Nic tak nie motywuje do dotrzymywania słowa jak publiczne podzielenie się tymi planami. Wymyśliłem więc sobie że podsumuję cały ten mój plan biegowy pod maraton w Sztokholmie i jaki sobie ustaliłem plan na ten bieg.
Zacznijmy więc od zrzutu ekranu z mojego całego planu treningowego:
Te cztery ostatnie tygodnie podświetlone na żółto nie były jeszcze opisane, więc krótko:Tydzień #19: 2x5km po 4:16/km i bieg długi 32km narastająco od 5:12/km do 4:44/km - super!
Tydzień #20: dycha po 4:37/km we wtorek i czwartek (!) ale niestety potem w piątek i sobota choroba, przez co wypadł mi jeden bieg długi
Tydzień #21: 6x1000m @4:00, dycha po 4:37/km i Ekiden w sobotę o którym pisałem poprzednio - czyli też dycha po 4:16/km, w niedzielę tylko 15km bo już wyostrzanie przed startem
Tydzień #22: 4x5' po 4:37/km i spokojne krótkie biegi, a w sobotę... maraton!
Podsumowując - cały plan treningowy w liczbach wyglądał tak:
Tygodni: 22
Treningów: 110 (5/tydzień) plus 10 razy basen po 1000m
Biegów długich (min. 30km): 7
Razem dystans: 1475km
Średnio na tydzień: 67km
Po ostatnim maratonie odpuściłem sobie kontrolę jedzenia i oczywiście waga poszła w górę. Ale i tak była dość niska w porównaniu do tego co było wcześniej. Od pierwszej połowy lutego zacząłem znowu liczyć kalorie i zadziałało dobrze - waga spadła z 78,5 do 76,5kg. Przez ostatni miesiąc waha się między 76 a 76,5 - czyli jest naprawdę dobrze.
No to starczy tych podsumowań, teraz plany! Przemyślałem to sporo i mogę te plany streścić tak:
1. przebiec pierwszą połowę średnim tempem 4:40/km
2. przebiec drugą połowę szybciej niż pierwszą
To znaczy że plany co do czasu na mecie są takie:
Plan A: złamać 3:15
Plan B: złamać 3:17
Plan C: złamać 3:20
To tempo 4:40/km którym zacznę (łatwo będzie liczyć, bo każde 3km to 14 minut) daje na mecie niecałe 3:17. Planuję więc po pierwsze nie podpalić się, kontrolować tempo od samego początku i nie biec szybciej (!!). Nawet jak będą zające na 3:20 przede mną - będę się trzymał tempa z zegarka i kontrolował na oznaczeniach kilometrowych, ale bardziej mam zamiar dowierzać zegarkowi. Jeśli uda się przebiec połowę tuż poniżej 98,5 minuty (1:38:30) to będzie połowa sukcesu. Wtedy zobaczę jak się czuję - pewnie jeszcze będzie dobrze, wtedy trochę przyspieszę i jeśli się uda urwać tą jedną minutę straty do czasu na 3:15 to uda się plan A. Z drugiej strony jak coś będzie nie tak - to będę się starał obronić ten plan C na 3:20. A jednej rzeczy bardzo się boję - prognoza wskazuje na wysoką temperaturę. Nie wiem czemu start jest tak późno - w południe. Ma być wtedy już 15 stopni, a gdy będę kończył to aż 18 stopni!! To mi zawsze przeszkadzało i moje najlepsze wyniki były gdy było po prostu zimno - tak z 8 stopni raczej. Ale nic - jestem dobrze wytrenowany, więc dam z siebie wszystko. Teraz ważna sprawa - idę zaraz spać, rano lecimy we trójkę do Sztokholmu i muszę oszczędzać nogi jak najbardziej jutro (żeby nie powtórzyć Walencji...). I mam nadzieję że następny wpis będzie już po maratonie i z bardzo dobrymi wieściami :)
P.S. A w niedzielę rano - na wybory, zaświadczenia do głosowania mamy wzięte. Pewnie kolejka do ambasady będzie spora, ale jak to mówią "trza wybrać" więc na pewno zagłosuję :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz