niedziela, 8 października 2023

Bieg po Dynię 2023

 

Mój ulubiony z pomarańczowych biegów czyli Bieg po Dynię w naszej gminie właśnie dzisiaj się odbył. Jak tylko mogę to startuję, chociaż czasami wypadał akurat w terminie mojego jesiennego maratonu. Na szczęście w tym roku biegnę maraton na południu Francji, a tam jest dużo cieplej - z tego powodu maratony tam są później. Mój jest na początku listopada - za cztery tygodnie, więc nic nie stało na przeszkodzie żebym pobiegł w tym roku po tą dynię. 

Pogoda trochę była problematyczna, niby słoneczne, ale zimno i wietrznie. Mimo to wybraliśmy się we trójkę z żonką i najmłodszą córą na ten bieg - zawsze jest tam piknik z ciekawymi rzeczami dla dzieci. Podjechaliśmy przed południem (bo start biegu głównego był o 12:00), ja odebrałem pakiet, pogadałem ze znajomymi - było nas aż czterech z naszego osiedla - bardzo silna ekipa skoro z całej Nowej Iwicznej o ile pamiętam było tylko 8 osób, a w całym biegu pobiegło 160 osób. 

No to jak zwykle szybka rozgrzewka - trzy kilometry z wymachami ramion, skipami A i C i przebieżkami i szybko na start. Nie było na szczęście obsuwy i ruszyliśmy.

Najpierw kółko po stadionie, ustawiłem się z kolegą Mikołajem z przodu bo obaj trochę myśleliśmy o wyniku 20 minut na mecie. Na początku troszkę trzeba było się przepychać, albo raczej obiegać na wirażu innych (trochę to dziwne że widzę potem w wynikach że człowiek kończy w 23:30, ale na początku biegnie tempem 4:00/km... musiał się nieźle zakwasić na tym okrążeniu wokół stadionu i odpaść potem. No ale ja po tym kółku biegłem stałym tempem. Plan był trzymać 4:00/km i zobaczyć w drugiej połowie co z tego wyjdzie. Wybiegliśmy ze stadionu i potem na rondzie w lewo, czyli znowu trasa jest w odwrotnym kierunku niż kiedyś to bywało. Dzisiaj to był dobry wybór, bo mocno wiało i odcinek pod wiatr był trochę osłonięty przez domy przy ulicy Gminnej. Na tym odcinku schowałem się za jakimś dryblasem, za mną ustawił się młodszy biegacz w czerwonej koszulce (zagadałem do niego że lepiej się chować, co najwyżej potem dać zmianę). Przede mną widziałem cały czas samochód prowadzący pierwszego zawodnika (dziwne, zwykle mi uciekają szybko :) ) a oprócz tego naszą wioskową olimpijkę czyli trenerkę naszego klubu biegowego MILA (Ania Jakubczak-Pawelec). Kiedyś dawałem radę się z nią ścigać, ale od jakiegoś czasu mi nie wychodzi :) Postarałem się tylko dobiec do grupki trzech osób żeby nie biec samemu pod taki mocny wiatr. Udało się i jakiś czas mogłem się osłonić od wiatru. 

Biegłem wg zegarka (wirtualnego partnera na 4:00 ustawiłem) i udawało się to tempo trzymać. Przy urzędzie gminy zakręt w prawo, szło dobrze. Potem prosta gdzie wiało z lewej strony więc nie było to obciążające już tak bardzo, zakręt w prawo i długa prosta przede mną. Wiało w plecy, ale co dziwne nie pamiętam żeby mi to pomagało. Na tej prostej była dopiero połowa dystansu i nadał miałem tempo 4:00! Po trzech kilometrach było jeszcze OK patrząc na tempo wg zegarka. Zauważyłem niestety że rozjeżdża się liczony dystans przez zegarek i znaczniki kilometrowe na ziemi (nie było oznaczeń pionowych). Podejrzewałem że na mecie będzie więcej dystansu wg zegarka i że czas będzie dłuższy niż wynikałoby z garmina. Tak czy siak najważniejsze to biec równo, ale niestety czwarty kilometr był słabszy - wg stravy wyszło 4:06, ale ostatni to już dużo słabiej - bo 4:11. Teoretycznie więc powinno wyjść 20:15, jednak rzeczywiście - zostało jeszcze 160 metrów! 

I mimo że ta końcówka było w tempie 3:44/km to i tak na metę wbiegłem z czasem 

20:52

W końcówce mocno walczyłem żeby tego biegacza w czerwonej koszulce dopaść i już kilka razy się udawało, ale zawsze jak mnie tylko słyszał z tyłu to diabelsko przyspieszał i nic z tego nie wychodziło, skubany :)

Na mecie medal, izotonik, pogadałem znowu z kolegami którzy dobiegli chwilę po mnie, pogratulowałem temu co mi się nie dał wyprzedzić, pogadaliśmy z żonką i córką które mi kibicowały i na starcie i na finiszu (stąd mam takie zdjęcia :) ). No i wróciliśmy do domu bo ten wiatr w połączeniu z tym że się spociłem mógłby mi załatwić kolejne przeziębienie, a tego bym nie chciał :)






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

ADs