sobota, 3 maja 2025

Bieg Konstytucji


Piękna pogoda to miło było pobiec w Biegu Konstytucji. Dopiero co wróciliśmy z wyjazdu na półmaraton w Grudziądzu (relacji nie będzie bo byłem tam kibicem tylko) a tu już start się szykował. Przez ten wyjazd biegowo-rodzinny wróciliśmy w piątek wieczorem i nie mogłem wcześniej odebrać pakietu. Na szczęście dla osób spoza Warszawy (a kwalifikuję się!) odbiór pakietów był też w dniu biegu. Musiałem tylko wcześniej podjechać na start, który był o 11:00 z Placu Trzech Krzyży. Zaparkowałem sobie niedaleko - przy ulicy Rozbrat i miałem tylko 800 metrów na start. Kolejki nie było żadnej i szybko byłem gotowy, miałem jeszcze prawie godzinę do startu. 

Zrobiłem długą rozgrzewkę (w sumie 6km!) skorzystałem kilka razy z toalety i byłem na starcie na czas. Chociaż nie dałem rady przepchać się w upatrzone miejsce - czyli przed zające na 20 minut to było OK - bo stałem z przodu stawki i nie było problemu po starcie z tłokiem. 

Plany miałem takie: starać się pobić najlepszy wynik sezonu czyli 19:34 z Wiązownej - ustawiłem więc tempo wirtualnego partnera na 3:55/km co daje taki wynik na mecie i chciałem biec wg zegarka. Planem minimum było złamanie 20 minut, a plan maksimum to urwać ile się da z tego 19:35. 

Atmosfera była super, pełno kibiców, turystów, biegaczy. Hymn przed startem, piękne słonko i gorąco - bardzo przyjemnie. Nie czekałem długo w strefie startowej i niedługo wybiegliśmy na trasę. Całkiem fajną i szybką zresztą - z Placu Trzech Krzyży na południe trochę ponad kilometr, potem w prawo dwa razy i Marszałkowską na północ, w prawo w Jerozolimskie i jeszcze raz w prawo na metę, która było blisko startu. 

Po starcie zobaczyłem że zające na 20 biegli moim tempem (a ja miałem ustawione 3:55/km przecież). Poza tym w momencie startu okazało się że zegarek nie był w trybie biegu tylko zegarka - nie wiem jak to możliwe, jak zawsze go włączyłem sporo wcześniej, ale nie na tyle wcześniej żeby się włączyło oszczędzanie baterii - chyba ktoś mi przypadkiem uderzył w przycisk? Nie wiem, musiałem po starcie włączyć go w tryb biegania i wystartować. Przez to nie wiedziałem dokładnie jaki jest czas biegu, po biegu okazało się że tylko 2 sekundy różnicy było, ale w trakcie biegu tego nie wiedziałem. Starałem się więc biec na tempo - wg wirtualnego partnera. Z przodu zobaczyłem dość znanego dietetyka Wrzoska, próbowałem go gonić, ale oddalał się i po 2km już go nie widziałem :) 

Ja tymczasem biegłem swoim tempem i szło dobrze przez pierwsze dwa kilometry. Chociaż było trochę za szybko i była nadróbka. Potem niestety następne 2,5km było trochę za wolno i nie czułem się na siłach żeby temu zaradzić. Ostatnie 500m było w tempie 3:49/km - bardzo chciałem te 20 minut złamać, ale z powodu problemów z zegarkiem na starcie nie wiedziałem kompletnie czy się uda. Na mecie zatrzymałem zegarek na 19:56, ale był włączony później. Na szczęście po około 40 minutach przyszedł sms z czasem oficjalnym: 

19:58

No nie jest źle - plan minimum zrealizowany. To był start zupełnie z maszu, kilka dni wcześniej był półmaraton na maksa w Kownie, jutro mam zaplanowany bardzo ważny akcent - bieg długi (zrobię w ramach biegu z aplikacją Wings For Life) a w dodatku niedawno byłem na gokartach i coś mnie w plecach jeszcze boli (jak się w bandę za mocno walnie to tak jest, oby to nie były jakieś pęknięcia żeber).

No to plany na maj są nadal ambitne, ciekawe jak ten główny start w Sztokholmie wyjdzie!

 


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

ADs