niedziela, 10 lutego 2019

Wiedeń 6,7/16 status quo



Tym razem umyślnie opis dwóch tygodni razem. Było trochę ciężko trenować - bo najpierw lekko mnie brało podziębienie i pierwsz tydzień nie był na 100%, a w drugi tygodniu: poniedziałek i wtorek w Belgii służbowo (rano wylot, następnego dnia wieczorem powrót), a zaraz potem w środę rano wyjazd na ferie do Wisły. Tam tydzień i powrót do Warszawy. Podróżowania było więc sporo, na feriach też nie było za łatwo biegać - na zewnątrz smog gorszy niż w Warszawie, śniegu sporo, chodniki i promenady nadwiślańskie całkowicie zawalone śniegiem albo lodem. No ale coś tam się udało:

Tydzień 6:
Interwały: 2x1200m p. 2’ 4x800m p. 2’
Tempo: BS 1,5km, ŚT 8km (4:02/km), BS 1,5km
Długi: TM+28” 32km (4:46/km)

Wyszło tak:
Poniedziałek spokojnie po Polu Mokotowskim 8,1km.
Wtorek powrót z pracy z podjechaniem autobusem trochę 13,3km (i tu się podziębiłem bo odebrałem córkę z tenisa i potem szedłem spocony do domu 1,5km).
Środa odpoczynek.
Czwartek na siłowni interwały - nie dało rady idealnie, były tempem 3:28/km wszystkie, a te 600 metrów powinny być 3:22/km. Trudny to był trening.
Piątek odpoczynek.
Sobota tempo na siłowni (jeszcze żeby nie ryzykować rozwinięcia się przeziębienia. Udało się zgodnie z planem.
Niedziela - półmaraton towarzyski Turek-Poroże, który opiszę oddzielnie. Nadrabiałem na postojach i wyszło razem 24,3km.

Razem: 63,77km, ale w planach miałem zrobienie tego długiego i szybkiego biegu 32km nazajutrz (już w Belgii) więc nie podsumowywałem tego tygodnia oddzielnie.

Tydzień 7:
Interwały: 6x800m p. 90”
Tempo: BS 1,5km, DT 10km (4:11/km), BS 1,5km
Długi: TM+9” 21km(4:25/km)

Wyszło tak:
Poniedziałek - na siłowni zaległy z wczoraj bieg długi. Wyszło super! Całe 32km, tempo najpierw planowane czyli 4:25/km a końcowe kilometry szybciej: 3km @4:15 i 1km @4:00!
Wtorek - wolne (ciężki bieg i znowu przelot samolotem).
Środa - już w Wiśle po całym dniu w samochodzie, było ciężko - poszedłem na interwały na promenadę przy Wiśle (w sensie rzece a nie mieście :) ). Zaśnieżone, ja zmęczony - nie było to tempo jakie powinno być, tętno urosło tylko do około 172 więc za słabo były zrobione. Ale na takie warunki jakie były nie dało rady lepiej.
Czwartek - córki starsze na nartach a Tatuś biegał w tym czasie. Próbowałem na górę wbiec do jeziora Czarne, ale po ciemku (bo była już 17:00) to tylko się wywaliłem po wbiegnięciu w płot zrobiony z trzech cienkich drutów w poprzek drogi (kto ma takie pomysły?!?). Skromne 8,2km.
Piątek - tak jak dzień wcześniej, ale tym razem za dnia próbowałem wbiec nad to jezioro. Tym razem okazało się że dobrze że nie wbiegłem poprzedniego dnia - tam za tym płotem z drutów było jakieś ogromne kudłate zwierzę z rogami! Niby to tylko szkockie krowy (jakaś rasa mięsna), ale wygląda to tak strasznie że nagle z biegu spokojnego przeszedłem w tryb interwału, biegnąc z powrotem żeby za ten płot z drutów się schować :) Wyszło jeszcze mniej bo 6,5km.
Sobota - bieg tempowy na siłowni żeby dać radę biec szybko. Wyszło bardzo ładnie, chociaż ciężko było!
Niedziela - bieg długi (chociaż w tym tygodniu akurat najkrótszy z tych długich bo 21km). Wyszło bardzo ładnie, choć też nie było łatwo. Najpierw zadanym tempem 17km, a ostatnie 4km szybciej bo 4:14/km. Razem 21km.

Razem tydzień: 89,86km! Rekord, ale miałem właściwie dwa biegi długie w tym tygodniu.

Średnio te dwa tygodnie i tak wyszły dobrze - 76,8km tygodniowo :)

Plan na następny tydzień: dać radę z tempami i dystansami, nie jest łatwo!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

ADs