poniedziałek, 6 stycznia 2014

Roma 5/16: Bieganie z metrem


Bieganie z metrem bardzo mi się ostatnio spodobało. Z domu mam do pracy w linii prostej około 18-19km, ale od kiedy oddano do ruchu S79 (i nie mogę już nią biegać) to musiałbym przebiec około 21-22km. Odległość jest tu pewnym problemem jednak tak naprawdę największym problemem jest czas. Nie chcąc się spóźnić do pracy musiałbym wstawać bardzo wcześnie a z tym jest u mnie bardzo duży problem :)
Receptą na ten problem jest skorzystanie z podwózki metrem. Mogę to sobie nawet fajnie regulować - jak mam więcej czasu i sił to mogę biec dalej. Na razie najdalej dobiegłem do stacji Wierzbno, najczęściej dobiegam do stacji Służew albo Wilanowska. Potem wysiadam też zależnie od samopoczucia - najpóźniej na placu Bankowym, ale mogę wcześniej i dobiegam do pracy. Taka trasa ma minimum 12km, maksimum to oczywiście brak podwózki, ale na razie maksimum było około 15km. To mi przypomina że powinienem wprowadzić erratę do mojego planu treningowego - tam założyłem że dwa razy w tygodnie będę dobiegał do pracy (bez metra) a w praktyce wychodzi średnio że raz w tygodniu dobiegam i to jeszcze z pomocą :)
W piątek jednak przeszedłem sam siebie - dobiegłem do pracy i z pracy do domu. Co prawda trochę z pomocą, ale i tak odczułem mocno ten trening. Było więc tak:
Rano
Uzbrojony po zęby (zegarek biegowy, pulsometr, mp3-ka, słuchawki, telefon i 20zł w kieszeni wybiegłem do pracy. W planie było dobiec do pracy i po drodze zaliczyć czwartkowy trening czyli 5km KT (krótkim tempem: 4:16/km). Po dwóch kilometrach rozgrzewki... wyczerpała się bateria w gremlinie :) poratowałem się więc endomondo w telefonie, niestety nie dawało mi to możliwości kontrolowania na bieżąco tempa. Zagapiłem się na trzecim kilometrze i wyszedł w 4:33. Mimo że pierwszy był za szybko (4:08) to i tak średnia wyszła za wysoka: prawie 4:19/km. Potem już było spokojnie do metra, zakup biletu 20-minutowego i jednorazowego na powrót, podwózka do ratusza i dobieg do pracy te brakujące około 1,5km.
Ciekawa sprawa z takim biegiem z przerwą w środku. Najbardziej mi przeszkadza to że człowiek wystygnie i potem po wyjściu z metra i rozpoczęciu biegu na początku jest bardzo nieprzyjemnie. Pot na ciele jest zimny i to bardzo wychładza. Dopiero po dłuższej chwili rozgrzeję się wystarczająco żeby znów spokojnie biec. A wtedy dobiegam już do pracy :)
Wieczorem
Po spałaszowaniu obiadu w pracy okazało się że pieniędzy już nie ma i jeden bilet jednorazowy musi wystarczyć do domu. Po poszukiwaniach różnych opcji okazało się że najdalej można zajechać metrem albo tramwajem aż za Służew. Odległości do przebiegnięcia są bardzo podobne, ale metrem jest oczywiście dużo szybciej. Ponieważ spieszyło mi się bo w pracy musiałem zostać chwilę dłużej niż planowałem to wybrałem metro. Dobiegłem do metra spiesząc się, potem metrem do Ursynowa i dalej biegiem. Długo myślałem czy nie dobiec aż na Kabaty, jednak po pierwsze musiałbym biec po ciemku przez cały Las Kabacki a po drugie wcale nie byłoby bliżej. Trasa metra odbija trochę na wschód czyli od mojej wioseczki. Doliczając czas który spędziłbym dodatkowo w metrze wyszło mi że najszybciej będzie wybiec ze stacji Ursynów. Przed wybiegnięciem dostałem jeszcze sms'a od kolegi któremu mignąłem na stacji Centrum i ruszyłem znowu się trochę spiesząc do domu.
Bieganie z endomondo w telefonie (schowanym w tylnej kieszeni spodni) nie daje możliwości kontroli tempa. Nogi po porannych prawie 15km (z 5km szybkimi w środku) były najpierw ospałe, ale po dobiegnięciu do domu i spojrzeniu na endo byłem mocno zaskoczony: 12km średnio po 4:40/km! Dodając poranny bieg cały ten dzień zamknąłem z przebiegiem 26,3km w średnim tempie 4:42/km. Oczywiście nie był to bieg ciągły tylko w czterech częściach, ale i tak mam wrażenie że był to mocny trening i czułem go w nogach na tyle mocno że zrezygnowałem z zaplanowanych na ten tydzień podbiegów.

Na koniec dziennikarskie podsumowanie tygodnia:
31. XII.2013 Wtorek
Korzystając z możliwości (dzieci w przedszkolu) pobiegaliśmy sobie razem z Żonką po Lesie Kabackim. Ja interwały więc co chwila się mijaliśmy. W lesie pełno ludzi bo okres międzyświąteczny - bardzo miło się biegało. Wyszło 3x1600m (przerwy 400m) tempami: 4:03/km, 4:10/km, 4,06/km - średnio 4:06/km.Trochę za wolno (planowane 3:58/km) ale przy bieganiu w lesie można to zaliczyć - były odcinki pod górkę, czasami w trakcie interwału musiałem zawrócić żebyśmy nie zgubili się w tym lesie.
3.I.2014 Piątek
Dzień dobrze opisany już powyżej więc tylko podsumowanie: 26,3km.
5.I.2014 Niedziela
W planie dość ciężki bieg, bo 29km po 5:12/km. Piękna pogoda do biegania, wybiegłem o znośnej porze - wszystko zagrało i mimo że był tylko jeden dzień przerwy od piątku który mnie całkiem-całkiem sponiewierał to ten bieg wyszedł dobrze. Średnia wyszła 5:07/km w tym ostatnie 3km szybciej (po 4:52/km). Miało być 5km szybciej ale nie czułem się na siłach.

Razem ten tydzień zamknąłem z 65,4km w 4 treningach.

3 komentarze:

  1. Dwadzieścia sześć kilometrów po 4:42? Dałeś czadu, nie powiem... A tak z ciekawości: przy jakim tętnie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale to takie szarpane bo 5km było szybko, poza tym połowa rano a druga wieczorem. No i jeszcze oba razy z przerwą na podwózkę metrem...
      A tętna nie znam bo tak jak pisałem - z telefonem biegłem bo bateria mi się wyczerpała w gremilinie. Więc pasek tętna był ale sygnał leciał w kosmos :)

      Usuń
  2. Co racja to racja. Z endomondo ciężko niestety kontrolować tempo. Zazwyczaj mniej więcej udaje mi się określić szybkość swojego biegu na podstawie odczucia zmęczenia, ale ostatnich kilka biegów przy silnym wietrze totalnie to odczucie rozregulowało.

    OdpowiedzUsuń

ADs