o stronę sportową - czułem się dobrze po biegu, nie zajechałem się (zegarek zwariował z tym tętnem - na pewno było sporo wyższe). Miałem odczucie że mało zwolniłem. Teraz patrząc na te dane to myślę, że jednak nie powinienem być tak zadowolony, bo sporo straciłem na tych trzech kilometrach - po dziesięć sekund. No trudno - może się jeszcze uda poprawić w przyszłym sezonie. Skoro Konieczny (starszy chyba 3 czy 4 lata ode mnie) pobiegł dzisiaj 32:17 to i ja mogę, nie ;) ?






