poniedziałek, 23 lutego 2015

L.A. Marathon 15/18: Oskary, oskary


Bo o czym można napisać kolejny tygodniowy raport z treningów przed maratonem w Los Angeles gdy dzień wcześniej były rozdawane nagrody filmowe? Rzadko się zdarza żeby polski dostał tą statuetkę (dokładnie to pierwszy raz się zdarzyło :) ) a gala wręczania Oskarów odbywa się w budynku przed którym przebiega trasa maratonu w Los Angeles. Tak więc nie mam wyjścia - temat na odcinek został mi narzucony odgórnie.
Jak ktoś "Idy" nie widział jeszcze to krótko napiszę - naprawdę warto. Nie ma tylko się co spodziewać oskarowego rozmachu. Film jest skromny w środkach i w scenariuszu - nie ma rozbudowanych dygresji i wątków pobocznych. Mimo to opowiada ciekawie i na ważny temat. W sumie to naprawdę dobrze że taki film wygrał a nie kolejne wcielenie hollywoodzkiej superprodukcji.
Na temat samych Oskarów trudno napisać coś czego już wszyscy nie słyszeli. Szczególnie dzisiaj gdy nawet po otwarciu lodówki można usłyszeć ciekawostki z czerwonego dywanu :) Pójdę więc dzisiaj na łatwiznę i odeślę was do skarbnicy wiedzy a jak ktoś spika to też w wersji oryginalnej.
Dobra, to jedna jedyna ciekawostka na koniec: dlaczego akurat w Los Angeles powstało Hollywood gdzie tak bardzo rozwinął się przemysł filmowy? Przecież to był wtedy jakiś straszny koniec świata, a życie szybciej toczyło się w Nowym Jorku i generalnie na wschodnim wybrzeżu Stanów... Odpowiedź jest prosta: no właśnie dlatego że to był koniec świata :) Koncerny kręcące filmy które miały też w swoich zasobach sieci kin opatentowały kilka rzeczy umożliwiających kręcenie filmów i ich projekcję. Więc firmy pirackie przeniosły się do Kalifornii bo było to tak daleko że nawet w razie pojawienia się agentów tych firm które opatentowały te rozwiązania mogłyby szybko zwinąć nielegalną produkcję filmów. Poza tym w Kalifornii jest bardzo dużo dni słonecznych co też wspomagało kręcenie filmów w tamtych czasach, ale ten główny powód strasznie mi się spodobał. Można powiedzieć że Hollywood wyrosło na piractwie :)

Po tym wielkoświatowym wstępie wracamy na ziemię. Zostały już tylko trzy tygodnie do maratonu w Mieście Aniołów! Zaczynam się robić niecierpliwy, bardzo fajnie będzie tam polecieć i przebiec trasę "ze stadionu do oceanu". Jak zwykle przed maratonem zaczynam się coraz bardziej zastanawiać czy mam jakiekolwiek szanse pobiec tak szybko przez te ogromnie długie CZTERDZIEŚCI DWA kilometry (z okładem)? Tempo 4,5 minuty na kilometr to przecież naprawdę szybko. Z drugiej strony są symptomy że jest dobrze: biega mi się przyjemnie. Mimo podkręcenia sobie tempa interwałów i tego że robię teraz nawet 100 kilometrów tygodniowo nie czuję zmęczenia ani ogólnie ani samych mięśni (no może troszkę, ale przeszło to co odczuwałem w zeszłym tygodniu - że czułem moje biegi w mięśniach). To że udało się zgubić już te dwa kilogramy według założeń i wygląda na to że jeszcze może trzeci kilogram też zginie w międzyczasie też napawa optymizmem. Mam już plan wykorzystania tej formy i zaatakowania czterech głównych (dla mnie) dystansów tej wiosny, ale o tym następnym razem. Na razie więc zwyczajowa tabelka:

Dzień Plan Realizacja Komentarz
Pn BS 13km wolne Przełożone na środę żeby odpocząć
Wt 3x3200m 19,78/km Po drodze do pracy
Śr wolne 10,42km Znowu do pracy ale z podwózką pociągiem
Cz BT 16km 19,23km Do pracy, 16km @4:30/km
Pt BS 11km 11km Spokojnie po Polu Mokotowskim 5:43/km
So BS 13km 13,04km Raniutko po okolicy @5:40/km
Nd BD 26km 26,51km Pięknie wyszło, ale nie przedłużałem jak poprzednio


Razem 101km 100km

Bardzo fajnie wyszedł ten tydzień. Po pierwsze aż cztery razy w tygodniu biegłem rano przed pracą a piąty dzień to był odpoczynek. Poza tym w sobotę rano pobiegałem i wróciłem do domu jak jeszcze dziewczyny nie do końca się obudziły a w niedzielę prawie cały bieg jeszcze przed zmierzchem. Chyba pierwszy raz w historii wszystkie moje biegi były za dnia - zwykle większość moich biegów jest już po ciemku. 

W sumie wczoraj miałem ostatni długi bieg w tym planie treningowym: 26km. Teraz z trudnych biegów to już zostały tylko dwie czwartkowe tempówki po 16km tempem maratońskim. To jest najfajniejszy okres w całym treningu maratońskim: ograniczanie treningów żeby nabrać sił i świeżości :)



2 komentarze:

  1. Nie widziałem jeszcze filmu, więc zapytam. Co sądzisz o opiniach, że jest "antypolski"?
    A wracając na ziemię - teraz intensywność w dół, adrenalina w górę ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie miałem takiego wrażenia - to nie jest film dokumentalny o naszym kraju tylko opowiadający konkretną (fikcyjną) historię. To co jest kanwą filmu zdarzało się przecież, na szczęście były to dużo rzadsze przypadki niż te z których jesteśmy dumni.
      Filmy zwykle opowiadają jakieś pojedyncze historie - przecież nikt nie generalizuje jedną postać z filmu na cały naród. Zresztą zło nie ma narodowości...

      Usuń

ADs