Oj dawno nie biegłem Biegu Wedla - w sumie to zdarzyło mi się to dopiero dwa razy: w 2013 i 2014 roku. Za pierwszym razem biegła też nasza najstarsza córka (plus mój chrześniak który nas wtedy odwiedził), a za drugim razem to już dwie starsze córki. Ale tylko za pierwszym razem był śnieg. Zwykle jakoś nam termin kolidował z wyjazdami, bo jest w okolicach ferii zimowych. W tym roku się udało - najmłodsza jest już na obozie zimowym, a my mogliśmy pojechać do Skaryszaka pobiegać :)
Moje plany co do tego biegu były takie żeby pobiec. Dopiero zaczynam przygotowania - w końcu maja maraton w Sztokholmie, więc nie jestem jeszcze w żadnym stopniu w najlepszej formie. Jeśli chciałbym w tym roku też złamać 40 minut na dychę to na początku sezonu pomyślałem sobie że powinienem dać radę pobiec te 5sek/km wolniej - i takie były moje założenia: biec po 4:05/km. Żonka pojechała ze mną na bieg, stąd mam tyle zdjęć i to nawet z samego biegu, jak nigdy. Zaparkowaliśmy niedaleko parku, ja po drodze zrobiłem rozgrzewkę i nawet postój w toi-toi'u się udało zmieścić przed startem. Pakiet odebraliśmy dzień wcześniej (oj masakra tam przy Decathlonie w Warszawie zaparkować) więc na start przybyliśmy na krótko przed wyznaczonym czasem.
Przed samym biegiem była krótka przemowa, chwila ciszy dla uczczenia wieloletniego organizatora tego biegu: Andrzeja Krochmala, który zmarł niedawno. Była to 19-ta edycja tego biegu i pierwsza bez niego.
Po starcie ruszyliśmy alejką główną - trasa jest jak zwykle to tym dużym głównym kółku, zupełnie jak w Park Run. Tylko tutaj jest więcej kółek, dokładnie to pięć sztuk, co z krótkim dobiegiem na koniec daje 9 kilometrów (około). Ruszyłem (oczywiście) za szybko, ustawiłem sobie okrążenia co 500 metrów i po pierwszym zamiast 2:02-2:03 miałem 1:58. Trochę się ogarnąłem i zwolniłem, ale nie dość dużo i biegłem troszkę za szybko cały czas.
Po pierwszym kółku czułem się dobrze, jednak poziom wysiłku był trochę za wysoki, zresztą po tym tempie widziałem że padnę w drugiej połowie... po drugiem kółku - dogoniłem najwolniejszą biegaczkę. No to musiała pani biec tempem 8min/km skoro zrobiłem dwa kółka gdy ona jedno. W sumie to nic złego - wielki szacunek dla tej pani (starsza pani, właściwie to babcia) za to że jest tak aktywna. Tylko nie wiem czemu stała na starcie obok mnie czyli prawie na samym przodzie ;)
Przy każdym okrążeniu moja Karolina robiła mi zdjęcia i dopingowała, to było super miłe. Na jej pytanie jak się czuję odpowiedziałem zgodnie z prawdą że średnio, ale tak powinno być jak się biegnie szybko. Po trzecim kółku zaczął się najtrudniejszy odcinek - widziałem na zegarku że tempo mi spadło ze średniej troszkę ponad 4min/km do nawet 4:17/km na 15-tym odcinku 500m (z 18 razem bo 9km podzielone na 500m). Ogarnąłem się jednak w tym dołku jednak i zacząłem przyspieszać. Biegłem cały prawie bieg niedaleko za biegaczem z napisem Kamil na koszulce i byłem pewny że go nie dogonię (on też osłabł, ale ja byłem ciągle z tyłu). Co gorsza na ostatnim łuku, jakieś może pół kilometra przed metą wyprzedził mnie mini-pociąg czyli dwóch mocno cisnących biegaczy. No zwykła sprawa - jak się odpada w końcówce to zawsze mi się takie coś przydarza... ale tutaj będzie happy-end. Zmobilizowałem się i przycisnąłem!
Cały czas dublowaliśmy wolniejszych biegaczy, udało mi się grupkę biegaczek z prawej strony minąć gdy tych dwóch szybszych ode mnie biegaczy (po wyprzedzeniu mnie) obiegali je z lewej strony. Jakoś mnie to chwilowe przyspieszenie nastawiło pozytywnie i zacząłem cisnąć cały czas. I nawet zbliżać się do tego Kamila! Minęliśmy go wszyscy we trójkę, ja cały czas byłem z przodu i było ciężko, ale nie zwalniałem. Jeszcze tylko ostry zakręt w lewo w alejkę z metą, nie odpuściłem ani na chwilę i udało się! Wbiegłem na metę jako 17-ty zawodnik na 280. To jest 6 górnych procentów, dawno tak dobrze mi nie poszło!
Co do czasu to było to 37:21 ze średnim tempem 4:05/km a więc dokładnie takim jakie planowałem! Niby zrealizowałem założenia, jednak noty za styl powinny być obniżone - pierwsza połowa za szybko, druga za wolno. Jedyne pocieszenie to ten ładny finisz - ostatnie 130m w tempie 3:16/km to kosmos dla mnie, poprzednie 500m w tempie 3:59/km to ładny wynik jak na finisz 9km biegu.
Dostałem fajny worek ze słodyczami (już prawie wszystko zjedzone, no ale jest nas 5 osób w rodzinie to szybko schodzi), planowałem jeszcze dobiegać - wrócić do domu biegiem, ale to trochę ponad 20km więc zrezygnowałem, postaram się jutro wyjść bo po takim biegu nie dałbym rady biec sensownym tempem chyba.
W sumie było bardzo fajnie, polecam jak zwykle tą imprezę, może za rok uda się znowu tu zawitać!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz