wtorek, 13 maja 2014

Accreo Ekiden

Źródło: www.biecdalej.pl
Mówi się że łańcuch jest tak mocny jak jego najsłabsze ogniwo. No to my wczoraj udowodniliśmy że to nieprawda :) Bez kręcenia muszę się od razu przyznać że pobiegłem moją zmianę poniżej wszelkich oczekiwań, a mimo to udało się i wreszcie nasza sztafeta Blogaczy złamała zaczarowaną od lat granicę trzech godzin!

Niestety z racji małego szpitalu w domu (córki chore i nie mogły wychodzić) musiałem podjechać sam. Szkoda bo pogoda bardzo się poprawiła. Nawet więcej - gdy była moja zmiana to słońce przygrzewało aż za mocno - co widać na zdjęciu z mojej zmiany:


Sztafeta w tym roku zmieniła trochę trasę - kółko było dość małe (2,5km) czyli dwa razy mniejsze niż rok wcześniej. Samo miejsce pozostało to samo - Kępa Potocka. Plus takiego rozwiązania to... w sumie nie wiem, minusy są takie że trochę większy tłok na trasie i trzeba wiele razy wyprzedzać. Nie było to dużym problemem, ale jednak jakimś było (bo trochę ludzi maszerowało). 

Impreza jak zwykle fajna - najlepsze oczywiście jest towarzystwo. Nasi Blogacze w tym roku wystawili dwa składy (linkami a nie nazwiskami żeby nie podpaść pod ochronę danych osobowych ;) ):

Blogacze szybcy:

Blogacze wściekli:
3. www.domety.blogspot.com (a właściwie to Staszek - mąż Hani, ale bloga o ile wiem nie ma :) )

No i nie można zapomnieć o naszej pani kapitan która wszystko ogarnęła, zapisała, opłaciła, pozbierała składki i jeszcze załatwiła super koszulki do testów ze spersonalizowanymi nadrukami czyli Kasia rusz-sie.pl. Pięknie dziękujemy za to wszystko - było trochę (nomen omen) biegania za tym :) !

Przy okazji koszulek - jak jeszcze w niej pobiegam to napiszę więcej, na razie jedyne zdjęcie które mam:


Wracając do samej sztafety - zaczął Marcin i po jego zmianie mieliśmy trochę zapasu do złamania tych zaczarowanych trzech godzin. Niestety potem przyszła kolej na mnie :) Ruszyłem z wielkim planem pobicia życiówki (41:22) i chciałem biec po 4:03. Udało się... przed dwa kilometry. Potem kompletnie opadłem z sił i nie męcząc już was opisem kolejno wymęczonych kilometrów - dobiegłem w 44:37 (!). W tym momencie mieliśmy już ogromną stratę, ale na szczęście na trasę wybiegł Krasus. Machnął od niechcenia dyszkę w 38:49 i już było wszystko na dobrej drodze! Poprawił jeszcze Wojtek który zawsze szybko biega (20:57 na 5km) i wszystko było w rękach, to znaczy w nogach Hani i Przemka. Oboje stanęli na wysokości zadania: 22:22 i 22:34 i wreszcie, wreszcie zobaczyliśmy to na mecie:


Piękny widok i nagroda za naszą już czwartą (trzecią z moim udziałem) próbę złamania trójki w ekidenie. Drug drużyna Blogaczy była siedmioosobowa (Emilia biegła z własną drużyną wsparcia :) ) i dobiegli w czasie szybszym niż większość maratończyków: 3:43:47!

Jeszcze kilka uwag (żeby było co za rok poprawiać orgom): szarfa to straszny pomysł. Podobno są jakieś filmiki instruktażowe po japońsku na youtube jak to zakładać (szarfa w sztafecie a nie pałeczka to japońska tradycja). Jako że ja po japońsku ani w ząb to przez pierwsze kółko się męczyłem z tą spadającą szarfą, wreszcie podpatrzyłem u kogoś i przełożyłem tak dziwnie jak na zdjęciu widać - mało wygodnie, ale przynajmniej nie zsuwała się. Druga sprawa - brak prysznicy (trzeba było iść ok. 10 minut) a jak się czeka tyle czasu na resztę drużyny to by się przydały kabiny jak to było na Orlenie. Trzecia sprawa łączy się z drugą - opłata startowa jest za wysoka (bieg po parku - bez opłat za zamknięcie ulic, pakiet startowy zawiera tylko koszulkę, nawet wody w nim nie ma, nie ma czipa w numerze tylko trzeba sznurować go na bucie, na mecie 0,5l wody i medal). Rozumiem że firmy i tak zapłacą bo to dla nich mały koszt, ale naprawdę przydałoby się dodać w pakiecie startowym izotonik czy wodę, dodać na mecie izotonik, nie zmuszać zmęczonych biegaczy do wysznurowywania czipów na mecie.

Z pozytywów to na pewno dla mnie podoba się bardzo formuła - integracja ze znajomymi dzięki sztafecie. Na miejscu było trochę atrakcji dla dzieci - na pewno byśmy przyjechali całą rodziną gdyby nie choróbsko i myślę że dzieci by się nie nudziły. Prozaiczna ale ważna sprawa - toalet było dość :) Miejsce na Kępie Potockiej jest fajne, chociaż nie liczyłbym na bicie rekordów na tej trasie - biegnąc szybko na zakrętach wyrzucało, w dodatku dużo osób się wyprzedza które idą albo biegną całkowicie zasłuchawczeni. No i były dwa podbiegi całkiem dające w kość. No ale słabej baletnicy to sami wiecie :) Jak bym nie pobiegł na maksa w piątek 3000m na Agrykoli to na pewno inaczej by ten bieg wczoraj wyglądał. 

Dziękuję jeszcze raz wszystkim Blogaczom za świetną zabawę i do następnej sztafety!

3 komentarze:

  1. Gratuluję złamania trójki! Dzięki za fajny dzień i mam nadzieję do zobaczenia za rok :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zacnie było, nie ma to-tamto! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. To ja już tradycyjnie: Szkoda, że mnie tam z Wami nie było! Gratulacje!

    OdpowiedzUsuń

ADs