Kolejny rok, kolejny Bieg Powstania Warszawskiego. Policzyłem że biegłem go już... dwanaście razy! Pierwszy raz w 2010 roku, więc w sumie z tegoroczną edycją, to na 16 edycji pobiegłem 13 razy, a ominąłem go tylko trzykrotnie!
Pogoda też była jak co roku - czyli strasznie upalna. Mimo z start mojego dystansu (czyli 10km) był późno - o 21:15, to i tak rozgrzany przez cały dzień asfalt oddawał ciepło w takim stopniu, że było bardzo trudno biegać.
Moje plany były ambitne - zakładałem że sprawdzę się czy po tej Japonii mój poziom jest jakiś sensowny. Ten sensowny poziom to byłoby dla mnie pobiegnięcie poniżej 41 minut. Zaplanowałem więc, że pierwszą połowę po 4:06/km, a potem "się zobaczy".
Na start niestety dojechałem za późno (znowu tradycyjnie!), to znaczy byłbym na czas o ile można by zaparkować tam bez problemu, a wiadomo że tak nie jest. W końcu w biegu bierze udział tylu biegaczy (razem z 5km to na pewno było ponad 10 tysięcy biegaczy), że miejsca parkingowe w okolicy się wyczerpały. Zaparkowałem jakieś półtora kilometra od startu i dobiegłem na start, zaliczając po drodze rozgrzewkę. Na miejscu ze dwie przebieżki i szybko na start. Tam tylko zdążyłem odśpiewać hymn i już przesuwaliśmy się w strefach startowych do przodu żeby rozpocząć bieg. Pomachałem Powstańcom na trybunie honorowej i byłem gotowy do startu.
Ruszyliśmy na północ - trasa prowadziła w okolice ulicy Gwiaździstej i potem wracała Wisłostradą. Tempo mi wyszło tej pierwszej połowy w porządku, może troszkę (troszeczkę) za szybko pierwsze dwa kilometry, ale cała połowa w 20:25 - to w granicach błędu było. Ale niestety wtedy opadłem z sił i tempo spadło tragicznie. Nie ma co się rozwodzić - druga połowa w 22 minuty mówi sama za siebie i na mecie mój czas to:
42:35
Mam nadzieję że to jeszcze pokłosie aklimatyzacji po Japonii, żeby to sprawdzić chcę zrobić sobie bieg tempowy w czwartek - czy dam radę równo jak po sznurku przebiec 10km, powiedzmy tempem 4:30/km. Ostatnio mam cały czas problemy z tym utrzymaniem tempa... może spróbuję też Park Run w Skaryszaku w sobotę - żeby sprawdzić czy ja w ogóle jestem na poziomie 20 minut na piątkę jeszcze? Może za szybko tutaj chciałem te 41 minut zrobić...
Poza tym - zapisałem się na półmaraton we wrześniu, ale tym razem w Gdańsku 28.09.2025!
A potem jeszcze tylko maraton w Dreźnie i mam nadzieję że uda się Bieg Niepodległości w listopadzie na zamknięcie sezonu :) acha, jeżeli Bieg po Dynię w mojej gminie nie będzie kolidował z maratonem to na pewno się wybiorę - w końcu to bieg na własnych śmieciach!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz