czwartek, 6 listopada 2014

Plany na końcówkę sezonu i małe podsumowanie


Emocje opadają ale to nie znaczy że będę biegał wolniej :) Żeby zakończyć ten rok z przytupem do pełni szczęście brakuje mi jeszcze:
1) złamania 40 minut na dychę
2) złamania 1:30 w półmaratonie
3) poprawienie życiówki 19:45 na 5km
W tym roku tak naprawdę postęp odnotowałem tylko w maratonie - zeszłej jesieni w Berlinie życiówkę ustanowiłem na poziomie 3:29:47. Na wiosnę udało się w Rzymie poprawić aż o 5 minut - do 3:25:01, a niedawno we Frankfurcie, jak już się chwaliłem, zszedłem do super wyniku (jak na moje możliwości) 3:19:53. Na krótszych dystansach właściwie prawie nic mi nie wyszło. 

Półmaraton
W Warszawie na wiosnę - było to tydzień po maratonie w Rzymie i nic nie wyszło z Półmaratonu Warszawskiego, potem w Grudziądzu było blisko życiówki, a w Liverpoolu znowu nie wyszło. W końcu próba z którą wiązałem bardzo duże nadzieje - Półmaraton Tarczyn i duże rozczarowanie: 1:36:44.

Dyszka
Tutaj duża frustracja patrząc na wyniki oficjalne, ale i duże nadzieje przed Biegiem Niepodległości. Bo biegłem w orlenowskiej dyszce (jako zając małżonki) więc nie na rekord. Potem Accreo Ekiden i kompletne rozczarowanie - 44:37 zamiast bicia chociaż 41 minut. Potem było najbliżej życiówki w tym roku czy 41:25 w Biegu Powstania Warszawskiego. Potem były niby dwa wyniki które biły moją życiówkę, ale jest jednak dwa razy pewne "ale". Frog race - bo w terenie więc bez atestu, chociaż wynik 41:06 robi na mnie wrażenie! Potem sam sobie zrobiłem test na Agrykoli i wyszło super: 40:49, no ale to nie były zawody, chociaż trudno się przyczepić do braku atestu, w końcu 25 kółek po wymiarowym stadionie lekkoatletycznym.
Piątka
Liczyłem na życiówkę na Biegu Ursynowa, ale niestety rozczarowanie - 20:09 to 24 sekundy wolniej od rekordu.

Inne
W sumie biegam jeszcze: Bieg Wedla - to ma podobno 5,43km więc wynik 21:20 oznacza że na 5km byłoby 19:39 - to byłaby wtedy życiówka :) Poza tym była Falenica - tutaj też duży postęp - z ponad 46 minut do 43:28. Niestety minimaraton Lesznowola wypadł mi w dniu maratonu we Frankfurcie i na tym dystansie się nie sprawdziłem. No tak, jest jeszcze Warsaw Track Cup - tutaj było tak:
1000m: 3:16 a rok temu 3:13
1500m: 5:12 (rok temu nie biegłem)
3000m: 11:17 a rok temu 11:25

Podsumowanie
Jak tak sobie wszystko wypisałem w jednym miejscu to wychodzi na to że nie był taki zły ten sezon. Najbardziej cieszy wynik który najtrudniej osiągnąć - czyli wreszcie to złamane 3:20 w maratonie. Na krótkich dystansach też się udało poprawić, brakuje mi tylko tego potwierdzenia formy w połówce, dyszce i jeśli się jeszcze uda to na piątkę. Plan więc jest teraz taki:

2014.11.11 - Bieg Niepodległości 10km i próba zbliżenia się do 39:59
2014.12.07 - Półmaraton Świętych Mikołajów
No i jak się uda to jakiś Park Run żeby na 5km wystartować


4 komentarze:

  1. Na Parkruna możemy sobie razem do Konstancina kiedyś pojechać - blisko, szybko i na życiówkę, co?:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super pomysł, mam nadzieję że się szybko uda, dam znać!

      Usuń
  2. Półmaraton św. Mikołajów to w dużej mierze przełaj. W dodatku bez atestu. W zeszłym roku byłem tam pierwszy raz i też chciałem cisnąć. Na szczęście po sugestiach Rafała (Wybiegany) zmieniłem zdanie :) Jednym słowem "odradzam" atak na 1:30. No chyba, że jesteś w formie na 1:25 ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech no szkoda! Już druga osoba mi takie coś mówi, to będę musiał zmienić plany...

      Usuń

ADs