niedziela, 11 marca 2012

6 tydzień do maratonu czyli albo jemy albo biegamy

W tym tygodniu problemy z gremlinem się pogłębiają - chyba to wożenie go do Belgii i z powrotem źle wpływa na jego zdolności orientowania się w terenie :)

Bieg 1: wtorek - miało być: rozgrzewka 10-20', 1km, 2km, 1km, 1km z przerwami 400m i schłodzenie 10'. Gremlin uparcie nie chciał znaleźć satelit - uparł się i nic z tego nie wyszło mimo wielu prób, restartów itd. Zaczynam myśleć o zakupie nowego garmina bo ten jest bardzo używany i chyba z tego wynikają te problemy. W końcu musiałem przeprosić się z moim RunKeeperem w telefonie i wybiec na trening interwałowy z telefonem w garści. Oj byłoby ciężko gdyby nie to że te interwały takie równe to nie wiem czy dałbym radę to w pamięci przeliczać. W sumie udało się - interwały wyszły po parę sekund lepiej niż zakładał plan.

Bieg 2: czwartek - miało być 2km spokojnie i 8km w tempie maratońskim 5:20/km. Oczywiście nie dałem rady tak spokojnie biec i wyszło 12,2km w 4:55/km czyli równa godzina. Pogoda była tak straszna a ja nie miałem suchych długich gaci :) więc był to mój (chyba ostatni) trening na siłowni na bieżni stacjonarnej. Następnego dnia pojechałem do Decathlonu i obkupiłem się - nowe długie gacie do biegania, żarówiasta wiatrówka i bluza grubsza do biegania - teraz nie będę już tak zależny od pralki.

Bieg 3: 32km w tempie maratońskim +19sekund/km czyli 5:39/km. Miało być w sobotę ale poszliśmy rodzinką do restauracji gdzie tak się objadłem na obiad że nie tylko nie dałem rady wybiec na trening wieczorem jak planowałem ale w ogóle nie jadłem nic tego dnia do końca ani następnego do obiadu! Mimo tego że wybiegłem w niedzielę rano na to długie wybieganie i udało się je zaliczyć. Fajne było to że pobiegałem za dnia, nie nabawiłem się odcisków ani otarć i co najważniejsze nie pojawił się ten ostry ból w prawej stopie. Pobolewało tylko trochę. Niestety na minus muszę zaliczyć znowu tempo biegu. Niby średnie wyszło 5:38,4/km czyli nawet minimalnie poniżej zadanego ale niestety biegłem na 5:30/km a wytrzymałem tylko 25km w tym tempie, potem 6km było wolniej i ostatni kilometr 5:40/km czyli tak jak miało być. Martwi mnie to w perspektywie maratonu bo chcę wytrzymać aż 42km w tempie 5:20/km! Ech, nie wiem czy nie zrewidować swoich planów - zobaczę jak mi wyjdą pozostałe długie wybiegania. Kluczowe będzie to 32km w tempie maratonu +9sekund/km które jest w planie za 2 tygodnie.

Teraz kolejny tydzień belgijskiego biegania z próbą generalną przez Półmaratonem Warszawskim, potem ten półmaraton i tylko 3 tygodnie i Maraton w Paryżu!

2 komentarze:

  1. Na Twoim miejscu przeliczyłbym wynik z połówki na prognozy w maratonie i leciał na taki wynik. Na długim wybieganiu zawsze może być różnie, bo nigdy nie będziesz miał takiej mobilizacji i woli walki jak podczas startu. Powodzenia na ostatnim etapie przygotowań ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za dobre słowo :) będę walczył chociaż moim zdaniem przeliczenie czasu z połówki u mnie nie zadziała bo brak mi jeszcze wytrzymałości. Myślę że półmaraton może się w 1:40 udać jak wszystko wypali ale odpowiadające temu w/g tabeli 3:30 w maratonie to dla mnie kosmos. Boję się że 3:45 jest zagrożone... ale łatwo się nie poddam! :)

    OdpowiedzUsuń

ADs